Wywiad z Lechem Mackiewiczem

30 listopada 2015 roku zostałam zaproszona przez reżysera – Pana Lecha Mackiewicza – na jedną z prób jego najnowszego spektaklu “Małgośka z Zielonej”, którego premiera odbyła się 19 grudnia 2015 roku. Zadałam parę pytań samemu twórcy spektaklu oraz aktorom obecnym na próbie.

 Jak rozpoczęła się Pańska współpraca z Lubuskim Teatrem i dlaczego akurat ten a nie inny?

L. Mackiewicz: Już wiele lat temu miałem okazję zawitać do Zielonej Góry. Byłem wtedy na studiach i w ramach projeku graliśmy na zielonogórskiej scenie. Funkcje dyrektora sprawowała wtedy Pani Krystyna Meissner i wyszła do naszej grupy z propozycją o dołączenie do zespołu zielonogórskich aktorów. To była trudna sytuacja, ponieważ każdy z nas był zachwycony tym pomysłem, ale jednocześnie nikt nie chciał porzucać studiów. Wtedy nie było mi dane tu zostać, jednak 3 lata temu poznaliśmy się z dyrektorem Czechowskim. Przyjechał na wystawianą przeze mnie sztukę w Zabrzu, bardzo wzruszył go ten spektakl i poprosił mnie, abym napisał coś dla Teatru Lubuskiego. Już wtedy narodził się pomysł “Małgośki z Zielonej”, jednak nie mogłem dobrać odpowiedniej obsady. Odłożyliśmy więc ten projekt na bok i zaczęliśmy pracować nad “Ja Ciebie też…” 2.

Oprócz teatrów polskich aktywnie działał Pan również za granicą. Czy dużo różni się praca w Polsce od tej zagranicznej?

L. Mackiewicz: Na pewno językiem (śmiech), ale generalnie nie występuje wiele odstępstw. Jedyną, taką charakterystyczną różnicą, jest forma wystawiana spektakli i umów z aktorami. Dużo pracowałem w Azji i tam na przykład nie istniał ścisłe określony repertuar na każdy miesiąc. Tam dostaje się kontrakt na sztukę i proces wygląda w następujący sposób: reżyser ma około 4-6 tygodni na przygotowanie spektaklu. Te 6 tygodni to wystarczający czas, przy 4 jest trudniej, ponieważ w te 2 dodatkowe można wiele zmienić, dopracować, jednak nie jest to niewykonalne. W najbliższym czasie w Chinach mam wystawić sztukę w 3 tygodnie – to już będzie pewnego rodzaju wyzwanie. Próby z aktorami, teksty, generalnie całość tworzy się w tym czasie. Następnie gdy wszystko jest gotowe, sztuka wystawiana jest przez określoną ilość czasu, przeważnie jest to około 3 tygodni, jeżeli spektakl się spodoba wraca się do niego za rok. Z kolei praca aktorów po podpisaniu kontraktu ogranicza się tylko i wyłącznie do tego jednego projektu. Jest on wtedy na wyłączność i nie może brać udziału w innych przedsięwzięciach. Aktor skupia się na jednym spektaklu i przez okres przygotowań oraz wystawiania go nie nawiązuje innej współpracy.

Ile trwała praca nad scenariuszem do “Małgośki” i przede wszystkim czy jest to historia zupełnie fikcyjna czy raczej oparta na jakichś faktach, z którymi się Pan spotkał?

L. Mackiewicz: Rozmowy zaczęliśmy już przed wakacjami, a taka ostra praca nad scenariuszem rozpoczęła się gdzieś w połowie listopada, próby stolikowe itp. Jeśli chodzi o sam spektakl to na początek trzeba zaznaczyć, że nie jest to sztuka o Maryli Rodowicz. Historia mówi o trzech kobietach w rożnym wieku, element artystki wykorzystany w tym spektaklu to tylko piosenki z jej repertuaru. Historia jest po części prawdziwa, po części nie. Na przykład jedną z autentycznych postaci w “Małgośce” jest operator kamery, którego kiedyś poznałem i postanowiłem przedstawić jego historię właśnie w tym spektaklu.

“Małgośka z Zielonej”, jak dowiadujemy się z opisu spektaklu, przedstawia historię trzech kobiet: babci, córki i wnuczki. W takim wypadku nieunikniony jest konflikt międzypokoleniowy. Czy naprawdę uważa Pan, że muzyka (w tym wypadku repertuar Maryli Rodowicz) może pogodzić i połączyć, zmusić do współpracy tak różniące się osoby?

L. Mackiewicz: Jak to mówią – “Piosenka jest dobra na wszystko” i w tym wypadku to się sprawdza. Mimo wielu konfliktów i żalów zwłaszcza babki Małgośki i jej córki do siebie nawzajem, to właśnie muzyka jest tym głównym spoiwem. Babka pisze piosenki, pokazuje je wnuczce, która chce osiągnąć sukces w świecie muzyki. Kobiety nie umieją dotrzeć do siebie bezpośrednio, a piosenki pozwalają im się dogadać.

Czy istnieją może jakieś ciekawostki, niespodzianki dotyczące tej sztuki?

L. Mackiewicz: Hmm… Konkretnej niespodzianki jako takiej nie ma, jednak mogę zdradzić, że w roli chłopaka Gandzi mamy obsadzonych dwóch aktorów, którzy będą grać wymiennie. Jest to ciekawe doświadczenie zwłaszcza dla widza, który będzie miał szansę zobaczyć obu aktorów w akcji.

Praca nad “Małgośką z Zielonej” jest zakończona i można ją zobaczyć w repertuarze na nadchodzące miesiące. Czy planuje Pan już następne projekty?

L. Mackiewicz: Tak, jak najbardziej mam już pewne pomysły, jednak nie będę na razie zdradzał co planuję. Zamiast tego jeszcze raz dodam jak bardzo lubię wasz zielonogórski teatr (śmiech).

W takim razie z niecierpliwością czekamy i mamy nadzieję, że te nowości pojawią się już niebawem. Zostawiając już reżysera w spokoju, to jak wam, aktorom, zwykle przebiega praca nad spektaklem? Ciężko jest odnaleźć się w wyznaczonych rolach czy może przychodzi to wam z łatwością, zupełnie naturalnie?

R. Kuraś: Każda rola jest swego rodzaju wyzwaniem. Czasem większym lub mniejszym. Ważne jest aby odnaleźć siebie w bohaterze, którego gramy. Jest to kwestią wyboru, czasami naprawdę szokującego… Zobaczyć siebie na przykład w roli mordercy czy innego czarnego charakteru. Od razu w głowie pojawia się myśl, że to wszystko siedzi gdzieś w środku w nas. To może człowieka przerazić…

E. Donimirska: To jest trochę tak, że przed każdą nową rolą odczuwa się coraz większy strach. Nieważne ile spektakli zagrasz, w ilu sztukach weźmiesz udział. Z każdą następna wydaje ci się, że umiesz mniej. Jednak gdy zaczniesz myśleć o bohaterze, stawiać siebie na jego miejscu i w jego sytuacjach wszystko staje się jasne i po prostu wiesz, co masz robić.

R. Walenda: Zawsze jest to ciekawe doświadczenie, bez względu na rolę, w jaką mamy się wcielić. Dzięki temu możemy poznać siebie i innego człowieka.

E. Donimirska: Po prostu każdą rolę musimy wypełnić swoimi cechami. Obserwować otaczający nas świat i przetwarzać przez samego siebie. Mamy do wykorzystania tylko swoją zewnętrzność i własny bagaż doświadczeń. Żeby zobaczyć innych ludzi, najpierw musimy zauważyć samych siebie.

Zdjęcie: Marcelina Kasperska

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment