Wygrałam walkę z anoreksją, wywalczyłam sobie nowe życie! Jeśli mnie się udało – Tobie również się uda – te słowa możemy przeczytać na Fanpage’u Od anorektyczki do zawodniczki Aleksandry Banasiak, która pomaga osobom próbującym wyjść z zaburzeń odżywiania. Motywuje, udziela rad i udowadnia, że z anoreksję da się wygrać. Wybrana przez Ewę Chodakowską na metamorfozę roku, w czerwcu pojawiła się na okładce magazynu Be Active .
Joanna Majkowska: Jak to w ogóle się stało, że popadłaś w anoreksję?
Aleksandra Banasiak: Wszystko zaczęło się dość niewinnie ponad 4 lata temu. Wcześniej odżywiałam się bardzo niezdrowo, jedząc same fastfoody, słodycze i wszystko inne, na co miałam ochotę, nie zwracając uwagi na jakiekolwiek wartości płynące z pożywienia. Mimo to nigdy nie byłam otyła, ponieważ moja waga wynosiła maksymalnie 55 kg. Po moich 18 urodzinach postanowiłam, że coś zmienię w swoim życiu i zmiana dotyczyła właśnie jedzenia. Zaczęłam odżywiać się teoretycznie zdrowo, jadłam 5 posiłków o stałych porach, wyeliminowałam produkty z białej mąki, słodkie napoje czy smażone potrawy. Dzięki takiej zmianie zobaczyłam, że po 3 miesiącach bez większych wyrzeczeń, a nawet z dużo smaczniejszym jadłospisem schudłam 9 kg. Niestety, przyniosło to taki skutek, że owa zmiana bardzo mi się spodobała i nie zaprzestałam kontynuowania swojej diety. Przez 4 lata negatywne skutki takiego stylu odżywiania nawarstwiały się, wręcz można powiedzieć, że niemalże kosztowały mnie życie.
J.M.: Jaki wpływ miała anoreksja na Twoje codzienne życie? Mam na myśli spotkania ze znajomymi itp.
A. B.: Anoreksja dawała mi siłę , która pozwalała mi myśleć, że mam silną wolę, że potrafię wygrywać z pokusami, że jestem zależna sama od siebie. Za każdym razem, gdy odmówiłam sobie jedzenia, dawała mi pewnego rodzaju poczucie wygranej walki w mojej głowie. Stałam się perfekcjonistką, jest to jedna z cech, która wytwarza się u chorej osoby. Wszystko musiało być tak jak sobie to zaplanowałam i nie dopuszczałam myśli, że coś może mi nie wyjść. Byłam uzależniona sama od siebie, a tak naprawdę od choroby. Przez jedzenie o stałych porach organizowałam dzień w taki sposób aby podporządkować go moim posiłkom, tak żebym mogła zjeść je o stałych godzinach. Spowodowało to odsunięcie się od znajomych, ponieważ przestałam się z nimi spotykać ze względu na ciągłe pytania czemu nie jesz? lub namawianie mnie do jedzenia co jeszcze bardziej powodowało moje sfrustrowanie i bunt. To miało skutek również w relacji z rodziną, która chciała mi pomóc, jednak ja każdy ich gest odbierałam jako atak na mnie i jeszcze bardziej nie chciałam jeść.
J.M.: Radykalne obcinanie kalorii ma wpływ nie tylko na sylwetkę, ale także na pracę mózgu. Czy podczas choroby miałaś duże problemy z nauką? Byłaś w stanie się skoncentrować?
A. B.: W moim przypadku zadziałało to w odwrotny sposób, ponieważ nauka stała się dla mnie odskocznia od wszelakich innych czynności podczas, których myślałam o jedzeniu. Jak wcześniej wspomniałam, stałam się ogromną perfekcjonistką a nauka rozgraniczała mi czas od posiłku do posiłku. Finalnie mój przypadek trochę odbiegł od norm przyjętych dla typowych objawów anoreksji. Jednak nie zmienia to faktu, że byłam w tym okresie bardzo senna, apatyczna i brakowało mi chęci do życia i jakichkolwiek innych rozrywek.
J.M.: Kiedy zauważyłaś, że masz problem z jedzeniem? Czy był jakiś przełomowy moment?
A. B.: Przełomowego momentu tak naprawdę nie było, ponieważ sama zdawałam sobie sprawę z powagi mojej choroby, z jej skutków i objawów. Wszystko się zgadzało z opisami, które znajdywałam we wszelakich źródłach. Dlatego miałam świadomość tego, że faktycznie jestem chora, że mam problem z jedzeniem. Jednak nie chciałam z tego rezygnować bo chudość była dla mnie najważniejsza. Zdrowie i moje życie wtedy nie odgrywało dla mnie żadnej roli, dopóki mogłam chodzić i oddychać. Niestety, objawy zaczęły się nasilać z biegiem czasu, co powodowało duże osłabienie. Anorektyczka ma tak przejętą głowę obsesją na punkcie swojego ciała i wyglądu, że nawet w takich momentach nie chce zawalczyć o swoje życie.
J.M.: Postanowiłaś wyzdrowieć i zrobiłaś to bez pomocy lekarzy. Skąd miałaś tak ogromną motywację?
A.B.: Myślę, że kluczową motywacją były studia. Stając się ową perfekcjonistką, nie wyobrażałam sobie faktu, że musiałabym z nich zrezygnować na poczet pobytu w szpitalu. To był pierwszy i najmocniejszy bodziec z zewnątrz, dopiero później po szpitalnej interwencji zaczęłam o tym głębiej myśleć i analizować za i przeciw. W ostateczności chęć zdobycia kolejnego celu w moim życiu pokonała chorobę. Otóż moje marzenie o wysportowanej zgrabnej sylwetce zaczęło realizować się w życiu codziennym. Jedzenie stało się znów przyjemnością a nie przymusem. Jadłam wartościowe produkty, które dawały mi energetycznego kopa, a przede wszystkim kopa do działań i chęci zmian.
J.M.: Podczas wychodzenia z choroby musiałaś zmienić swoje nawyki żywieniowe. Skąd wiedziałaś, jak zmienić swoją dietę? Czerpałaś skądś wiedzę, czy było to raczej instynktowne?
A.B.: Przez anoreksję szeroko poszerzałam wiedzę na temat żywienia, diet i wszelkich przydatnych informacji w zakresie zdrowego odżywiania, nowinek żywieniowych, kończąc na treningach. Moje zainteresowanie było tak ogromne, ponieważ chciałam wiedzieć wszystko, co do najmniejszych szczegółów. Jednak sama nie stosowałam całej tej wiedzy w praktyce, bo mózg chorej osoby mówił coś innego. Fascynował mnie świat dietetyki, przez co moja wiedza osiągnęła poziom, z którego aktualnie jestem bardzo zadowolona i pozwala mi na utrzymanie zdrowego trybu życia. Co więcej, to, czego się nauczyłam i co dalej stosuję w praktyce, mogę przekazywać innym na podstawie własnych doświadczeń.
J.M.: Czy podczas wychodzenia z choroby często pojawiał się w Twojej głowie głos, który mówił, że powinnaś przestać i znów chudnąć? Jeśli tak, to jak sobie z nim radziłaś?
A.B.: Droga wychodzenia z anoreksji jest bardzo długa, kręta i pełna przeszkód. Logicznym jest fakt, że osoba cierpiąca na tę chorobę z dnia na dzień nie zmieni swojego spojrzenia na siebie, świat, a przede wszystkim jedzenie. Były momenty kryzysowe, kiedy mówiłam sobie, że nie dam rady, że już nie chce i zaczynam się źle czuć w swoim ciele (takie były początki), ale za każdym razem miałam w głowie myśl: hola, jak schudnę to zawale studia, wsadzą mnie do szpitala, gdzie będę paść tylko po to, żebym nabrała kilogramów, zaś głową i moim stosunkiem do jedzenia już się nie zajmą . To właśnie stało się moją główną motywacją i powodem chęci do walki z sama sobą. Po pewnym czasie, kiedy już udało mi się nabrać tych parę kilo, ludzie zaczęli mówić mi miłe komentarze, że lepiej wyglądam, że promienieję, że sprawiam wrażenie zdrowszej. W tym momencie uświadomiłam sobie, że chudość wcale nie jest wyznacznikiem piękna i nie chcę wracać do poprzedniego stanu. Choroba zabrała mi 4 lata życia, gwarantuję, że po zdaniu sobie z tego sprawy nikt nie chciałby mieć zabranych kolejnych lat.
J.M.: Czy teraz masz jeszcze takie chwile, gdy myślisz, że powinnaś zacząć się odchudzać?
A.B.: Absolutnie nie. Teraz stawiam na zdrowie, radość, szczęście i sport!
J.M.: W przypadku osób z anoreksją wszystko kręci się wokół jedzenia i kalorii. Czy teraz, kiedy prawidłowo się odżywiasz, wciąż mimowolnie zbyt dużo myślisz o jedzeniu? A może ten problem zniknął?
A.B.: Powiedziałabym, że jest to świadome myślenie o jedzeniu, a nie mimowolne. Aktualnie nie jest to obsesyjne i mogę normlanie funkcjonować, myśląc o tym, co wartościowego zjem. Oczywiście, zdarza mi się odbiegać od tego ciągłego zdrowego jedzenia, bo przecież wszystko jest dla ludzi. Pozwolę sobie raz na jakiś czas na czekoladę czy fast food. Uważam, że ludzie nie powinni popadać ze skrajności w skrajność i sztuką jest znalezienie tego wypośrodkowania.
J.M.: Mówi się, że anorektyczką jest się do końca życia, ale można powiedzieć, że teraz jesteś zdrowa. Czy mimo wszystko anoreksja nadal ma jakiś wpływ na Twoje życie?
A.B.: Szczerze mówiąc anoreksję można porównać do uzależnienia. Moim zdaniem jest ona pewnego rodzaju uzależnieniem i to jak być niepijącym już alkoholikiem. Jeśli raz miało się problem związany z nawykami anorektycznymi, jest to znak, że w jakiś sposób mamy tendencję do kontroli swojego wyglądu, co może odbić się negatywnie na zdrowiu i życiu. Byłe anorektyczki często są osobami, które w dużym stopniu skupiają swoją uwagę na jedzeniu i w ten sposób objawia się ich uzależnienie. Takim przykładem jestem ja. Niestety, choroba jest w moim życiu nadal ale tylko w sferze przeszłych czynności, które zaważyły na moim stanie zdrowia. Nie zawsze wszystko można odbudować i przywrócić do stanu sprzed choroby. Trzeba pamiętać o tym, że anoreksja niesie za sobą również trwałe skutki.
J.M.: Skąd pomysł, żeby założyć stronę na Facebooku Od anorektyczki do zawodniczki?
A.B.: Po roku od mojej metamorfozy postanowiłam dodać zdjęcie i krótki opis na moją stronę prywatną na Facebooku. Post zyskał ogromny rozgłos i zainteresowanie, w tym czasie pisała do mnie ogromna ilość dziewczyn z podobnymi problemami i prosiła o pomoc. Odpisywałam sumiennie na każdą wiadomość tak, żeby wskazać drogę ku prawdziwym wartościom w życiu, a nie ku obłędowi, do jakiego prowadzi anoreksja. Po pewnym czasie, kiedy rozgłos troszkę minął, otrzymałam prywatnego maila od pewnej dziewczyny z zaburzeniami odżywiania, w którym również prosiła o pomoc. Zaczęłyśmy prowadzić konwersację i jej wiadomości naprawdę chwytały za serce, co spowodowało, że ogromnie chciałam pomóc w walce z anoreksją. Starałam się ją motywować, zachęcać do zmiany nawyków, wskazywałam miliony korzyści płynących z bycia zdrowym. Dzięki swojemu doświadczeniu i wiedzy układałam propozycje posiłków, jakie sama stosowałam podczas wychodzenia z choroby. Do tej pory mam wspaniały kontakt i ta dziewczyna jest dla mnie jak siostra. Sęk tej historii tkwi w ty, że udało jej się przytyć aż 8 kg! To jest nie tylko sukces dla niej, ale również dla mnie – dzięki moim poradom da się pomóc. Właśnie ta wiadomość spowodowała, że chciałam pomagać na większą skalę i dlatego pomysł z założeniem fanpage’a wszedł w życie z początkiem czerwca.
Artykuł w ramach cyklu: W pogoni za perfekcją