Marcin (Skretch) Kreczman – młody chłopak, który ma w sobie ogromny upór i niesamowite ambicje. Pochodzi z Kętrzyna, uczy się w liceum w Olsztynie. Zawziętość i cierpliwość zaprowadziły go już bardzo wysoko – sam nagrał i wydał dwie solowe płyty. Marcin jest doskonałym przykładem na to, że jeżeli czegoś pragniemy, to możemy to osiągnąć.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Zaczęło się od konkursu, w którym trzeba było nagrać piosenkę hip-hopową na temat uzależnień od używek. Pierwsza moja kompozycja powstała na ten właśnie konkurs. Zająłem trzecie miejsce. Nagrodą było wyjście do kina. Wracając spotkałem moich obecnych przyjaciół – Tomka i Dawida, którzy poszukiwali kogoś, z kim mogliby tworzyć. Pomyślałem: czemu nie. Mieli chęć, by zrobić w Kętrzynie coś takiego jak mamy teraz, czyli SkretchRecords, który pełni rolę takiej formacji hip-hopowej. Ja miałem być jakby takim “dodatkiem” do ich dwójki, ale że jestem osobą, która jak zaczyna coś robić, to robi to na sto procent – można powiedzieć, że to ja przejąłem stery. Organizowałem studio, byśmy mieli możliwość nagrywania.
Czy początkowo projekt miał być wasz wspólny?
To nie jest tak, że planowaliśmy od razu wspólne płyty itd., po prostu chcieliśmy tworzyć coś tak “z zajawki”. Niestety współpraca we trójkę nie wychodziła ze względu na to, że bardzo ciężko było zgrać trzy osoby. Bardzo często przechodzi się przez fazy, kiedy ma się wenę i kiedy jej po prostu brakuje. Dlatego niewiele pojawiło się od naszej trójki, ale miejmy nadzieję, że w końcu się to zmieni.
Skąd pomysł na pierwszą swoją płytę?
To był trochę rodzaj mojego buntu, bo skoro nie wychodziło nic od naszej trójki, to postanowiłem pójść swoją drogą (śmiech). Miałem taką wewnętrzną potrzebę zrobienia czegoś tak od A do Z.
Gdzie nagrywasz swoje utwory?
To jest bardzo zabawna i skomplikowana historia. Na początku miałem pudło kartonowe, które wygłuszyłem wytłoczkami do jajek. W środku znajdował się zwykły mikrofon dynamiczny, słabej jakości. Później mój dziadek zagospodarował jeden pokój dla mnie, wygłuszony wełną krystaliczną. Wtedy zainwestowałem w niezbędne elementy, wpływające pozytywnie na jakość – drugą płytę nagrałem właśnie u dziadka. Teraz przeniosłem się do własnego domu, gdzie w pokoju wygospodarowałem kąt, który również wygłuszyłem. Teraz mam koło swojego łóżka statyw z mikrofonem.
Skąd czerpiesz inspiracje?
Inspirują mnie ludzie i ich zachowania. Uważam się za dobrego obserwatora. Nawet zwykła wędrówka do szkoły może być inspiracją i natchnieniem. Oglądam dużo filmów – bardzo lubię dramaty psychologiczne, które skłaniają do przemyśleń. A jeżeli chodzi o twórczość innych, staram się chłonąć jak najwięcej tego, co najlepsze i wcielać to w swoją muzykę – nie jest to jednak prosty proces.
Więc już wyjaśniło się, dlaczego tytuły Twoich piosenek są zaczerpnięte z tytułów filmów…
Tak, cała koncepcja płyty jest taka, by każdy track był częścią innego dzieła sztuki. Na płycie znalazły się również dwa kawałki, czyli “Pesymistyczny optymista” i “Wolny więzień”, które początkowo miały nie wejść na płytę. Jednak podczas finalizacji projektu uznałem, że pasują do mojej koncepcji, ponieważ bity w tych utworach są zaczerpnięte od amerykańskich raperów. I tak, dzięki całej tej koncepcji, powstała nazwa płyty – Mash Up.
Co chciałbyś przekazać poprzez swoją muzykę?
Przede wszystkim emocje. To, co czuję w danej chwili oraz stan, w którym tkwię i który tkwi we mnie. Nie zawsze mówię w swoich utworach o tym w sposób bezpośredni. Myślę, że przez to nie mam tak szerokiego grona słuchaczy jak inni moi rówieśnicy, ale nie będę robił nic wbrew sobie. Chyba to mnie wyróżnia spośród innych. Od samego początku podążam swoją drogą.
Czy będzie kolejna płyta?
Oczywiście, że będzie kolejna płyta, tylko nie jestem w stanie powiedzieć kiedy, bo sam nie wiem. Mam już trzy kawałki nagrane i zmiksowane. TooK naprawdę spełnił moją wizję brzmienia tych kompozycji, brzmią moim zdaniem fenomenalnie. Słyszałem opinię, że to najlepsze tracki życia. Cieszę się z tego powodu, ponieważ to świadczy o moim rozwoju.
Bardziej pomysł na życie czy pasja?
Jedno i drugie. Nawet jeśli nie udałaby mi się praca z muzyką, to uważam, że będę robił to dalej dla siebie. Naprawdę zależałoby mi, żeby pójść w kierunku muzyki, niekoniecznie wydawania płyt itd., samo obcowanie z muzyką, z innymi muzykami byłoby niesamowite.
Co dla Ciebie jest wyjątkowego w tym gatunku muzycznym?
Nieobliczalność. Słuchasz niby czegoś, co jest znane, tj. proste bębny, sample…, a jednak za każdym razem poznajesz muzykę z zupełnie innej strony. Poprzez nieskończoność muzyki możemy stwierdzić, że nigdy nie poznamy do końca jej tajemnicy. Niesamowite jest również to, że możemy słuchać czegoś po raz kolejny i czuć te same emocje, które towarzyszyły nam podczas pierwszego odsłuchu. Piękne jest to, że muzyka nie posiada granic.
Jakie jest Twoje marzenie muzyczne?
Oczywiście współpraca z największymi artystami. Chciałbym zdobyć złotą płytę i udowodnić sobie, że jestem zdolny do pokonywania samego siebie. Tworząc muzykę, otwieram nowe wrota do miejsc dotąd nieznanych, dlatego chciałbym kiedyś stwierdzić, że choć trochę poznałem samego siebie i tę „moją” część zostawiłem na swojej dyskografii.
To ja życzę Ci wytrwałości w dążeniu do spełnienia swoich marzeń. Moim zdaniem jest to dopiero początek niesamowitej kariery. Wierzę w to, że twój upór i ambicje zaprowadzą Cię do wymarzonego celu.