Involve – Piotr Ciepliński – Tydzień porażki

Artykuł powstał w ramach projektu Tydzień porażki

Piotr Cieplinski

Współzałożyciel startupu związanego z edukacją i wchodzeniem na rynek pracy. Entuzjasta ekonomii i zarządzania w organizacji. Finalista Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej, laureat Olimpiady Przedsiębiorczości i Zarządzania. Zdecydowanie najchętniej wyjeżdża w Bieszczady. 18 lat.  

Involve bardzo wpasowuje się w tydzień porażki, dajecie młodym ludziom możliwość popełnienia błędów i zdobycia umiejętności której nie zapewni żaden podręcznik. Skąd w ogóle wziął się pomysł wykorzystywania doświadczeń zdobywanych w projektach w rekrutacji do pracy?

 Zacznę krótką historią. Mianowicie, kiedy miałem 12 lat spędzałem wszystkie przerwy między różnymi zajęciami jeżdżąc na deskorolce. Trzymałem ją zawsze blisko siebie na wypadek, gdyby znalazło się akurat jakieś dogodne miejsce do spróbowania czegoś nowego. Mieszkałem wtedy pod Olsztynem i szybko okazało się, że najlepsze miejsce do jeżdżenia to zaledwie kilka metrów płaskiej przestrzeni na tyłach filharmonii. I czasem nawet nie wyrzucali nas od razu. Uparłem się, że znajdę coś lepszego. W tym samym czasie dowiedziałem się, że można stworzyć projekt na skatepark. Oczywiście, szansa na środki była niewielka, ale ja myślami już gładziłem palcami aksamitny beton nowego parku. I wiesz, już jako 15 latek nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy przecinałem czerwoną wstęgę na otwarcie nowego obiektu. Udało nam się dopiąć swego. Wtedy już nie jeździłem, mieszkałem w innym mieście, ale to właśnie wtedy zrozumiałem, jak niesamowicie jest czuć, że się coś robi, a nie tylko wie. Kilka lat później dowiedziałem się o „Zwolnionych z Teorii”. Ich wkład w rozpowszechnianie edukacji problemowej i projektowej utwierdził mnie w tym, że nastolatki w Polsce mają wszelkie predyspozycji do pokazania swoim przyszłym pracodawcom, ile są w stanie zrobić. Nie trzeba wiele szukać, żeby dotrzeć do wszystkich ciekawych pomysłach, które narodziły się w ramach „Zwolnionych”.  Zacząłem wtedy o tym myśleć z innej perspektywy. Przypomniałem sobie wszystkie projekty, w których brałem udział, albo obserwowałem je z bliska i dotarło do mnie, jak cennych kompetencji można się nauczyć podczas ich realizacji. Długie rozmowy z przedsiębiorcami i hr’owcami z całej Polski utwierdziły mnie w przekonaniu, że każdy powinien mieć szansę do nauczenia się współpracy, terminowości i inicjatywności właśnie w ramach realizacji projektu, a rynek chętnie to wynagrodzi. Tak narodziło się nasze narzędzie, które obecnie testujemy.

 

Najważniejsze błędy, które były konieczne byś mógł coraz bardziej sukcesywnie pracować nad platformą?

Do wyobraźni dobrze przemawiają liczby. Za raz zobaczysz co mam na myśli.

W chwili rozpoczęcia naszej działalności były nas w sumie 4 osoby. Pół roku później, gdy zdążyliśmy się już zachłysnąć współpracą z inkubatorem przedsiębiorczości, pierwszymi konferencjami i rozmowami z partnerami wydawało mi się, że zwiększenie zespołu do 15 osób będzie bardzo na miejscu. Wyszła nam z tego katastrofa. Nagle nie wiedziałem zupełnie kto ma jakie zadanie, ludzie niecierpliwili się oczekując na swoje role, a moja nieumiejętna selekcja doprowadzała mnie do frustracji, gdy musiałem poprawiać kolejne dokumenty i projekty. W końcu doszło do konfliktu, który w naturalny sposób podzielił nas na tych, którzy są w zespole bo chcą stworzyć coś potrzebnego na rynku i na tych, którzy nie czuli się za dobrze pod presją nieprzewidywalnej rzeczywistości startupów. Dziś wiem, że popełniłem błąd jako lider, koncentrowałem się na zadaniach, mniej uwagi poświęcałem nowym członkom zespołu. Jednocześnie, mam pewność, że nie udałoby się nam stworzyć wersji beta bez tego doświadczenia, bo zweryfikowało ono nasze możliwości i zaangażowanie, które jesteśmy w stanie położyć na szale ukończenia projektu. Dzisiaj, prawie pół roku później od całej tej historii, jest nas 9 osób, a każda z nich robi dokładnie to, co potrafi najlepiej wzbogacając cały zespół o cenne umiejętności i pomysły. Gdybym wtedy nie zapraszał przypadkowych ludzi, dziś nie doceniałbym jak ważne są specjalistyczne umiejętności i ogromna pasja do tego, co chce się robić w projekcie.

 

Aspirujesz na zagraniczna uczelnie jaki był Twój największy błąd w przygotowaniach do rekrutacji?

Rzeczywiście, jak wspomniałaś, aplikuję na studia w USA. Ci wszyscy, którzy przez to przechodzili zrozumieją doskonale co mam na myśli, wspominając okres przygotowań do amerykańskich matur jako ciężki do zniesienia maraton. W tej chwili czekam na decyzje moich wymarzonych uczelni, więc nie mogę z całą pewnością powiedzieć jak mi się to wszystko udało, ale uciekając się znowu do liczb mogę się pochwalić, że ze wszystkich zdanych przeze mnie egzaminów udało mi się osiągnąć średnią 95%. To niczego nie gwarantuje, ale daje przynajmniej powody, żeby myśleć o studiach za oceanem z większym optymizmem.  Jeśli chcesz wiedzieć, jakie błędy popełniłem w pogoni za najlepszymi uczelniami, to muszę się przyznać, że źle rozplanowałem to wszystko w czasie. Egzaminy zdawałem 3 miesiące pod rząd, poświęcając wiele godzin dziennie przez 3-4 tygodnie przed każdym z nich. Podobno wyglądałem przerażająco, rzadko kiedy nie zaczynałem popołudnia od godziny drzemki, a wytrzymać ze mną też chyba nie było za łatwo. Samo składanie aplikacji, pisanie listów motywacyjnych, dodatkowych esejów i suplementów dla każdego uniwersytetu także zostawiłem w zasadzie na ostatnią chwilę, skupiając się w międzyczasie na rozwoju projektu, o którym mówiłem wcześniej. Przyznam się, że to jest coś, czego mocno żałuję, tego, że nie zacząłem planować moich studiów wcześniej. Chociaż… czy wtedy byłoby więcej czasu?

 

Nikt nie lubi popełniać błędów, choć nauka na nich jest wartościowa. Co daje Ci siłę by z pokorą je znosić?

Ktoś mi kiedyś pokazał ciekawy obrazek. Był na nim pokój z kilkoma drzwiami, trochę podobny do tego z „Alicji w Krainie Czarów”. Na każdym był jakiś podpis, wszystkie dość oficjalne i poważne. Takie ogólne sformułowania, jak „matematyka”, „sport”, „muzyka”, „ekonomia” i temu podobne. Chodziło o to, że trzeba było wybrać któreś drzwi. Najciekawsze było to, że za każdymi był korytarz do kolejnego pokoju. Tam robiło się ciekawiej, bo w „matematyce” pojawiały się nagle tak intrygująco brzmiące zwroty, jak „inżynieria finansowa” albo „matematyka w ubezpieczeniach”. Muzyka otwierała przejście do „prowadzenia zespołu” albo „tras koncertowych”. Konkluzja była taka, że obranie jakiegoś kierunku w życiu zawsze prowadzi do punktu, w którym z pozornie nudnych oceanów zaczną wyłaniać się fascynujące archipelagi kolejnych działów i kierunków. Jak to się ma w ogóle do błędów, ktoś mógłby teraz zapytać. Dla mnie motywacją do otrzepywania się z jakiejś dotkliwej porażki była zawsze myśl, że musiałem spróbować, bo inaczej mogłoby się okazać, że pozostałem w tym nudnym pokoju, na nic się nie zdecydowałem. To jest chyba najważniejsze, co mogę doradzić w kontekście radzenia sobie z porażką. Jeśli rozumieć ją jako podjęcie złej decyzji, spowodowanie katastrofy, to trzeba myśleć o alternatywie. Zawsze można nie zrobić nic i dalej przyglądać się wielkimi oczami naklejkom na drzwiach, których boimy się dotknąć. Oczywiście, wybierając któreś możemy trafić na ślepy korytarz, ale wtedy wrócimy do pokoju z nową wiedzą i zdecydujemy lepiej. Stracimy trochę czasu, może jakąś inną okazję, ale nie widzę innego sposobu, żeby kiedyś dotrzeć do pokoju, w którym będzie na nas czekać najbardziej niesamowita praca, przygoda albo uczucie, jakie możemy sobie wyobrazić. Ale ono nie kryje się za pierwszymi drzwiami, a pewni i nie za drugimi. Żeby je znaleźć trzeba wiele wysiłku i samozaparcia, ale chcę trwać w przekonaniu, że to jest najlepsza droga.

To jest myśl, która czasem pomaga mi wstać przed włączeniem czwartej drzemki na budziku. Byłoby świetnie, gdyby okazało się, że ktoś jeszcze mógł skorzystać na tym prostym obrazku i, być może, zachwycić nas wszystkich kiedyś swoim pomysłem. Najpierw jednak musi pchnąć pierwsze drzwi i strach przed porażką nie może go przed tym powstrzymywać.

 

Rozmawiała Kasia Jakubowska

25 marca 2017

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment