Czy Polacy płynęli na Titanicu? Rozważania w 104. rocznicę zatonięcia liniowca marzeń

Odpowiadając na samym wstępie na pytanie z tytułu – owszem, Polacy płynęli na Titanicu, ale o tym później. Dziś w nocy z czwartku na piątek przypadnie 104. rocznica zatonięcia Titanica – niewątpliwie najbardziej znanego liniowca, który swoją potęgą i luksusem budził u pasażerów podziw, a u konkurencji niewyobrażalną zazdrość. Jak to się stało, że tak potężny (jak na owe czasy) transatlantyk o którym sam kapitan Smith mówił “że nie wyobraża sobie warunków jakie mogłyby zatopić ten statek” poszedł na dno zaledwie po czterech dniach swojego dziewiczego rejsu?

Połączyć stare z nowym

U progu XX wieku jedyną drogą łączącą Europę ze Stanami Zjednoczonymi był szlak morski[1]. Coraz częściej Stary Świat opuszczali ludzie ubodzy, w większości robotnicy i chłopi z: Włoch, Wielkiej Brytanii oraz Francji; tym samym potrzebowali oni środka transportu, który miał ich przewieźć do Nowego Świata – w poszukiwaniu lepszej egzystencji[2]. Pierwsze lata nowego stulecia to czasy, gdy transport powietrzny był jedynie szalonym eksperymentem braci Wright. Ich pierwsza konstrukcja w 1903 roku była w stanie wznieść się na 59 metrów, co pozwoliło przelecieć ponad 250 metrów[3]. Kolej żelazna przyspieszyła rozwój gospodarczy – w szczególności Europy i USA, umożliwiając tym samym przewożenie dużej ilości towarów, przez co wyparła powolny i nieefektywny transport konny.  Świat coraz bardziej rozwijał się gospodarczo, a połączenie starego kontynentu z nowym było dla konstruktorów statków coraz większym wyzwaniem. Przeciętny bocznokołowiec potrzebował przeszło 3 tygodni na przebycie trasy Londyn-Nowy Jork, a w późniejszych latach statek z turbiną parową potrzebował około 2 tygodni. W pierwszych latach XX wieku taki czas podróży był już dla wielu pasażerów stanowczo zbyt długi, a dla armatorów była to najbardziej ciążąca przeszkoda w pomnażaniu swoich zysków.

1
Jeszcze na początku XX wieku po Atlantyku pływały głównie tylko takie jednostki. (źródło grafiki: www.graptolite.net)

Na Atlantyku prym wiedli Brytyjczycy – zarówno ich marynarka wojenna i handlowa były u progu XX wieku największymi na świecie. Angielskie dwie kompanie: Cunard Line i White Star Line (właściciel tria gigantów, w  tym Titanica) przewoziły corocznie miliony pasażerów, a wynalezienie radia przez Włocha Guglielmo Marconiego znacznie usprawniło komunikację na Atlantyku. On sam zaś o swoim wynalazku mówił: Ten pomysł był tak prosty […], że trudno mi było uwierzyć, iż nikt dotąd nie pomyślał o zastosowaniu go w praktyce[4]. Okręty wyposażone w radia stawały się tym samym mniej podatne na niebezpieczeństwo, gdyż w przypadku zagrożenia radiooperator mógł szybko sygnałem CQD, a od 1910 roku SOS wezwać pomoc. Wszystko to sprawiło, iż transport morski przez Atlantyk stał się istną żyłą złota – zwłaszcza dla Cunard Line, która mając nowoczesne parowce wyprzedziła swego największego konkurenta – White Star Line w swoistej bitwie o Atlantyk.

Budowa Titanica

Mauretania i Lusitania były zmorą dla ówczesnego szefa White Stare Line Bruce’a Ismaya, bowiem statki te skutecznie podbierały kierowanej przez niego kompani pasażerów. Zwodowane w 1906 roku jednostki mierzyły 230 metrów długości i rozwijały imponującą jak na tamte czasy prędkość ponad 25 węzłów (ok. 48 km/h). Dzięki temu oba okręty zdobyły Błękitną Wstęgę Atlantyku – wyróżnienie dla statku, który w jak najszybszym czasie przepłynie Atlantyk.

Należy jednak zwrócić szczególną uwagę na to kim byli w pierwszych dwóch dekadach XX wieku pasażerowie transatlantyków. A byli to emigranci z europejskich krajów – ludzie ubodzy, którzy wierzyli w to, że po drugiej stronie oceanu osiągną sukces. Dla nich podróż była jedynie pewnym etapem – traktowali oni statek jako tani, szeroko dostępny środek transportu. Burżuazja stanowiła ledwie garstkę podróżujących linowcami, lecz niewątpliwie koszty ich biletów stanowiły znaczną część zysków z rejsu dla armatora[5].

Ismay widząc sukces Cunarda postanowił zlecić stoczni Harland&Wolf w 1907 roku w Belfaście budowę trzech gigantównajwiększych statków świata, które swoim luksusem miały przyćmić wszystkie okręty na Atlantyku. W założeniach miały być to statki bardzo bezpieczne – niczym mała miasta na środku oceanu, niewrażliwe na wysokie fale i niebezpieczeństwo zdradliwych wód. Ich głównym projektantem został Thomas Andrews – doświadczony i ceniony pracownik stoczni, który kilka lat później zginął w katastrofie Titanica. Dla samego zakładu zbudowanie tak potężnych jednostek było sporym wyzwaniem – nie obyło się niestety bez kilku ofiar przy budowie liniowców. Od samego początku stawiano przede wszystkim na luksus; co doskonale odzwierciedla bogato zdobiona klatka schodowa od pokładu A do E, a także siłownia, basen i kabiny pasażerów I klasy w stylu francuskich królów. Konstruktorzy tak bardzo zaangażowali się w kwestię wykończenia wnętrza statku, iż na aspekt bezpieczeństwa położono mały nacisk. Doskonale pokazuje to sytuacja, gdzie w trakcie jednej z narad ponad dwie godziny dyskutowano nad kwestią dywanów w pokojach pasażerów I klasy, zaś tylko przez kwadrans nad liczbą szalup.

2
Titanic (po prawej) i Olympic w doku w Southampton, 1912 rok. Kilka tygodni przed katastrofą. (źródło grafiki: www.smartage.pl)

Pycha konstruktorów okazała się tragiczna w skutkach. Według nich zamontowanie wodoszczelnych grodzi, co było w tamtym czasie swoistym novum przy budowie liniowców miało skutecznie zapewnić niezatapialność statku. Jednakże sięgały one tylko do określonego poziomu, a stal użyta przy budowie statku była wątpliwej jakości. Do złączenia poszczególnych elementów kadłuba używano nitów, które były montowane przez specjalną maszynę. Nie mieściła się ona jednak w sekcji dziobowej, przez co robotnicy zmuszeni byli do ręcznego wbijania nitów. By ułatwić sobie pracę dodawali oni do nich szlaki – produkt odpadowy procesów hutniczych metali. Dodanie tego materiału miało opłakane skutki – nity były znacznie słabsze, a w momencie kolizji Titanica z górą lodową nie wytrzymały one nacisku między stalą a bryłą lodu i zwyczajnie doprowadziły do rozerwania poszycia kadłuba transatlantyku[6].

Trio gigantów: Olympic, Titanic i Britannic

Olympic był pierwszym liniowcem nowej serii i zarazem tylko on miał długą oraz udaną karierę (został zezłomowany w 1935 roku). Zwodowany w 1910 roku, a oddany do służby rok później szybko zdobył renomę i uznanie pasażerów. Mierzył niecałe 270 metrów długości, a jego prędkość maksymalna wynosiła około 22-23 węzłów (ok. 45 km/h). Jego kapitanem został Edward J. Smith (rok później został kapitanem Titanica) mający opinię “bezpiecznego” kapitana[7]. Co ciekawe, niektórzy pasażerowie z najwyższych klas decydowali się na rejs tylko pod jego komendą. A liczby mówiły same za siebie – prawie 50 lat bezpiecznej i udanej służby z pewnością budziły szacunek. Jednak Olympic już w jednym ze swoich pierwszych rejsów zaliczył nieprzyjemny incydent – zderzył się krążownikiem “Hawke”, a naprawa wymagała dużego nakładu czasu. Był to dopiero początek fatum nad trzema gigantami.

Titanic – w chwili wodowania był największym statkiem świata. Potężny czterokominowiec (choć warto wspomnieć, iż ostatni był tylko atrapą) sprawiał wrażenie solidnej i bezpiecznej jednostki. Jego dziewiczy rejs zaplanowany na luty 1912 roku został przesunięty ostatecznie na kwiecień. Powodem był strajk angielskich górników, a deficyt węgla sprawił, że wszystkie dostępne zapasy z okrętów White Star Line zostały przerzucone na Titanica. 10 kwietnia z Southampton wyruszył w swój pierwszy i zarazem ostatni rejs. Prasa go bacznie śledziła, a było to wydarzenie szeroko komentowane, ponieważ na pokładzie znalazł się szereg znamienitych osób – m.in. Jacob Astor – amerykański milioner, Hoys – prezes Zarządu Zjednoczonych Kolei Amerykańskich oraz major Boot – adiutant prezydenta USA. Na liniowcu znalazło się łącznie przeszło 2200 osób – 1316 pasażerów i 892 członków załogi. Okrętem dowodził kpt. Edward Smith, który po powrocie z rejsu miał przejść na zasłużoną emeryturę.

Britannic – najmłodszy z gigantów. Zwodowany w 1914 roku, kiedy to po katastrofie Titanica został gruntowanie przebudowany – zamontowano wtedy większą liczbę szalup i zabezpieczono podwójnie dno jednostki. Również on miał krótką i nieszczęśliwą karierę. Pływał jako okręt szpitalny, gdyż został zwodowany już po wybuchu I wojny światowej i od razu został zarekwirowany przez brytyjską armię. Zatonął w 1916 roku podczas jednego z rejsów na Morzu Egejskim; katastrofa natomiast zabrała życie ponad 30 osobom.

Warto wspomnieć także co działo się z konkurencyjnymi jednostkami Cunard Line Mauretanią i Lusitanią. Pierwsza z nich pływała szczęśliwie do roku 1935 i została zezłomowana wraz z RMS Olympic. Natomiast druga, storpedowana przez niemieckiego U-boota zatonęła u wybrzeży USA 7 maja 1915 roku, ciągnąc na dno 1198 pasażerów. Wydarzenie to miało bardzo duży wpływ na włączenie się USA do konfliktu zbrojnego – zwanego jako I wojna światowa[8].

Pierwszy i ostatni rejs

Pierwsze cztery dni rejsu Titanica przebiegały zgodnie z planem. Pierwszy przystanek w trakcie rejsu to Cherbourg we Francji; następnie transatlantyk zacumował w Queenstown w Wielkiej Brytanii. Następnego dnia Titanic wyszedł na pełny ocean – obierając kierunek na Nowy Jork. Rejs upłynął pod znakiem dobrej zabawy. Podróżni wszystkich klas codziennie uczestniczyli w dansingach i wystawnych rautach, zaś kuchnia serwowała szereg znakomitych dań. Ponadto najbogatsi pasażerowie do swojej dyspozycji mieli również bibliotekę. Późnym wieczorem 14 kwietnia potężny liniowiec pruł przez wody Atlantyku z prędkością ponad 20 węzłów i wszystko wskazywało na to, że stawi się w nowojorskim porcie na czas[9]. Tego dnia, radiooperator na Titanicu Jack Philips odebrał szereg ostrzeżeń od innych statków o licznych górach lodowych. Co ciekawe, tylko jedna z wiadomości trafiła do kapitana Smitha[10].

Wieczorem, po godzinie 20 woda była wyjątkowo spokojna, lecz złowieszczym znakiem był spadek jej temperatury do kilku stopni powyżej zera. Oznaczało to, że Titanic mknie wprost na pole lodowe. Mimo to, zdecydowano by utrzymać prędkość. W tamtych latach popularne bowiem było szybkie przemieszczanie się przez pola lodowe – celem ich jak najszybszego opuszczenia. Jednakże zima 1911/1912 roku była wyjątkowo łagodna, przez co bardzo często natrafiano na liczne góry lodowe wiosną 1912 roku na wodach północnego Atlantyku. Tymczasem większość pasażerów poszła spać, a niektórzy zostali na uroczystych bankietach. Około godziny 23:40 obserwatorzy Frederick Fleet i Reginald Lee dostrzegli potężną górę lodową. Od czasu jej zauważenia do zderzenia z nią minęło niespełna 40 sekund. Czy można było ją ominąć? Przy tej prędkości było to niewykonalne. Titanic zbliżał się do niej niczym sprinter, a ster tego olbrzyma był po prostu za słaby by skutecznie dokonać sprawnego manewru. Woda rozdarła stal słabej jakości na długości około 90 metrów. I w ciągu kilku minut zalała najniżej położone doki. Straty były za duże. Pięć zalanych przedziałów (o jeden za dużo) brzmiało jak wyrok. Niezatapialny Titanic miał iść na dno w ciągu dwóch godzin. Zszokowany kapitan Smith zarządził ewakuację pasażerów. Początkowo wielu z nich nie chciało opuszczać bezpiecznie wyglądającego statku i przesiadać się na małe szalupy ratunkowe[11]. Moment ewakuacji statku to czas dramatu – po godzinie od zderzenia z górą lodową statek coraz szybciej pogrążał się w lodowatej wodzie Atlantyku. Wzmogła się panika pasażerów – nikt nie słuchał już orkiestry, mającej za zadanie spokojną muzyką ukoić nerwy podróżnych. Każdy chciał za wszelką cenę dostać się do jakiejkolwiek szalupy – było ich jednak o połowę za mało – tylko co drugi pasażer mógł bezpiecznie opuścić okręt. Ponadto pierwszeństwo mieli pasażerowie I klasy; podróżujący III klasy zostali odcięci od dróg prowadzących na główny pokład statku, a gdy w końcu udało im się wydostać z pułapki było już po prostu za późno[12].

Radiooperator Jack Philips sygnałem CQD/SOS wzywał o pomoc dla tonącego liniowca; wszystkie jednostki były jednak za daleko. Najbliżej znajdował się statek Carpathia – oddalony o ok. 60 km od Titanica[13]. Dystans ten mogła przebyć w ciągu czterech godzin. Oznaczało to jedno; ponad połowa pasażerów zostanie skazana na zagładę. W czasie późniejszego śledztwa pojawiła się też kwestia statku o nazwie Californian – według zeznań świadków znajdował on się na tyle blisko Titanica, iż mógłby przypłynąć z pomocą jeszcze przed zatonięciem giganta. Radiooperator tego statku zszedł jednak ze stanowiska pracy, a ponadto race wystrzeliwane z pokładu transatlantyku były w kolorze białym (a nie czerwonym – barwie ostrzegającej o niebezpieczeństwie). Załoga okrętu Californian  zeznała później iż myśleli, że na Titanicu trwa uroczysty bal, zaś białe race zwiastowały tylko i wyłącznie dobrą zabawę.

Po godzinie 2:00 potężne masy wody coraz bardziej pochłaniały transatlantyk. Przechył statku był na tyle duży, iż część rufy wystawała z wody, aż w końcu, na skutek przeciążeń kadłub statku przełamał się. Sekcja dziobowa od razu poszła na dno, a druga część przez chwilę utrzymywała się na wodzie, po czym o godzinie 2:18 RMS Titanic poszedł na dno[14].

Zapewne większość z nas widziała ekranizację katastrofy w wykonaniu Jamesa Camerona. Rozpacz pasażerów, nieudolność załogi i małość człowieka wobec ogromnego oceanu zostały tutaj mistrzowsko pokazane. Film otrzymał 11 Oscarów – co jest rekordowym wynikiem w historii kinematografii. W szczególności w widowisku Camerona w pamięci zapadają dwie poniższe sceny:

3
Ujęcie to pokazuje małość tak potężnego okrętu wobec wszechogarniającego oceanu. (źródło: kadr z filmu Titanic, CDA)
4
Natomiast to ujęcie pokazuje setki osób, które wkrótce zakończą swój żywot w lodowatej wodzie Atlantyku. (źródło: kadr z filmu Titanic, CDA)

Czy na Titanicu płynęli Polacy?

Katastrofa pochłonęła życie ponad 1500 osób. Jest to jedna z największych katastrof morskich – choć zdecydowanie największą jest tragedia Wilhelma Gustloffa – niemieckiego statku pasażerskiego, który zatonął na Bałtyku w 1945 roku. Na jego pokładzie znajdowało się wielu Niemców, którzy uciekali przed Armią Czerwoną. Według szacunków zginęło wtedy od 6 do 10 tysięcy osób. Podobny lost spotkał także niemiecki statek Goya, który zatonął również w 1945 na Bałtyku. W katastrofie zginęło wówczas ponad 4 tysiące pasażerów.

Bezpośrednio po katastrofie Titanica przewoźnicy morscy musieli wprowadzić szereg modernizacji zwiększających bezpieczeństwo jednostek – przede wszystkim na każdym statku musiało znajdować się tyle szalup, by pomieściły one wszystkich podróżnych. Ponadto siostrzane jednostki – Olympic i dopiero co budowany Britannic zostały gruntownie zmodernizowane.

Przeglądając listę pasażerów Titanica możemy odnaleźć nazwiska “polsko” brzmiące, takie jak: Sadowicz, Słodkowski i Trembecki (pierwsi dwaj zginęli, ostatni przeżył). Płynęli oni trzecią klasą. Ponadto płynęła też rodzina Orzeszkiewiczów, która niestety także zginęła. Co ciekawe, w pierwszym rejsie płynęli pasażerowie wielu narodowości: Anglicy, Amerykanie, Włosi, Finowie i nawet Arabowie[15].

Bibliografia:

Pozycje zwarte:

  1. Czubiński A. Historia powszechna XX wieku, Poznań 2009.
  2. Co? Gdzie? Kiedy? Zdarzenia, które zmieniły świat, Warszawa 1998.
  3. Wielkie zagadki przeszłości, Warszawa 1996.
  4. Grygielewicz Sensacje XX wieku – wielkie katastrofy, Warszawa 1960.

Adresy internetowe:

  1. http://www.wiadomosci24.pl/artykul/sadowicz_slodkowski_trembecki_polacy_ktorzy_zgineli_na_titanicu_10460.html (dostęp 14 kwietnia 2016 roku)

[1] A. Czubiński Historia powszechna XX wieku, Poznań 2009, str. 16

[2] Ibidem, str. 16

[3] Ibidem, str. 14

[4] Co? Gdzie? Kiedy? Zdarzenia, które zmieniły świat, Warszawa 1998, str. 286

[5] Wielkie zagadki przeszłości, Warszawa 1996, str. 414-419

[6] Ibidem

[7] Ibidem

[8] Ibidem, str. 383-387

[9] W. Grygielewicz Sensacje XX wieku – wielkie katastrofy, Warszawa 1960, str. 8-30

[10] Ibidem

[11] Wielkie zagadki przeszłości, op. cit., str. 416

[12] Ibidem, str. 418

[13] Ibidem, str. 417

[14] Ibidem, str. 418

[15] http://www.wiadomosci24.pl/artykul/sadowicz_slodkowski_trembecki_polacy_ktorzy_zgineli_na_titanicu_10460.html (dostęp 14 kwietnia 2016 roku)

Comments

  • Tomasz
    February 5, 2017 at 10:31 pm

    Niestety o Polakach płynących Titanicem ktoś rozwiał w naszym kraju niezłe bajki. Nie było kogoś takiego na pokładzie jak Sadowicz, tylko Sadowitz. I był to Anglik, urodzony w Londynie.
    Żadnych nawet podobnych nazwisk do Trembacki, Słodkowski, Orzeszkiewiczów też próżno szukać na liście pasażerów. Jedyną wprost opisaną osobą pochodzącą z Polski wg Encyklopedii Titanica jest Juozas Montvila – utożsamiany z nazwiskiem Montwiłła.

Add a comment