Za wcześnie by nowemu trenerowi stawiać pomnik. Jednak bezproblemowy awans, a przede wszystkim styl i jakość gry polskiej kadry, muszą napawać optymizmem. Dujszebajew nie zrewolucjonizował reprezentacji. Debiutujący na ławce biało-czerwonych Kirgiz jedynie zeschematyzował grę i wydaje się, że szuka odpowiedzi na właściwe pytania.
Środek skrojony na miarę
Priorytetowym zadaniem Talanta Dujszebajewa było rozwiązanie kwestii środkowego rozgrywającego. Udało się. Pod nieobecność Mariusza Jurkiewicza faworytem do obsadzenia tej pozycji (za sprawą naleciałości z kadencji poprzedniego trenera) pozostawał Michał Jurecki. Nowy selekcjoner zaskoczył niemal wszystkich. Najbardziej naszych piątkowych rywali, Macedończyków. Kirgiz kreowanie gry powierzył nominalnemu skrzydłowemu – Przemysławowi Krajewskiemu. Ten ze swojej roli wywiązał się znakomicie. Cztery bramki, asysta, dwa wywalczone karne, tylko w starciu z Macedonią. Przeciwko Chile nie wystąpił, błysnął ponownie z Tunezją. Krajewski imponował przebojowością i zdecydowaniem.
Tezę posuchy na środku rozegrania Dujszebajew obalił jeszcze dobitniej. Niczym królika z kapelusza Kirgiz wyciągnął Łukasza Gieraka, wydawać by się mogło ligowego przeciętniaka. Kolejny eksperyment Dujszebajewa zakończony sukcesem. Obecność Gieraka na parkiecie nie obniżała poziomu gry, a wręcz wzmacniała siłę rażenia rzutem z dystansu. W starciach z Tunezją i Chile gracz Pogoni Szczecin do bramki rywali trafił cztery razy, dołożył kolejne cztery asysty.
Zawiódł natomiast Piotr Masłowski. Po dwóch bezbarwnych występach nie zmieścił się w kadrze na mecz z Tunezją. By wywalczyć bilet do Rio, reprezentant Azotów Puławy musi znacznie podnieść swoje notowania w oczach nowego trenera. O miejsce u boku Jurkiewicza w olimpijskim składzie walka będzie niezwykle zacięta.
Atak w (prze)budowie
Beztroska fantazja i spontaniczność gry w ataku ery Bieglera przeminęły. Zastąpiła je taktyka. Taktyka ponad wszystko. Jak mówi sam trener, biało-czerwoni zaprezentowali jedynie trzy, może cztery rozwiązania taktyczne spośród dziesięciu planowanych na Rio. Uwolnienie Michała Jureckiego ze środka rozegrania pozwoliło wykorzystać jego dynamikę na lewej połówce, organizując akcje w taki sposób, by ten w pełni biegu mógł rozdzierać defensywy rywali. Kiedy na boisku pojawiał się zaś Karol Bielecki, serie zasłon umożliwiały mu oddawanie atomowych rzutów. Bielecki świetnie czuł się także na siódmym metrze. Na 14 egzekwowanych karnych przez biało-czerwonych 13 zakończyło się bramką.
Powiedzieć, że Polacy zaczęli grać szybko, to nie powiedzieć nic. Co czwarta bramka naszych reprezentantów na gdańskim turnieju była efektem kontry bądź szybkiego ataku w drugie tempo. Nie wszystko jednak układało się po myśli trenera. Szwankowała skuteczność, zwłaszcza wśród zawodników leworęcznych. Martwią fatalne statystyki Michał Daszka oraz Michała Szyby (obaj 1/6 z Tunezją). Nie wystrzegliśmy się wielu prostych błędów, pojawiły się też przestoje. Największy, bo prawie dziesięciominutowy, przypadł na mecz z Macedonią. Nie najlepiej funkcjonuje także gra ze skrzydłowymi. To staje się już symbolem naszej kadry. W ataku pozycyjnym skrzydłowi byli w zasadzie bezrobotni. Z Macedonią w taki sposób zdobyliśmy zaledwie jedną bramkę, autorstwa Adama Wiśniewskiego. Nieco lepiej biało-czerwoni współpracowali z kołowymi. 5 bramek Bartosza Jureckiego w starciu z Tunezją to bardzo przyzwoity wynik.
Talant Dujszebajew z przytupem rozpoczął przebudowę polskiej ofensywy. To będzie proces długotrwały, a optymalny kształt ma wykrystalizować się dopiero na czas Igrzysk. Patrząc jednak na efekty zaledwie tygodniowej serii treningów, można być w dobrej myśli.
Obrona na 1000 sposobów
Zaczęło się od starego i dobrze znanego 6-0 z Macedonią. Jednakże w nowym wydaniu – z Mateuszem Kusem w sektorze centralnym. Debiutujący z orzełkiem na piersi Kus zagrał nadspodziewanie poprawny turniej. Znakomicie wyglądał w parze z Michałem Jureckim. Jakość obrony spadała dopiero gdy partnerowali mu Piotr Chrapkowski lub Kamil Syprzak. To nie jedyna zmiana w tym systemie obrony. Na stałe już skrzydłowi wypchnęli rozgrywających na skraj bloku defensywnego, wściekle wychodząc i atakując groźnych z dystansu rywali. Rolę „plastra” wzorowo pełnił Adam Wiśniewski.
Odważniej Polacy zagrali już przeciwko Chile, prezentując dynamiczną i płynnie zmieniającą się obronę. Znów ryzyko się opłaciło. Efektem osiem przechwytów, które z łatwością zamienialiśmy na kontry. To również ważny element, z którym polska reprezentacja boryka się od lat. Starcie z Tunezją natomiast prawie w całości spędziliśmy w ustawieniu 5-1. Wyżej ustawiony został Mateusz Jachlewski, znany z podobnych obowiązków w Kielcach. Dujszebajew w roli tej testował także Piotra Chrapkowskiego.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, iż jakkolwiek Polacy świetnie radzą sobie z rzutami z dystansu, stawiając skuteczny blok, o tyle problemy sprawiają im szybcy i zwinni przeciwnicy. Problem w domykaniu przestrzeni powstaje z braku właściwej komunikacji werbalnej. Ten element wymaga jednak godzin przepracowanych na treningach. Dujszebajew podczas trzech dni zaprezentował trzy formacje defensywne, czterech obrońców centralnych, grę z zawodnikiem indywidualnie kryjącym rywala i całe spektrum innych możliwości. Pozostaje jedynie wybrać te najbardziej efektywne.
Trener przez duże T
Pracę nowego selekcjonera można porównać do roli dyrygenta. Żyje meczem, wciąż coś poprawia, dąży do absolutnej perfekcji. Daje zawodnikom poczucie wsparcia z ławki, podpowiada, mobilizuje. Wpada w furię, gdy coś nie idzie po jego myśli. Sprawia, że polska piłka ręczna goni świat, realizując założenia gry z lotnym bramkarzem. Pedant, idealista, wizjoner. Trener przez duże T – Talant Dujszebajew.