Byle do Piątku #75 Piłkarze ze Wschodu? Za słabi i zbyt dużo u siebie zarabiają

Jeśli już patrzyliście na Superpuchar Europy w piłce nożnej, na pewno mogliście się zawieść poziomem obu drużyn. Była jeszcze jedna ciekawa rzecz – o zwycięstwie nad Realem Madryt mógł zadecydować Ukrainiec Jewhen Konoplianka, który strzelił gola z rzutu karnego.

A co w tym takiego? Otóż, to dość rzadki widok żeby piłkarze zza naszej wschodniej granicy grali w klubach zachodnioeuropejskich. Czy to coś dziwnego? Skądże! Odpowiedź jest jasna i prosta – są za słabi, mało ambitni i zarabiają za dużo u siebie.

No może w wypadku Ukraińców nie jest to już takie aktualne, bo tamtejsza liga posiada ogromne kontrasty, czyli Dynamo i Szachtar jako ci krezusi, a pod nimi bieda z nędzą. W końcu nigdy nie przychodzi ona w pojedynczej postaci – jak mawia rosyjskie przysłowie. Taki odpowiednik naszego „nieszczęścia chodzą parami”.

Co jest w tym również dziwnego, że Konoplianka mógł zadecydować o zwycięstwie w mało ważnym, aczkolwiek prestiżowym meczu? Ukraiński skrzydłowy przyszedł do Sevilii jako ktoś, kto błyskawicznie zostanie gwiazdą. Oczekiwania trochę rozminęły się z ostatecznym rezultatem, bo skrzydłowy po prostu zawodzi i nikogo nie zdziwi jeśli Andaluzyjczycy niedługo będą mieli go po prostu dosyć i oddadzą do słabszego klubu. Fatalne Euro w wykonaniu Ukraińców, którzy jako jedyni spośród aż 24 drużyn nie zdobyli żadnego punktu ani gola, również nie pomogło mu w spojrzeniu na niego pod innym kątem. A szkoda, bo tamten rejon z pewnością tęskni za Andrijem Szewczenką, który wraz z kolegami poprowadził swój kraj aż do ćwierćfinału MŚ 2006, podczas gdy my się męczyliśmy z Ekwadorem w grupie. Teraz właśnie zdobywca Złotej Piłki za rok 2004 został nowym selekcjonerem reprezentacji swojej ojczyzny. Raczej wątpliwym jest, by miał coś wielkiego zdziałać. W końcu krawiec kraje, jak mu materii staje.

Nie czepiajmy się tylko ukraińskich piłkarzy, ale również rosyjskich. Odkąd nie ma ZSRR, to jakakolwiek drużyna z tamtego regionu może pomarzyć o tytule najlepszej w Europie. A przecież można takich rzeczy wymagać od kraju, który ma prawie czterokrotnie większą liczbę ludności niż Polska. Nie przyrównując już Rosji do takich malutkich futbolowych tuzów jak Urugwaj, Chile bądź Holandia (która niedługo wróci na jej należyte miejsce), które pomimo małego odsetku zamieszkania, potrafią odnosić sukcesy.

Nie od dziś panuje stereotyp, dość słuszny zresztą, że Ukraińcy i Rosjanie nie wyjeżdżają na Zachód grać w piłkę, bo tam panuje inna kultura (na przykład nikt nie zostawia petów i pustych butelek, jak Ukraińcy po przegranym meczu z Niemcami na Euro, w szatni poważnego klubu), poziom jest dużo wyższy, a pieniądze niewiele większe niż mają u siebie. Czy należy się dziwić, że do Rosji zjeżdżali się swego czasu łasi na kasę Hulk, Axel Witsel bądź Samuel Eto’o? W sumie nie, tym bardziej że ten pierwszy jest bardziej pazerny niż myślałem, bo niedawno zamienił Sankt-Petersburskie eldorado na morze juanów.

Kto był przed wspomnianym Konoplianką? Aleksandar Kierżakow, Roman Pawliuczenko, Jurij Żyrkow. Niedawno Artem Kraweć – czyli ukraiński napastnik, którego dyspozycja w Dynamie Kijów trzymała naszego Łukasza Teodorczyka na ławce, by później snajper kompletnie pogubił się na wypożyczeniu w niemieckim Stuttgarcie. Mógł wyjechać Andrij Andrij Jarmolenko. Już brytyjskie media swego czasu rozpisywały się o jego pewnym transferze do Evertonu. Skrzydłowy ostatecznie nie postawił kroku do przodu, jak widać najlepiej mu u siebie. Dowodem tego było minione Euro, gdzie bardziej ukazywał swoje skłonności do gwiazdorstwa i dyrygowania kolegami, niż faktyczne umiejętności piłkarskie.

Może wydać się to dziwne, ale prawie dziesięć lat temu poważnym kandydatem do obsady bramki w Manchesterze United był Rosjanin Igor Akinfiejew. Tak, ten którego niejedni nazywali „ręcznikiem” za sprawą nieudanych MŚ 2014. Otóż warto powiedzieć, że jeszcze na Euro 2008 na którym Sborna awansowała aż do półfinału, bramkarz był mocnym punktem swojego zespołu. Przebąkiwanie o jego transferze miało sens, ale skoro nie potrafiło go to zmusić do jeszcze solidniejszej pracy, to już jego problem. Jak nie Manchester to jakikolwiek inny mocny zespół europejski. No ale w CSKA Moskwa również nieźle płacą.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment