Zimowe zmagania skoczków narciarskich dobiegły końca. Ostatni konkurs w Planicy był wisienką na torcie, który w całości został zjedzony przez jednego człowieka. Tym smakoszem jest Peter Prevc. Słoweniec przez kilka miesięcy wygrał dosłownie wszystko, co było do wygrania, a przy okazji pobił niejeden rekord. Cała Słowenia jeszcze przez kilka dni będzie żyła jego fenomenalną formą, 100 tys kibiców zgromadzonych pod skocznią podczas wieńczącego sezon konkursu tylko to potwierdza. Tymczasem z gorszym nastrojem na wakacje udaje się nasza reprezentacja.
O formie Polaków napisano już wiele. To zdecydowanie nie był ich rok – żaden z naszych zawodników nie stanął na podium konkursu Pucharu Świata… te kilka miejsc w pierwszej dziesiątce to nie to, na co liczyliśmy na starcie sezonu. W trakcie letnich Grand Prix mieliśmy powody do zadowolenia, Biało-czerwoni spisywali się naprawdę dobrze, tymczasem przyszła zima i całkowicie ich zamroziła. A w szczególności głowy. W dużej części kwalifikacje do zimowych zawodów, wypadały w wykonaniu naszych reprezentantów świetnie, nie raz zdarzało im się nawet zwyciężyć. Gorzej, gdy przychodziło do właściwego konkursu – tutaj nie mamy się czym pochwalić, zwykle Polacy lądowali w trzeciej dziesiątce, częstokroć nie udawało im się awansować do finałowej serii. To był naprawdę dziwny sezon… Zawodnicy z kadry B, spisywali się o niebo lepiej od swoich kolegów z nominalnie pierwszej drużyny.
Kamil Stoch
– Mamy teraz czas na refleksję i rozpoczęcie kolejnego okresu pracy. W Planicy zrobiłem wszystko, co mogłem. Do ostatniego skoku walczyłem. To ważne, by w takich momentach się nie poddawać. Po części zakończenie sezonu jest ulgą, ale z drugiej strony cały czas czuje, że wciąż jest szansa coś nadrobić. Chciałbym nawet żeby ten sezon potrwał jeszcze kilka tygodni. Nie jestem jednak zwolennikiem opinii, że ten sezon jest stracony – stwierdził dwukrotny mistrz olimpijski.
W tym sezonie rzadko obserwowaliśmy uśmiech na twarzy Kamila. Piękne technicznie skoki, za które otrzymywał po 20 pkt. od sędziów pojawiały się od święta. Czarę goryczy przelał brak awansu do zawodów Mistrzostw Świata w lotach… mimo wszystko o tym sezonie nasz reprezentant chciałby zapewne jak najszybciej zapomnieć. W klasyfikacji generalnej zajął 22 miejsce, gromadząc na swoim koncie zaledwie 295 pkt. Od czasów kontuzji i operacji, które miały miejsce jeszcze w poprzednim sezonie, nasz mistrz olimpijski nie jest w stanie wrócić do swej optymalnej formy. Nie można oczywiście stawiać na nim krzyżyka, idąc za przykładem Noriakiego Kasaia, wiemy, że dobre skoki mogą przyjść „po 40-stce”. Obyśmy jednak nie czekali tak długo.
Stefan Hula
Jedno z niewielu pozytywnych zaskoczeń tego sezonu. Jako jedyny z reprezentantów Polski utrzymywał równą formę przez cały sezon. Nie skakał wybitnie, zwykle zajmował miejsca wokół drugiej lub trzeciej dziesiątki, ale był to najlepszy sezon w wykonaniu 29-latka. Wystarczy wspomnieć, że w rok temu kończył sezon z 4 punktami na koncie i 78 miejsce w klasyfikacji generalnej, ten zaś sezon ukończył na 26 pozycji (227 pkt.)
Dawid Kubacki
– To jak dotychczas mój najlepszy sezon, więc jestem z niego zadowolony. Było trochę startów, które niekoniecznie były dobre, ale wyciągnę z nich wnioski, które będą bazą do dalszej pracy nad sobą. Wiem, co muszę poprawić przed kolejnym sezonem – powiedział w rozmowie z serwisem skijumping.pl Kubacki.
182 pkt. i 29 miejsce w klasyfikacji generalnej nie jest ujmą, ale w tym przypadku spodziewaliśmy się mimo to, nieco więcej po skoczku z Nowego Targu. Zajął on 5. miejsce w cyklu Letnich Grand Prix, a więc apetyty kibiców, a i zapewne samego na Dawida, na sukces były większe.
Maciej Kot
Skoczek z Limanowej zaliczy ten sezon do średnio udanego. Kilkukrotnie udało mu się zająć miejsca w pierwszej piętnastce, ale ten młody i niesamowicie ambitny skoczek znów nie pokazał pełni swoich możliwości. Pożegnał rok miłym akcentem – zajął w Planicy 15 miejsce i poprawił swój rekord życiowy, bowiem wylądował aż na 231 metrze. W całym Pucharze Świata 165 punktów i 31. miejsce.
Andrzej Stękała
Kolejny miły akcent obok Stefana Huli. Młodzian, o którym nikt wcześniej nie słyszał, niespodziewanie wdarł się do wyjściowej drużyny reprezentacji Polski. Zajmował głównie miejsca w trzeciej dziesiątce, ale podczas konkursu w Oslo udało mu się zakończyć zawody na 6. pozycji. W ciągu całego sezonu zdobył 105 pkt. (34. msc.) i jest na dobrej drodze, by w przyszłości zdecydowanie poprawić ten wynik.
Klemens Murańka, Piotr Żyła
Pierwszy z nich wciąż próbuje udowodnić, że jest w nim coś z „cudownego dziecka”, którego karierze przyglądała się cała Polska, niestety wciąż bezskutecznie (36 pkt. i 50 miejsce). Z kolei nasz Złotousty skoczek z Cieszyna, wciąż nie daje się przekonać do zmiany pozycji najazdowej, efekty tego, widzimy w tym sezonie… o ile przed trzema laty nierzadko walczył o podium, tak w tym roku, sukcesem był awans do finałowej serii. (89 pkt. i 35. msc.)
Ale! Dość o naszych reprezentantach. W tym sezonie królem był Peter Prevc. Ten 24-latek nie dość, że z rekordową przewagą zdobył Kryształową Kulę (2303 pkt. o 813 oczek więcej niż drugi Severin Freund (!), to jeszcze zwyciężył w rywalizacji lotów narciarskich, został Mistrzem świata także w konkurencji lotników, a do tego wszystkiego dołączył wygraną w Turnieju Czterech Skoczni, uff! Ale to nie koniec. W trakcie trwania sezonu stanął aż 15 razy na najwyższym stopniu podium, najwięcej w historii Pucharu Świata, co więcej w pierwszej trójce znalazł się 22 razy na 29 rozegranych konkursów! Jednym słowem, w tym sezonie dokonał niemożliwego.
Drugie miejsce w tym roku przypadło w udziale, wspomnianemu już Severinowi Freundowi, trzecie zaś bardzo niespodziewanie wywalczył reprezentant Norwegii Kenneth Gangnes. We wcześniejszych edycjach Pucharu Świata jego najlepszą pozycją na koniec sezonu było 41 miejsce. Delikatny skok formy… Podobnie rzecz się miała w rywalizacji drużynowej. Gangnes i jego rodacy byli bezkonkurencyjni. Ten sezon zdecydowanie należał do Norwegów. Aż czworo z nich zajęło miejsca w czołowej dziesiątce wyścigu o Kryształowa Kulę.
Kolejny sezon życia zaliczył nieśmiertelny skoczek z kraju kwitnącej wiśni – Noriaki Kasai. 43-letni Japończyk kilkukrotnie zajmował miejsca na podium, a w końcowym rozrachunku zajął 9 miejsce. Z kolei za największe zaskoczenie sezonu można uznać formę (a w zasadzie jej brak) Gregora Schlierenzauera. Austriak przechodzi ciężki okres, w czasie zawodów wyraźnie się męczył i w żaden sposób nie mógł nawiązać do skoków z poprzednich lat. Po pewnym czasie wycofał się i postanowił udać się na odpoczynek. Kiedy wróci? Tego nie wiemy. Ciężko odnaleźć motywację, gdy w wieku 24 lat wygrało się niemal wszystko, ale na pewno nie jest to niemożliwe, wobec tego niecierpliwie czekamy na powrót „Schlieriego”.
Sezon 2015/2016 będzie poddany zapewne jeszcze wielu analizom. Na pewno były to miesiące niesamowitej rywalizacji, zaciętych konkursów, często przekładanych przez szalejący wiatr. Sportowo skoczkowie z roku na rok nie przestają nas zadziwiać, oby za rok pozytywnie zaskoczyli nas także Biało-czerwoni…
Klasyfikacja Generalna Pucharu Świata:
źródło zdjęcia: przegladsportowy.pl