LŚ: Błyszczący Brazylijczycy, przeciętni Polacy

Tegoroczna edycja I Dywizji Ligi Światowej dobiega końca. Trzy tygodnie zmagań w fazie interkontynentalnej wyłoniły już sześć zespołów, które zmierzą się ze sobą w krakowskiej Tauron Arenie.

Najlepsza, zresztą nie po raz pierwszy, okazała się Brazylia. Udało im się wygrać osiem z dziewięciu spotkań. Podobnie jak Amerykanom, jednak o ich drugiej pozycji zadecydowały przegrane sety (mają o jednego przegranego więcej). Stawkę uzupełniła dobrze grająca Serbia, jak to bywa w ostatnich dużych imprezach – Francja oraz wracające do swojej potęgi – Włochy. Polacy z racji organizacji, swoje miejsce w finałowych rozgrywkach mieli zapewnione.

Jak spisywały się ogólnie zespoły w tegorocznej Lidze Światowej? Na pewno warto wyróżnić tych, którzy wygrali najwięcej. Należy również pamiętać, że nadchodzące Igrzyska Olimpijskie sprawiły, że poziom nie należy do najwyższych. Choć FIVB „ubezpieczyła się” zapisem w regulaminie, by nie grali sami zmiennicy, i tak można było zaobserwować mieszane składy, które często z tymi podstawowymi, niewiele miały wspólnego. Z tego przywileju korzystali właściwie wszyscy trenerzy. Woleli dać odsapnąć większości swoich podstawowych graczy, by ci mogli zagrać lepiej albo już w Final Six, albo kilka tygodni później na najważniejszej imprezie tego roku, czyli Igrzyskach Olimpijskich.

Najlepiej punktującym zawodnikiem został Cwetan Sokołow, najskuteczniejszym atakującym – Wallace De Souza, a blokującym, znany z polskich parkietów – Simon Van De Voorde. Cieszy fakt, że wśród Polaków – to Piotr Nowakowski, wracający po długiej nieobecności, zanotował najwięcej bloków. 17 asów zaserwował Ricardo Lucarelli, a najlepiej odbierał nasz Rafał Buszek. Bezkonkurencyjny w bronieniu, okazał się Jenia Grebennikov, choć w tym rankingu Paweł Zatorski wypadł równie dobrze, bo zajął wysokie, czwarte miejsce. Wśród rozgrywających bryluje znany z poprowadzenia ZAKSY po złoty medal PlusLigi, Benjamin Toniutti, a depcze mu po piętach Grzegorz Łomacz.

Jeżeli nie patrzeć w statystyki, a po prostu na pojedyncze spotkania, nadal to Brazylia pokazuje największy wachlarz. Jednak warto pamiętać, że to wielokrotni medaliści tej imprezy, często Nawet zwycięzcy, zatem nie ma co się dziwić.

Postawa Polaków? Mocno średnia. Na pewno nie mogą cieszyć zaledwie trzy wygrane i to z niezbyt wymagającymi rywalami. Wiele było dobrego w ich grze, ale brakowało skuteczności, spokojności, a może czasem właśnie wręcz odwrotnie – czystego szaleństwa. Dopiero Final Six pokaże, czy jest się czym martwić przed Rio. Teraz bowiem trener Antiga rotował składem, grał zmiennikami. Do zespołu dołączą dopiero Mateusz Mika i Fabian Drzyzga. To również może wiele zmienić i okazać się kluczem do wygranych.

Czy uda się powtórzyć sukces sprzed czterech lat i zdobyć złoty medal na tej imprezie? Tego nie wiadomo. Wiadomo, że każdy kibic by sobie tego życzył. Jednak jeśli teraz mielibyśmy zaprezentować się słabo, a na Igrzyskach zdobyć medal, biorę ten scenariusz w ciemno.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment