Od słupskiego AZS-u do drużyny Plus Ligi. Wywiad z Jakubem Kowalczykiem.

Dnia 26 maja br. w Warszawie środkowy Jakub Kowalczyk podpisał roczny kontrakt ze stołecznym AZS-em, czego mu ogromnie gratulujemy! Z racji tego, iż nowy nabytek trenera Bednaruka swoją karierę sportową zaczynał w rodzinnym Słupsku, nasza redakcja chciałaby przybliżyć Wam Jego postać. Uważamy, że jest to świetny przykład tego, że mieszkając w stosunkowo niewielkim i wydawałoby się również mało perspektywicznym mieście, można osiągnąć wiele własną, ciężką pracą i spełniać swoje marzenia.

Urodzony 26 czerwca 1986 roku w Słupsku siatkarz w swojej karierze reprezentował barwy już ośmiu klubów m. in. I-ligowych KPS Jadar Siedlce, Pekpol Ostrołęka czy w ostatnim sezonie KS Camper Wyszków. Od pewnego czasu znajdował się w kręgu zainteresowań zarówno zarządu klubu, jak i trenera AZS-u Warszawa. W końcu po ponad roku obserwacji jego poczynań został podpisany kontrakt, a na jesieni, już wtedy 29-letni, środkowy zadebiutuje w najwyższej klasie rozgrywek w kraju Mistrzów Świata.

Jeszcze raz serdecznie gratuluję Panu podpisania kontraktu!

Dziękuję.

Jest Pan teraz na czołowych nagłówkach niemal wszystkich siatkarskich portali! Jakie to uczucie?

Myślę, że nie można popadać w euforię, po prostu zaistniało kilka newsów o moim transferze. Jest to bardzo miłe i zarazem naturalne, gdyż kibice powinni wiedzieć co się dzieje w ich ulubionych klubach.

Jaka była Pańska pierwsza myśl po otrzymaniu propozycji gry w ósmej drużynie ubiegłego sezonu?

Przede wszystkim bardzo się ucieszyłem. Pomyślałem, że to świetna sprawa i czułem, że za długo nie będę się zastanawiał nad podjęciem decyzji.

Cieszy się Pan na współpracę z Pańskim imiennikiem, trenerem Inżynierów – Jakubem Bednarukiem?

No jasne! Mówi się, że to najlepszy trener młodego pokolenia więc myślę, że rozwinę się jako siatkarz.

Jest Panu znane poczucie humoru trenera Bednaruka i jego podejście do zawodników czy raczej będzie to tzw. rzut na głęboką wodę, żeby się do tego przyzwyczaić, oswoić się z tym?

Nie znam osobiście trenera Bednaruka. Wiem tyle, co słyszałem z opowiadań, ale za rok możemy wrócić do tego pytania i powiem coś więcej na ten temat.

Do AZS-u Politechniki Warszawskiej dołączył również Paweł Zagumny uważany za jednego z najlepszych rozgrywających w Polsce. Jak wyobraża sobie Pan swoją współpracę na boisku z tak doświadczonym zawodnikiem?

Przede wszystkim będę skupiał się na swojej pracy i na tym, żeby dobrze wykonywać wszystko to co do mnie należy. Ogólnie przyszły sezon widzę w pozytywnych barwach i już nie mogę się go doczekać.

Jest Pan przykładem siatkarza, który wszystko osiągnął ciężką pracą i uporem. Czy uważa Pan, że może z czystym sumieniem spojrzeć dziś w lustro i powiedzieć „Kropek, chłopie, jestem z Ciebie dumny!”?

Zostawiam takie myśli na koniec przygody z siatkówką. Oczywiście, jestem bardzo zadowolony z tego miejsca, gdzie jestem teraz, gdyż przeszedłem wiele siatkarskich szczebli i wcale nie było łatwo przebijać się coraz wyżej. W każdym razie, zawsze można grać lepiej, skakać wyżej, atakować mocniej, więc podsumowania odłożę na jakiś czas.

Odchodząc na moment od tematu siatkówki, skąd pseudonim „Kropek”?

To jeszcze za czasów reklamy w popularnej stacji telewizyjnej. Hasło brzmiało “przygarnij Kropka”. Wyjechałem z domu na pierwszy w życiu poważny obóz przygotowawczy przed sezonem… I zameldowałem się na miejscu ostatni. Szukano naprędce wolnego miejsca w hotelu i wszyscy krzyczeli “przygarnij Kropka”. To trochę dłuższa historia, ale w skrócie tak to wyglądało…

Pochodzi Pan ze Słupska, któremu daleko do tytułu „siatkarskiego miasta”… Czy dużo trudniej w takich warunkach jest wybić się na tej płaszczyźnie?

Historia Słupska jest związana z siatkówką. Kiedyś był tam bardzo dobry żeński zespół. Ja chcąc trenować siatkówkę na poważnie, musiałem wyjechać z rodzinnego domu w liceum i przenieść się do Piły, gdzie była dobra szkółka młodzieżowa. Była to trudna decyzja, ponieważ musiałem opuścić moich bliskich i przyjaciół. Oprócz szkoły miałem codzienne treningi. Musiałem bardzo się pilnować, żeby dawać radę na obu płaszczyznach. Jednak jak widać opłacało się i myślę, że nie należy bać się takich sytuacji. Tak wyglądały moje początki.

Uważa Pan, że w środowisku siatkarskim istnieje tylko jeden przepis na sukces? Czy może decydują o tym parametry fizyczne, charakter lub zwyczajne szczęście?

Myślę, że to pytanie można odnieść do całego życia. Jeśli ktoś wie na czym mu zależy, wkłada w to serce i ciężko na to pracuje… Rezultaty przyjdą prędzej czy później. W sporcie zawodowym bardzo ważny jest charakter, gdyż jest wiele trudnych chwil w których nie można “odpuszczać”. Oczywiście ważne jest też szczęście i to, żeby czasem znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. Jeśli ktoś ma cel i mocno w niego wierzy to nie ma siły, żeby go nie osiągnąć.

Ma Pan jakieś plany na wakacje? Wyjazd w ciepłe kraje, czy może chwila relaksu nad polskim morzem?

Mieszkam w Czystej, więc tam na pewno spędzę dużo czasu. Najchętniej to w ogóle bym się nie ruszał z tego miejsca przez całe wakacje, choć na pewno nie odmówię sobie wyjazdu w cieplejsze miejsce. Nie znam jeszcze dokładnej destynacji, ale na pewno na taki wyjazd też się zdecyduję.

Dziękuję za poświęcony czas i życzę owocnego sezonu w Plus Lidze!

Dziękuję również, to miłe.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment