W andrzejkowy wieczór miał miejsce kolejny mecz Tauron Basket Ligi. Tym razem do Kalisza na starcie ze Stalą Ostrów przyjechał Śląsk Wrocław. Do tego spotkania koszykarze z Ostrowa podchodzili z niekorzystnym bilansem meczów (jedna porażka więcej), ale w nie lepszej sytuacji byli Ślązacy- wygrali tylko 2 z 8 dotychczasowych spotkań. Jednak jak wiadomo liczby nie grają i pozycję w tabeli trzeba było udowodnić na parkiecie. Na ten mecz kibice przygotowali sektorówkę- od razu można było zauważyć, że mecz ze Śląskiem ma dla nich szczególne znaczenie.
Mecz poprzedziła minuta ciszy, którą uczczono pamięć zmarłego w ubiegłą sobotę byłego trenera reprezentacji Polski i Stali- Andrzeja Kowalczyka. Można powiedzieć, że poświęcił się koszykówce do samego końca- dostał zawału kiedy siedział na ławce trenerskiej żeńskiej drużyny Ostrovii. Miał 61 lat. Na początku spotkania jego imię zgodnie skandowali kibice obu drużyn.
W spotkanie o wiele lepiej weszli gracze Stali- głównie za sprawą Alexisa Wangmene, który kapitalnie blokował akcje przeciwników- w jednej z nich udało mu się udaremnić rzut aż czterokrotnie (!). Jednakże zawodziła skuteczność. Gospodarze mimo kilkukrotnego wyjścia na prowadzenie musieli zakończyć pierwszą kwartę ze stratą 2 pkt. Taka różnica nie przekreślała oczywiście Ostrowików, ale sytuacja w drugiej części nie uległa poprawie. Wręcz przeciwnie- właśnie wtedy Śląsk miał swój najlepszy okres i wyszedł aż na 6-punkowe prowadzenie. Jednak taka sytuacja nie trwała długo i na przerwę zawodnicy Stalówki schodzili tracąc już tylko jeden punkt. W trzeciej kwarcie skutecznością imponowali koszykarze z południa- ostrowiccy przebudzili się dopiero w końcówce wychodząc na upragnione prowadzenie, którego już nie oddali. Wynik przed ostatnią częścią wynosił 63:62 dla gospodarzy, co zwiastowało zaciętą walkę do samego końca. Mimo to przez ostatnie 10 minut ani razu na prowadzenie nie wyszli goście- jedynie raz udało im się wyrównać. Ostatecznie na tablicy pozostał wynik 87:82 i to Stalówka cieszyła się po wybrzmieniu syreny.
Drużyna Stali popisała się wytrwałością i początkowe niepowodzenia i pech nie złamał ich woli walki. Niemały udział w tym miał Marcin Sroka, który trafił w „oczko” zdobywając 21 pkt. ze skutecznością 60% (licząc tylko rzuty z gry). To właśnie po jego akcji Stalówka wyszła na 6 punktowe prowadzenie na półtorej minuty przed końcem meczu, co praktycznie zagwarantowało zwycięstwo. Standardowo najwięcej punktów zdobył Curtis Millage i jego rola w zespole z Ostrowa jest niepodważalna. W końcowych momentach nie potrzebował kolegów- kapitalnie 1 na 1 ograł przeciwnika i kapitalnym rzutem podsumował spotkanie. Na uwagę zasłużył wspomniany już Alexis Wangmene- ogromny Kameruńczyk „miażdżył rywali” i chociaż czasami kończyło się rzutami wolnymi, zdołał zaimponować publiczności. A przecież rzut osobisty to jeszcze nie punkt- najlepsi zawodnicy Śląska: Jarvis Williams i Rashed Madden (obaj rzucili 16 pkt.) mieli niesamowitego pecha na linii czwartego metra- Williams trafił 2/3 rzuty, ale Madden już tylko 5/9. Dziwnym trafem ich nieudane próby dałyby drużynie 5 pkt., a dokładnie taką różnicą przegrali mecz.
Po zakończeniu spotkania do ręki mikrofon wziął kapitan Stalówki- Tomasz Ochońko i we wzruszającym przemówieniu zadedykował zwycięstwo zmarłemu trenerowi. Wtedy publiczność uczciła jeszcze raz Andrzeja Kowalczyka- tym razem owacją na stojąco. W sobotę koszykarze Stalówki pojadą do Szczecina na starcie z tamtejszymi Wilkami Morskimi- ponownie będzie to drużyna ulokowana niżej w tabeli, ale tą wyższość będzie trzeba udowodnić.