Mamy czwartek, 4 lutego. Emocje po europejskim czempionacie pomału opadają. A co działo się równo 9 lat temu? Ano Polska walczyła w finale mistrzostw świata z Niemcami. Przegraliśmy… Ale! Był to pierwszy tak znaczący sukces od lat, który jednocześnie przypomniał nam, że istnieje coś takiego jak piłka ręczna.
Dziewięć lat to wcale nie tak dużo, ale jednak wystarczająco, by dostrzec ogromne zmiany. Swego czasu reprezentacja do ostatniej chwili nie miała koszulek, więc zawodnicy trenowali w tych klubowych, na zgrupowania dojeżdżano własnymi autami, rodzima liga kompletnie nie liczyła się Europie – co by nie mówić, nie było łatwo. Nazwiska takie jak Szmal, Lijewski czy Jurecki niewiele komukolwiek mówiły. Aż pewnego dnia pojawił się człowiek o imieniu Bogdan Wenta, niegdyś znakomity zawodnik, od 2004 roku trener, który ze cel obrał sobie odbudowanie polskiej reprezentacji. Dowodem sukcesu jego misji były właśnie mistrzostwa świata z 2007 r.
Faza grupowa. Sensacja! Polska wygrała wszystkie trzy spotkania. Na pierwszy ogień poszła Brazylia (27:22), później była Argentyna (29:15), a na samym końcu najbardziej niespodziewane zwycięstwo nad gospodarzami – Niemcami (27:25). To nie mogło być dziełem przypadku. W tym momencie nasza reprezentacja stała się groźnym przeciwnikiem dla każdego. No prawie… zimny prysznic przyszedł w pierwszym meczu II rundy. Francuzi rozbili Polaków aż 31:22. Nie złamało to jednak podopiecznych Bogdana Wenty. Otrzepali się i po drodze pokonali Islandię, Tunezję oraz Słowenię, awansując do ćwierćfinału z pierwszego miejsca.
Rywalem Polaków na tym etapie była Rosja. Już wtedy szczypiorniści lubowali się w nerwowych końcówkach, wobec tego zwycięstwo jednym oczkiem (28:27) zapewnili sobie tuż przed gwizdkiem. Zapanowała wielka radość – przed Biało-czerwonymi otwierała się walka o medale! Prawdziwy horror miał jednak dopiero nadejść…
Półfinał Polska vs. Dania. Co to był za mecz! Na trybunach komplet widzów – 13050 osób. Nerwy od początku do końca, prowadzenie zmieniało się co chwilę. Aby wyłonić zwycięzcę, potrzebne były aż dwie dogrywki. W naszej bramce cuda wyprawiał Adam Weiner, który zastąpił bohatera poprzednich spotkań – Sławomira Szmala. W drugiej połowie zaliczył serię 4 obronionych rzutów z rzędu, a jego obrona na 40 sekund przed końcem regulaminowego czasu dała Polakom szansę na remis. W obronie Krzysztof Lijewski i Rafał Kuptel skutecznie uprzykrzali życie Duńczykom. Marcin Lijewski po raz kolejny rozegrał świetne zawody, kilkukrotnie wyciągał naszą drużynę z opresji. Do dogrywki nie doszłoby, gdyby nie bramki zdobywane przez Karola Bieleckiego, Mariusza Jurasika i Grzegorza Tkaczyka – to oni, poobijani, często niemalże po walce w parterze wyrwali nam to zwycięstwo. Cud nad Wisłą! Polska wygrywa z Danią 36:33 i awansuje do wielkiego finału!
4 lutego, 16.30, Kölnarena w Kolonii. Apetyty na medal na złoto są ogromne. Niestety Niemcy od początku spotkania nieznacznie prowadzą i nie pozwalają naszym graczom na rozwinięcie swych skrzydeł. Polacy starają się, walczą, ale tego dnia gospodarze byli po prostu lepsi. Wynik: 29:24. Porażka boli…
Koniec końców Biało-czerwoni wywalczyli srebrne medale. Ogromny sukces! Po części także niedosyt, wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, a złoto było na wyciągnięcie ręki. Tym razem jednak wynik stanowił drugorzędną sprawę. Może piłkarze jeszcze o tym nie wiedzieli, ale w tamtym momencie nastąpiło swego rodzaju zmartwychwstanie piłki ręcznej w Polsce! Przez 25 lat nasza drużyna rzadko kiedy awansowała do wielkich turniejów, a nawet jeśli, to zajmowała miejsca w ogonie stawki. A tu nagle srebro! Po tych mistrzostwach pojawiło się zainteresowanie mediów, sponsorzy gotowi byli zainwestować w tę dyscyplinę, a kibice z coraz większą chęcią siadali na trybunach i przed ekranami telewizorów, by dopingować swoich nowych ulubieńców. W kraju coraz prężniej rozwijała się liga. Vive Tauron Kielce i Wisła Płock zaczęły pojawiać się na europejskich salonach. Słowem – piłka ręczna zaczęła żyć. Gdyby nie zawody w Niemczech, Polska nie organizowałaby tegorocznych mistrzostw Europy, piłkarze wciąż trenowaliby w klubowych koszulkach, a o ich istnieniu prawdopodobnie wiedzieliby tylko naprawdę zagorzali fani szczypiorniaka. Teraz Biało-czerwoni przynoszą nam sukcesy (brąz na MŚ w Katarze) albo zawodzą mimo pokładanych w nich nadziei (tegoroczny czempionat), ale jedno jest pewne: w końcu mamy reprezentację z prawdziwego zdarzenia.
Drogę, jaką przebyli Polacy, by znaleźć się w finale, możecie zobaczyć tutaj.
Skład reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w Niemczech 2007
1 | Sławomir Szmal | ||||
2 | Zbigniew Kwiatkowski | ||||
3 | Krzysztof Lijewski | ||||
4 | Patryk Kuchczyński | ||||
5 | Mateusz Jachlewski | ||||
6 | Grzegorz Tkaczyk | ||||
8 | Karol Bielecki | ||||
9 | Artur Siódmiak | ||||
11 | Damian Wleklak | ||||
13 | Bartosz Jurecki | ||||
14 | Mariusz Jurasik | ||||
15 | Michał Jurecki | ||||
16 | Adam Weiner | ||||
18 | Rafał Kuptel | ||||
19 | Tomasz Tłuczyński | ||||
22 | Marcin Lijewski |
źródło zdjęcia: bi.gazeta.pl