Gdy pod koniec grudnia Leicester straciło długo utrzymywaną pozycję lidera, mało kto spodziewał się, że Lisy na tę pozycję jeszcze powrócą. Powróciły bardzo szybko i powróciły silniejsze. Cały styczeń utrzymując pozycję lidera, wypracowały 5 punktów przewagi nad drugim Tottenhamem i nic nie wskazuje na to, by miała im się powinąć noga. Więc czy mistrzostwo padnie łupem piłkarzy Ranierego?
Leicester po szczęśliwym pokonaniu 2:0 Liverpoolu, zmierzyło się z innym czołowym klubem ligi – Manchesterem City. Szybko strzelony gol przez gości, a dokładniej przez Roberta Hutha, był dla gospodarzy z Etihad Stadium niczym płachta na byka. Zaczęli odważnie atakować bramkę Schmeichela. Ich rywale na szczęście nie pozostawali im dłużni; do przerwy oglądaliśmy więc świetne widowisko, a zwieńczone zostało tylko jedną bramką z uwagi na świetne interwencje obu bramkarzy. Zaraz po przerwie przypomniały o sobie dwie z trzech największych gwiazd przyjezdnych – N’Golo Kanté oraz Riyad Mahrez. Pierwszy podał, drugi strzelił i tuż po przerwie The Citizens przegrywali już dwiema bramkami. Kilkanaście minut później po raz kolejny dał o sobie znać środkowy obrońca Huth. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Fuchsa, niemiecki stoper wpakował piłkę do siatki głową obok bezradnego Harta. W drugiej połowie podopieczni Pellegriniego nie istnieli – dopiero na kwadrans przed końcem przypomnieli sobie, jak grać w piłkę. Zaczęli stwarzać sobie sytuacje, z których jedną w 87. minucie udało im się wykorzystać za sprawą Agüero. Parę minut później Argentyńczyk znowu miał świetną okazję, ale nie zdołał umieścić piłki w bramce. Manchester City nie jest ostatnio w wysokiej dyspozycji; co prawda kolejkę wcześniej wygrał z Sunderlandem, ale nie było to pewne zwycięstwo. Na dodatek było Sunderland to drużyna, która od dawna okupuje miejsce w strefie spadkowej. Wpływ na postawę piłkarzy ma na pewno niedawno ujawniona informacja o odejściu po sezonie trenera Pellegriniego i przyjściu w jego miejsce Pepa Guardioli. Nic dziwnego więc, że przestało się chcieć i piłkarzom, i menedżerowi. Zupełnie inne nastroje panują natomiast w obozie Lisów; znowu imponują grą, w ostatnich 3 meczach strzelili 8 goli, zdobywając komplet punktów. Mają przewagę aż pięciu punktów nad drugim Tottenhamem i tyle samo nad trzecim Arsenalem. W następnej kolejce Leicester zmierzy się z trzecią drużyną ligi. Co prawda zostało jeszcze 12 kolejek do końca rozgrywek, ale jeśli wygra ten mecz, to prawdopodobnie tylko Tottenham będzie mógł ich dogonić, szczególnie, że Lisy mają przed sobą najłatwiejszy terminarz.
Po ponad miesiącu bez wygranej i trzech meczach bez strzelonego gola Arsenal wraca na dobre tory. Pewnie wygrał z Bournemouth i wrócił do pierwszej trójki. Perspektywy dla Arsenalu są dobre – zawodnicy po kontuzjach albo wrócili i dochodzą do formy (Coquelin, Sánchez, Welbeck), albo niebawem wrócą do treningów (Wilshere, Cazorla). To bardzo dobra informacja w obliczu najbliższych tygodni, kiedy zmierzą się m.in. z Leicester, Manchesterem United, Barceloną czy Tottenhamem. Lokalny rywal Arsenalu, Tottenham, z kolei od czasu porażki z Leicester wygrał cztery mecze z rzędu i dzięki temu plasuje się już na drugiej pozycji. Solidna obrona oraz bardzo wydajna ofensywa pozwalają Tottenhamowi nie zatrzymywać się w serii wygranych. Świetnie grają Christian Eriksen, Harry Kane oraz Dele Alli. Ale czy ich gra wystarczy na Manchester City, z którym zmierzą się już w weekend? Będzie to bardzo ważne z mentalnego punktu widzenia, bo Koguty to drużyna, która bardzo łatwo wpada w serie – zarówno wygranych, jak i porażek. Po meczu z The Citizens czeka ich łatwa przeprawa ze Swansea, a potem dwa bardzo wymagające mecze derbowe, najpierw z West Hamem United, a potem z Arsenalem. Jeśli wyjdą z tych starć zwycięsko, to będą głównymi rywalami Leicester do mistrzostwa Anglii.
Liverpool po przegranej z Leicester, w ostatniej kolejce mierzył się z Sunderlandem. O pierwszej połowie wszyscy najchętniej by zapomnieli, wliczając w to zarówno kibiców, jak i zawodników. Liverpool przeważał, ale nie umiał stwarzać sobie sytuacji, coś próbował jedynie Roberto Firmino, ale bez rezultatu. Druga połowa rozpoczęła się od ostrzeżenia od najbardziej aktywnego piłkarza pierwszej połowie – jego groźny strzał z problemami wybronił Mannone. Parę minut później genialne dośrodkowanie Milnera, wykorzystuje nie kto inny, a właśnie Roberto Firmino. Jest 1:0, ale Liverpool idzie za ciosem; znowu w roli głównej Brazylijczyk, który tym razem asystuje przy golu Lallany. Była 70. minuta i 2:0 dla Liverpoolu. Taki wynik utrzymał się przez 10 minut, aż wtedy wprowadzony z ławki Adam Johnson strzelił gola z rzutu wolnego, wykorzystując fatalnie ustawiony mur przez Simona Mignoleta. W 89. minucie meczu Jermaine Defoe dostał piłkę w polu karnym i strzałem z woleja pokonał Mignoleta, wyrównując stan meczu. Tak oto Liverpool po raz kolejny stracił punkty i dał się wyprzedzić lokalnemu rywalowi – Evertonowi. The Reds zajmują teraz 9. miejsce i tracą aż 12 punktów do miejsca umożliwiającego grę w Lidze Mistrzów, trudne zadanie czeka Kloppa i jego piłkarzy.
Gdyby taki mecz miał miejsce 4 lata temu, byłby to bezapelacyjny hit kolejki. Teraz był to mecz dwóch średnich drużyn Premier League. Jak krótko streścić mecz Manchesteru United z Chelsea? Popis bramkarzy. Przez cały mecz obie drużyny oddały w sumie 26 strzałów, a zaledwie dwa znalazły drogę do bramki. Pierwsza połowa była całkiem dobrym widowiskiem, jednak nikt nie zdołał pokonać świetnie dysponowanych bramkarzy. Druga połowa była jeszcze ciekawsza. Kolejne genialne interwencje, jak ta Courtois przy strzale Martiala, która spokojnie może aspirować do interwencji sezonu. I wreszcie w drugiej połowie zobaczyliśmy tak upragnione gole! Pierwszy z nich padł w 61. minucie po pięknym strzale młodego zawodnika Czerwonych Diabłów Jessego Lingarda. Po tym golu przewaga United wzrosła, Chelsea doszła do głosu dopiero w samej końcówce – w doliczonym czasie gry Diego Costa wykorzystał błąd defensywy i zdołał wyrównać stan meczu. Taki wynik z pewnością nie satysfakcjonuje żadnej ze stron, Manchester United jest piąty i traci 6 punktów do 4. miejsca, z kolei Chelsea zajmuje 13. miejsce w tabeli Premier League i do miejsca, które gwarantuje udział w Lidze Europy brakuje jej 11 punktów. Być może po pierwszy od początku Premier League ani Chelsea, ani Manchester United nie zakwalifikuje się do Ligi Mistrzów.
Wyniki 24. kolejki:
West Ham 2:0 Aston Villa
Sunderland 0:1 Manchester City
Norwich 0:3 Tottenham
Leicester 2:0 Liverpool
Arsenal 0:0 Southampton
West Brom 1:1 Swansea
Manchester United 3:0 Stoke
Crystal Palace 1:2 Bournemouth
Watford 0:0 Chelsea
Everton 3:0 Newcastle
Wyniki 25. kolejki:
Manchester City 1:3 Leicester
Tottenham 1:0 Watford
Swansea 1:1 Crystal Palace
Stoke 0:3 Everton
Newcastle 1:0 West Brom
Liverpool 2:2 Sunderland
Aston Villa 2:0 Norwich
Southampton 1:0 West Ham
Bournemouth 0:2 Arsenal
Chelsea 1:1 Manchester United