Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczyna. Miała bardzo ambitne plany na przyszłość. Chciała zostać szanowanym, wygrywającym wszystkie sprawy prawnikiem, a może nawet sędzią. Jednak los chciał, że w liceum dostała się do klasy matematyczno-fizycznej. Zdecydowała więc, że zostanie nauczycielką matematyki. Poszła jednak na kierunek ,,ochrona środowiska” i teraz pracuje w salonie piękności jako manicurzystka. Musi też szukać dobrego prawnika, bo rozwodzi się z mężem.
Historyjka wyssana z palca. Ale czy w ostatnim czasie większość z nas, nastolatków lub wczesnych dwudziestolatków, nie miewa takich właśnie scenariuszy w głowie? Boimy się, ponieważ nasza przyszłość zaczyna zależeć od nas samych, zaczynamy mieć coraz większą władzę nad własnym życiem. Na początku wydaje się to być dobrą opcją. Rodzice już nie mówią nam, w co się ubierać, co jeść, do jakiej szkoły iść. Ale po pewnym czasie zaczynamy żałować, bo wina za podjęcie złej decyzji spocznie na nas. I karą może być życie, które odbiega od naszych wcześniejszych fantazji, a zbliża się do koszmaru. Jednak jest to bardzo czarny scenariusz, który wcale nie musi się spełnić. Może ktoś z nas pójdzie na filozofię, wymyśli nową teorię stworzenia świata i znajdzie zwolenników na całym świecie. Ktoś może otworzy szkołę jazdy, która rozsławi się na całe województwo lub Polskę. A ktoś może zwyczajnie wygra w totka i będzie żył jak król. Tego nie wiemy i właśnie tego, co nieznane, boimy się. Nie możemy, więc pozostawić wszystkiego losowi i musimy wziąć się za podejmowanie decyzji. Jednak tu przychodzi kolejne pytanie: jak to zrobić?
Sama miałam z tym ogromny kłopot. Od zawsze twierdziłam, że najważniejsze jest robić to, co się lubi, bo taka praca w końcu przyniesie efekty i zadowolenie. Tak myśląc, poszłam na biol-chem, który miał dać mi możliwość pójścia na wymarzoną psychologię. W tym momencie wszyscy parskali śmiechem. „Jak to psychologia? Po tym nie ma roboty!” „Może jednak się zastanów. Jak później utrzymasz rodzinę?” I wiele innych podobnych pytań. To podkopało moją pewność co do kierunku i zaczęłam szukać innych opcji. W ciągu trzech lat liceum zmieniałam zdanie niezliczoną ilość razy. Psychologia, kosmetologia, medycyna, znowu psychologia, stomatologia, zarządzanie, dziennikarstwo, AWF, znowu psychologia, różne filologie, i tak w kółko. Naprawdę miałam mnóstwo pomysłów i coraz mniej czasu. I jak tu wybrać? Pytałam wielu ludzi. Chodziłam na testy zawodowe, które miały pomóc, nadać kierunek poszukiwaniom. Niewiele jednak dały. Każdy doradzał mi co innego, ponieważ każdy ma inne zdanie na ten temat i sądzi według siebie. Jeśli ktoś lubi to, co robi i udaje mu się przy tym dobrze zarobić, powie, żeby iść za głosem serca. Jeśli ktoś robi, coś okropnie nudnego, ale może pozwolić sobie na wakacje na Madagaskarze, powie, żeby iść w pożądanych, dobrze płatnych kierunkach. Znowu więc nasuwa się pytanie: JAK WYBRAĆ?
Odpowiedź nie jest łatwa i ja niestety też jej nie udzielę. Mogę jedynie powiedzieć, że nadtym trzeba pomyśleć. Więc jeśli ktoś faktycznie miał ostatnio lub będzie miał niedługo problem z wyborem, np. liceum, technikum, studiów, pracy, niech usiądzie sobie i popatrzy na wszystkie możliwe opcje tylko i wyłącznie przez pryzmat siebie. Co mi pasuje, co lubię, co mi zapewni spokojną przyszłość pod względem finansowym, w czym się spełnię. Można posłuchać rad innych, ale inni nie wiedzą, co tak naprawdę w nas siedzi i czego oczekujemy od życia. Nie można oddawać się w ręce losu. Los lubi z nas kpić w najmniej oczekiwanych momentach. Wtedy jedyne, co nam zostaje, to narzekać na swoje wcześniejsze decyzje i mówić, jakim głupim się było. Musimy więc postępować tak, by móc odważnie spoglądać w przeszłość i być zadowolonym z naszych decyzji. A to, jaka decyzja zadowoli nas samych, wie tylko każdy z osobna.