BDP #41 Z kim polscy piłkarze spotkają się po rozgrywkach fazy grupowej?

DSC0335

Jutro czeka nas kolejne wydarzenie w Paryżu, oby kojarzyło nam się pozytywnie. Stolica Francji ostatnimi czasy omawiana przez całą Europę była z powodu zamachów terrorystycznych, przez bardziej zainteresowanych zagrożeniami w związku ze zmianami klimatycznymi ze szczytem ONZ, a fanom futbolu już dzisiaj kojarzy się z losowaniem grup Euro 2016. Nie mówiąc o dniu jutrzejszym.

Zapomnieliście już, jak to jest wyczekiwać na to, z kim zmierzy się polska reprezentacja w fazie grupowej międzynarodowego turnieju, prawda?  To gdybanie, a na kogo by tu trafić, żeby nie śpiewać „nic się nie stało”, a jaka by tu była grupa śmierci…

O dziwo ta grupa śmierci łączona jest w niejednych zagranicznych mediach z… uwaga, Polakami! Jeszcze półtora roku temu podopiecznych Adama Nawałki miało się u nas za siewców wstydu, a teraz wszyscy rozpływają się w zachwytach nad naszymi piłkarzami. Ach, ci kibice na dobre i na złe!

Jesteśmy w trzecim koszyku, czyli według UEFA jest ponad połowa drużyn lepszych od naszej. Oczywiście nie musi to polegać na prawdzie, bo nie byłbym pewien, czy drużyny z drugiego koszyka takie jak Austria, Ukraina, a nawet Rosja są na pewno od nas mocniejsze. Osobiście przyznam, że chciałbym, aby Polacy trafili na którąś z tych dwóch ostatnich wymienionych reprezentacji. To byłyby bardzo ciekawe sąsiedzkie pojedynki.

Wyjście z grupy jest celem minimum, jak dziwnie by to nie brzmiało. Z sześciu (dobrze, że nie dziesięciu od razu) grup wyjdzie szesnaście drużyn, co oznacza, że awansować można, zajmując nawet przedostatnią – trzecią lokatę w przydzielonym zestawieniu. Więc poważne rozgrywki zaczną się tak naprawdę od 1/8 finału turnieju o mistrzostwo Europy.

A jeśli i tamten pułap okaże się za wysoki, wtedy na aktualności nie straci dowcip (o którym przypomniał tygodnik “Piłka Nożna”) brzmiący dokładnie tak – „Z kim polscy piłkarze spotkają się po rozgrywkach fazy grupowej? Z polskimi kibicami na Okęciu”. 

Zawsze lepsza taka wersja niż dosadniejsze stwierdzenie, że „Polscy reprezentanci są jak jądra. Biorą udział, ale nie wchodzą”.

***

I Legia, i Lech poza Ligą Europy. To i tak na wyrost, bo to dopiero faza grupowa była, a co tu dopiero mówić o fazie pucharowej rozgrywek.

We wtorek podczas spotkania z Pawłem Zarzecznym w ramach cyklu zajęć dziennikarskich usłyszałem od niego coś, co idealnie pasuje do kwestii polskich piłkarzy grających w mimo wszystko najlepszych rodzimych drużynach. „Ci panowie WYKONUJĄ ZAWÓD PIŁKARZA. Piłkarzem to może być Rooney, może być Messi. Ale nie Brzyski czy Guilherme, który potyka się o własne nogi”.

Oczywiście, fajnie było myśleć po ostatnich dwóch tygodniach, że Legia może jakimś cudem wejdzie do 1/16 finału, ale po co tu się oszukiwać? Nie miejmy żadnych złudzeń.

A Lech wcale nie lepszy, mimo że za sprawą Jana Urbana zespół zaczął grać lepiej. Ale co z tego, jeśli taki stan rzeczy potrwa z rok, a później zostanie przez kogoś zastąpiony, bo panowie piłkarze będą mieli dosyć trenera? A pan Urban znów po takim obrocie spraw pewnie obejmie warszawską Legię, po tym jak byli na Ł3, mieli z kolei dość Stanisława Czerczesowa. I tak w kółko trenerska karuzela się kręci.

W czwartek zapytałem kolegę Rosjanina – fana CSKA Moskwa, jak tam przewiduje rosyjskie drużyny w Lidze Europy. Siergiej odparł, że oni się tymi rozgrywkami raczej w ich kraju nie interesują…

Cóż, mają co oglądać po prostu. Zenit Sankt Petersburg rozgromił w Lidze Mistrzów grupę z mistrzem Belgii, hiszpańską Valencią, francuskim Lyonem. Podczas gdy my warszawianie, nie posiadaliśmy się ze szczęścia, jak dwa tygodnie temu ledwo co pokonaliśmy mistrza Danii. Można rzec oczywiście, że piłkarze Zenitu są przepłacani, jednak patrząc na grę Wojskowych, można dojść do takiego samego wniosku. Tylko efekt zgoła inny…

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment