Dzisiaj wreszcie zebrałam się w sobie i postanowiłam napisać Wam o tym, co nurtuje mnie już od dłuższego czasu, a dotyczy mojego pięknego i tak bardzo klimatycznego miasta Hrubieszowa. Chodzi mi tu o kamieniczki, kiedyś tak piękne, dzisiaj już stare i zniszczone…
Kamieniczki te znajdują się w samym centrum miasta-Śródmieściu. Powinny zatem pełnić funkcję reprezentacyjną, nieprawdaż? Niestety ten skarb do dziś dnia pozostaje w opłakanym stanie – szare, odrapane, z oblazłym tynkiem i widocznymi cegłami. Niektóre owszem, są odnowione – lokale w nich pełnią od XIX wieku tę samą funkcję, mianowicie są sklepami. Według mnie nie jest to jednak właściwy sposób ich zagospodarowania. Nie neguje tu tych, którzy powzięli się tego zadania, wręcz przeciwnie cieszę się, że ktoś zechciał zadbać o ich wygląd. Jednak klimat tych kamieniczek nie zachował się pod warstwą farby. Ale może zacznijmy od mojego ulubionego początku.
Przenieśmy się teraz do początków XIX wieku. W Hrubieszowie wciąż żyją przedstawiciele trzech kultur – Polacy, Żydzi i Ukraińcy, miasto rozwija się a handel, którym zajmują się rzecz jasna starozakonni, kwitnie. Koło murowanych kamienic i rynku zbudowane zostają sukiennice wzorowane na wschodnich bazarach, należą one do dzielnicy żydowskiej. Powszechnie zwane są one Sutkami, bo właśnie o nie i jej kamienice właśnie się rozchodzi.
Nie ulega wątpliwości, że Sutki są jednym z tych miejsc, które tworzą ten niezwykły klimat Hrubieszowa. Niestety na początku XX wieku nasze sukiennice uległy pożarowi. A potem przyszli Niemcy. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, jakie były relacje niemiecko-żydowskie, powiem tylko jedno – po II wojnie światowej hrubieszowscy Żydzi przestali zupełnie istnieć. Co więc z zabudowaniami? Oczywiście po części zostały zburzone, na ich miejscu stoją dzisiejsze bloki. Na szczęście nie wszystko runęło – Sutki i kamienice obok wciąż stoją, a przechodząc obok nich można poczuć ten niezwykły, orientalny klimat, jaki panował tu w XIX wieku.
Gdyby budynki i ta jedna, wąziuteńka uliczka zostały poddane rewitalizacji ucieszyłyby oko nie jednego człowieka. Zwykli mieszkańcy zyskaliby powód do dumy, sympatycy prawdziwą gratkę, a turyści jeszcze chętniej odwiedzaliby miasto znane z wielokulturowości, echa dawnych lat i tego (wiem, że się powtarzam) NIEZWYKŁEGO klimatu. Jednak jak na razie kwestia ta pozostaje tylko w sferze marzeń…