Wśród ludzi to akcja redakcji MiM Ostrowiec Św. To wywiady ze zwykłymi-niezwykłymi ludźmi, z pasją, którzy dążą do realizacji postawionych sobie celów. Czymś się wyróżniających.
Pani Beata Oczkowicz pełni funkcję wiceministra obrony w MON. Jest niesamowitą osobą. Zapraszamy do niezwykłego wywiadu z tą Panią.
Jak na Panią wpływa piastowanie tak wysokiego stanowiska, jakim jest wiceminister MON? Jest to ciężka praca? Jakie są jej zalety, a może znajdą się i wady?
Całkiem niedawno , bo 5 lat temu , gdybym spotkała wiceministra, zapewne uważałabym to, za coś wyjątkowego . Teraz jestem z drugiej strony i często spotykam się z ludźmi. Podobnie jak byłam wicewojewodą, tak i teraz, praktycznie każdy może się ze mną umówić w Ministerstwie albo w naszym województwie, zwyczajnie na kawie w kawiarni. Oczywiście w miarę mojego luźniejszego czasu, a tego nie ma za wiele. Chcę jednak podkreślić , że według mnie wiceminister to zwyczajny człowiek, mający swoje lepsze i gorsze dni. Może tylko pracujący trochę więcej, bo praktycznie od rana do wieczora. Kiedy inni ludzie jedzą obiad przy rodzinnym stole ja siadam do poczty, a jest jej codziennie sporo, bo do 16.00 to ciągle spotkania związane z praca w ministerstwie, z nadzorem nad jednostkami przyporządkowanymi i z rożnego rodzaju organizacjami społecznymi, samorządowcami, z którymi łączą nas sprawy np. lotnisk .To też udział w obradach Sejmu, Komitetu Stałego Rady Ministrów, rożnego rodzaju zespołów miedzyresortowych dot. m.in. spraw gazoportu, cyberbezpieczeństwa czy wspólnej przestrzeni powietrznej z Litwą.
Zalety to niewątpliwie satysfakcja z tego , że mam wpływ na realizację ważnych spraw z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski. Pod moim bezpośrednim nadzorem jest Zakład Inwestycji Organizacji Traktatu Północno- Atlantyckiego, realizujący inwestycje dla potrzeb sił wzmocnienia NATO , które służą również naszemu wojsku. Nie chwalę się, ale odkąd jestem w MON inwestycje te nabrały przyspieszenia, co zostało zauważone również w Brukseli i przekłada się bezpośrednio na przyznanie środków wspólnych NATO na nowe inwestycje . Takie efekty dają mi siłę napędową do dalszego działania.
Kiedy przyszłam do ministerstwa, co jakiś czas na moje biurko przychodziło pismo ze Sztabu Generalnego, że jakaś inwestycja jest bardzo oczekiwana i żeby zwrócić na nią szczególna uwagę, dzisiaj dostaję pisma z generalskim, czyli powściągliwym, ale jednak dziękuję i to jest coś, co zawsze lubiłam – namacalny efekt dobrego działania. Oczywiście bez dobrej załogi, która realizuje dla mnie te zadania, nie byłoby to możliwe.
Wady – wady wytyka mi mój mąż Robert, który przypomina mi, że brał ślub z Beatą a nie ministrem i domaga się wpisania do kalendarza spotkań sobotnio – niedzielnych :-). To niestety jest bolączką osób publicznych. Dobrze, że dzieci mam już dorosłe .
Jak wiemy, obecna jest Pani na wielu lokalnych piknikach. Skąd takie zainteresowanie? To polecenie “od góry” czy własna inicjatywa?
Lubię przebywać z ludźmi. Jestem tam, gdzie ktoś mnie zaprasza, a właściwie staram się być, bo czasem spotkań jest kilka w rożnych miejscach i w tym samym czasie. Priorytetem są dla mnie uroczystości wojskowe w całej Polsce, czyli np. święta jednostek wojskowych, obchody Dnia Weterana, następnie uroczystości rocznicowe, związane z historią polskich dróg do odzyskania niepodległości, bo kombatantom, którzy walczyli abyśmy mogli dzisiaj żyć w wolnej Polsce należy okazywać bezwzględny szacunek. Jestem również na różnego rodzaju piknikach, staram się wówczas przekazać kilka albumów o wojsku lub historycznych, na rożnego rodzaju konkursy. Po pierwsze w celu krzewienia patriotyzmu wśród głównie młodego pokolenia naszych następców, po drugie w celu budowania pozytywnego wizerunku naszych żołnierzy i służby wojskowej, również zachęcając do służby zawodowej czy w ramach NSR. Zresztą, organizuję również lekcje o wojsku w szkołach. Najbardziej lubię spotykać się z młodzieżą szkół podstawowych, bo oni lubią zadawać pytania a w tych spotkaniach z wojskiem właśnie o to chodzi. Gimnazjaliści gdzieś tracą tą odwagę i otwartość, wstydzą się przed kolegami. A liceum to już konkretne pytania nt. służby i tematu “jak można zostać żołnierzem, jakie wymagania trzeba spełnić”. To już prawie dorośli ludzie myślący coraz bardziej o swojej przyszłości, ale też czujący więzi z Polską i to trzeba w nich pielęgnować.
Widzieliśmy też Panią w Szkole Liderów Politycznych PAFW. Proszę nam opowiedzieć o tym przedsięwzięciu.
Kiedy Pani ze Szkoły Liderów zadzwoniła do mnie, prosząc o spotkanie ze słuchaczami szkoły, powiedziałam – czemu nie . Jedyną przeszkodą mogły być procedury związane z wprowadzeniem dużej grupy ludzi na teren Ministerstwa, ale okazało się, że jest to możliwe, tyle, że trwa chwilę. Miałam mówić o sytuacji bezpieczeństwa Polski, jednak pomyślałam, że jest to temat na tyle omawiany publicznie, że byłby dość nudny. Postanowiłam opowiedzieć o tym, co może robić w ministerstwie obrony kobieta, inżynier budownictwa, która wcześniej oprócz studium wojskowego na studiach, nie miała styczności z wojskiem i mężczyznami w mundurach. A proszę mi wierzyć, na początku łatwo nie było. Wojsko mówiło o mnie “blondyneczka sikoreczka” przyszła na chwilę, damy radę, tymczasem to ja daję radę już trzeci rok. Na spotkanie zaprosiłam również Dowódcę Generalnego Sił Zbrojnych gen.Różańskiego, który miał mówić o zmianach w systemie kierowania i dowodzenia, tymczasem przekazał swoje spostrzeżenia dot. roli i ważnych cechach lidera w wojsku, czasem w bardzo trudnych uwarunkowaniach. O podsumowanie należałoby zapytać uczestników spotkania.
A skąd się wzięło Pani zamiłowanie do wojska? Kobieta w mundurze to chyba niecodzienny widok?
Jedyny mundur jaki posiadam i noszę, oczywiście nie w ministerstwie, to strażaka ochotnika. Mimo ukończenia rocznego studium wojskowego na 3 roku politechniki, nie mam stopnia wojskowego, bo taki nie był już wówczas nadawany. Mundur wojskowy, polowy, zakładam jedynie, kiedy jestem w Afganistanie, a to ze względów bezpieczeństwa, swoich i żołnierzy, którzy ochraniają każdego ministra, który przyjeżdża na misję. Wówczas, wśród żołnierzy jestem jak oni. Kiedyś usłyszałam pytanie, zadane przez żołnierza: “jak się pani czuje, jako szeregowiec?” Czułam się normalnie, bo każdy, nawet szeregowiec, ma jakieś ważne przypisane zadanie do realizacji w tej wielkiej machinie, jaką są Siły Zbrojne RP, a mądrość i doświadczenie nie są jedynie domeną mężczyzn z lampasami. Jak wiemy kobiet generałów jeszcze nie ma.
Przejdźmy do Pani osoby. Kim jest na co dzień Beata Oczkowicz, jakie ma hobby, pasje i zainteresowania? Co robi w wolnym czasie?
Jeszcze kilka lat temu zajmowałam się inwestycjami gazowniczymi. Mówiłam wtedy, że łatwo nie jest z realizacją, a to ze względu na trudności w przejściu przez teren prywatny, załatwieniu zgód, negocjacjach odszkodowań. Kiedy dostałam propozycję zostania wicewojewodą, pomyślałam, może pora trochę zmienić zakres pracy, jednak po roku zobaczyłam, że brakuje mi adrenaliny i widocznych, namacalnych efektów mojej pracy. Dlatego, kiedy przyjechałam na pierwszą i ostatnią zresztą rozmowę z Ministrem Obrony w sprawie mojej ewentualnej pracy, kiedy usłyszałam, że będę odpowiadała za realizację inwestycji wojskowych, odpowiedziałam po 5 minutowym namyśle – tak!
Prywatnie niestety nie jestem miłośniczką kuchni, ale lubię mieć wszystko poukładane, nawet w mojej torebce. Wolę jednak naprawić gniazdko elektryczne niż upiec ciasto. Mój mąż ma nadzieję, że kiedyś to się zmieni, ja też mam nadzieję, że na emeryturze 🙂
Moje hobby to gra w badmintona, jazda na rowerze, lubię też taniec. Najbardziej podoba mi się nasz ludowy i irlandzki. W wolnych chwilach lubię zaglądać do filharmonii, ale ponieważ tych chwil jest niewiele a teraz ładna pogoda, lubię spędzić czas na leżaku w moim małym ogródku, o który dba mój Robert. Grillujemy w nim rodzinnie, kiedy przyjadą dzieci lub z przyjaciółmi.
Luźniejsze wieczory, kiedy nie mam nic do przygotowania na następny dzień, wykorzystuje na czytanie książek biograficznych o ludziach, o wyjątkowych charakterach, którzy mieli wpływ na dzieje świata, kobietach i mężczyznach, o coachingu, psychologicznych, z przemyśleniami. Kiedyś szyłam sobie ubrania i robiłam biżuterię, teraz brakuje mi czasu.
Dodam jeszcze, że ciągle pozostałam tą samą osobą, którą byłam 5 lat temu. Czyli wymagającą w pracy od innych, ale przede wszystkim od siebie, narzucającą sobie pewien rytm pracy i cele, jednocześnie po pracy zwyczajnym człowiekiem, z którym można o wszystkim porozmawiać, wspólnie pożartować. Jest taka piosenka: “skąd cię wiedzie droga – zapamiętaj”. Każdy , kto idzie “na górę”, powinien mieć z tyłu głowy życiową prawdę, że będzie wracał kiedyś tą samą drogą i spotykał tych samych ludzi, i warto, aby ludzie mówili: “ten gość, ta kobieta, byli w porządku”. Dzisiaj, kiedy spotykam ludzi, którzy kiedyś pracowali z moim śp tatą i słyszę od nich, że “Rysiek był w porządku” czuję dumę, że Rysiek to mój ojciec.
Dziękuję za rozmowę.