Awarowie, Persowie, Arabowie i ich wpływ na Bizancjum
Dochodzimy do czasów panowania cesarza Herakliusza, kiedy to miała miejsce ostateczna rozgrywka z Persami oraz bardzo gruntowne reformy Cesarstwa, których Ostrogorski nie waha się nazwać granicą między okresem starożytnego Cesarstwa Wschodniorzymskiego, a średniowiecznym Bizancjum. Na początku VII wieku Bizancjum stało na skraju przepaści – do posiadłości bałkańskich wdzierali się ławą Awarowie wraz ze Słowianami, a od wschodu inwazję rozpoczęła Persja, zagrażając najważniejszym prowincjom państwa – Egiptowi i Azji Mniejszej. Herakliuszowi jednak udało się zwalczyć obydwa te zagrożenia. Jak? Awarowie zostali pokonani w sposób, który stanie się typowy dla Bizancjum w czasach późniejszych. Mianowicie „rozbili się” o potężne mury Konstantynopola, a ich sromotna klęska spowodowała, że wszystkie podbite przez nich ludy m.in.: Słowianie, wszczęły powstanie. Z kolei poradzenie sobie z zagrożeniem perskich Sasanidów wymagało o wiele większych wysiłków. Lekiem na całe zło okazała się organizacja tzw. temów. W pierwszej fazie tworzenia tego systemu objął on jedynie Azję Mniejszą. Została ona podzielona na kilka dużych okręgów wojskowych – właśnie temów, w obrębie których wyznaczano działki, na których osadzano żołnierzy. Mieli się oni sami z nich utrzymać. Namiestnik takiego okręgu – strateg – miał pełną władzę wojskową, a z czasem zaczął skupiać w swym ręku coraz większą władzę cywilną. Herakliusz, tworząc system temów, z pewnością miał punkt odniesienia, ponieważ na podobnej zasadzie funkcjonowały egzarchaty w Italii i Afryce Płn. oraz ich zwierzchnicy – egzarchowie. Dzięki takiej reorganizacji administracji w kraju skarb państwa został znacząco odciążony, a do tego armia bizantyńska mogła zostać oparta na rodzimym żołnierzu, a nie na kosztownych wojskach najemnych. Oprócz tego rozdawnictwo ziemi dla żołnierzy nasuwa pewne skojarzenia z rozwijającym się na zachodzie systemem feudalnym. Istotnie, pomimo, że Bizancjum do końca swego istnienia posiadało potężny aparat fiskalny to nie uniknęło ono pewnego stopnia feudalizacji w gospodarce. Można to zauważyć np. w kodyfikacji prawa bizantyjskiego z 726 roku, która nosiła nazwę Ekloga. Wprowadzała ona zróżnicowanie kar w zależności od sytuacji społecznej delikwenta, a także iście barbarzyńskie kary cielesne np. obcięcie nosa, ręki czy oślepienie. Szczególnie pierwszą regulację można przyrównać do podziału na stany w feudalnej Europie, choć, jak zaznacza Ostrogorski, w Bizancjum podział społeczny i majątkowy był zawsze płynny i zdarzały się przypadki dojścia chłopa czy żołnierza do władzy cesarskiej. Haussig z kolei, brak jakiejś większej ciągłości dynastycznej przypisuje rzeczywistości ciągłych wojen i zamieszek wśród ludności, które mogły z łatwością strącić z tronu jednego władcę i wprowadzić innego.
Wracając jednak do reform Herakliusza, dały one pożądany efekt, bowiem nie dość, że zagrożenie perskie zostało usunięte z terenów Cesarstwa to zostało ono zażegnane na zawsze. Wojska bizantyńskie przeszły bowiem z głębokiej defensywy (oblężenie Konstantynopola w 626 roku) do kontrataku zakończonego rozbiciem wojsk perskich pod Niniwą w 627 roku i zdobyciem Ktezyfontu – stolicy przeciwników. Kraj Sasanidów po tej klęsce pogrążył się w wojnie domowej, a Bizantyńczycy mogli świętować. Radość nie trwała jednak długo bowiem już kilka lat później pojawiło się na wschodzie nowe zagrożenie. Wyczerpanych wojną Persów i Bizantyńczyków zaatakowała nowa siła – wojownicy islamu. W błyskawicznym tempie rozbili tych pierwszych oraz zajęli Egipt – spichlerz Cesarstwa, Lewant i Afrykę Północną. Herakliusz mógł tylko bezradnie patrzeć jak dzieło jego życia rozpada się w drobny mak. Pochód Arabów został zatrzymany dopiero na murach Konstantynopola, który obronił się dwukrotnie w latach 674-678 i 717-718. Szczególnie ten drugi tryumf przedstawiany jest razem z bitwą pod Poitiers w 732 roku jako ten, który uchronił Europę od zalewu islamu. Bizantyńczykom w Azji udało się utrzymać jedynie większość terenów dzisiejszej Turcji, a granica między chrześcijaństwem a islamem na kilka wieków ustaliła się na górach Taurus.
O ile jednak w kontekście politycznym relacje między Bizancjum a islamem były zazwyczaj wrogie, to w kwestii przenikania elementów kulturowych czy religijnych już niekoniecznie. Sztandarowym przykładem jest tutaj ikonoklazm czyli prowadzona przez większość VIII i połowę IX wieku walka z obrazami przedstawiającymi Boga, Chrystusa, Maryję i świętych. Duży wpływ na rozwinięcie się tego nurtu miały właśnie wpływy religii Mahometa, w której wizerunków Allaha nie można było przedstawiać, ponieważ było to bałwochwalstwo. Ikonoklazm stał się na jakiś czas oficjalną doktryną Kościoła w Bizancjum – niszczono święte wizerunki, a nawet umieszczano w świątyniach motywy geometryczne i florystyczne – niczym w islamie. Nurtu tego nigdy nie zaakceptował Kościół zachodni, choć lokalnie występował on, szczególnie w państwie Franków. Z pewnością na odrzucenie ikonoklazmu miała wpływ zyskowność procederu wytwarzania i sprzedaży świętych obrazów. Ostrogorski zauważa, że próby forsowania tego nurtu jedynie pogłębiały przepaść między Zachodem a Bizancjum. Ruch ten upadł ostatecznie wraz ze śmiercią cesarza Teofila w roku 842. Później zaczęto wychodzić z założenia, że skoro Syn Boży się wcielił, to nic nie stoi na przeszkodzie by przedstawiać jego ziemski wizerunek na ikonach. Słowami Benedykta Zientary: „Zwycięstwo ikonoduli (zwolenników ikon) było jednocześnie zwycięstwem helleńskiego, zachodniego charakteru kultury cesarstwa nad wpływami persko-arabskimi”.
Krucjaty
Walki Bizantyńczyków z wojskami islamu trwały niemal ciągle w wiekach VIII – XI, jednak nie wpływały one już znacząco na zmiany granic terytorialnych. Prawdziwe nieszczęście dotknęło Cesarstwo w połowie XI wieku, kiedy to w miejsce w miarę przewidywalnych już Arabów na Bliski Wschód zaczęli docierać Turcy Seldżuccy. Całkowitą katastrofą dla Bizancjum była bitwa z nimi pod Manzikertem w 1071 roku – w historiografii bizantyńskiej przedstawiana była jako największe upokorzenie w dziejach. W jego efekcie Seldżucy mieli otwartą drogę do Azji Mniejszej – kluczowej prowincji Cesarstwa od czasów zajęcia Egiptu przez muzułmanów. Ostatecznie więc niemalże pod murami Konstantynopola wyrósł fanatyczny, islamski Sułtanat Rum. Gdy w 1081 na tron cesarski wstępował Aleksy I Komnen, doskonale zdawał sobie sprawę, że prośba o interwencję ze strony Zachodu może być niezbędna by odepchnąć Seldżuków spod stolicy Cesarstwa. Według Runcimana Manzikert uzasadniał właśnie takie działanie ze strony papiestwa. Po prowadzonych na własną rękę, z dość dobrym skutkiem, wojnach z Seldżukami, w 1095 roku cesarz wysłał w końcu poselstwo. We włoskiej Cremonie papież Urban II wysłuchał mowy przybyszów na temat cierpień wschodnich chrześcijan, które nie ustaną jeśli nie nadejdzie pomoc. Dla papiestwa był to idealny moment do uzyskania Ziemi Świętej dla siebie, ale także do skierowania wojennego zapału rycerzy na bardziej chwalebne tory. Dla Aleksego jednak proszenie o pomoc Zachodu było z pewnością ciężką decyzją. Z racji schizmy w roku 1054 przepaść między dwoma światami jeszcze się powiększyła, a sam cesarz był obłożony papieską ekskomuniką. Do tego ten sam Zachód w osobie Roberta Guiscarda kilkanaście lat wcześniej najeżdżał ziemie cesarstwa i wyrwał mu ostatnie posiadłości w południowej Italii, a także podjął próbę desantu w Epirze. Aleksy nie miał jednak innego wyjścia, bowiem Cesarstwu, znacznie uszczuplonemu terytorialne, brakowało żołnierzy do rozstrzygnięcia zatargu z Seldżukami. Jednakże cały czas musiał on mieć się na baczności. Gdy krzyżowcy przybyli pod mury Konstantynopola na przełomie lat 1096 i 1097 cesarz wymógł na nich przysięgę posłuszeństwa i zobowiązał do zwrócenia Bizantyńczykom miast podbitych w trakcie wyprawy. Zabezpieczył w ten sposób swoje interesy. Do tego posłał wraz z armią krzyżowców swojego wodza – Tatikiosa – a także sam podążał za armią Zachodu, zabezpieczając linie zaopatrzeniowe. Dobra współpraca między dwoma światami skończyła się jednak wraz z oblężeniem Antiochii. Tatikios, nazwany przez R. Allena Browna „nieszczęsnym”, z niewyjaśnionych przyczyn opuścił obóz krzyżowców, a ci od razu uznali go za zdrajcę i zerwali wszelkie kontakty z cesarzem Aleksym i Cesarstwem. Antiochię przywłaszczył sobie ostatecznie Norman Boemund z Tarentu.
W zgodnej opinii Kazimierza Zakrzewskiego, Grigorija Ostrogorskiego oraz Stevena Runcimana po I krucjacie Cesarstwo Bizantyńskie wkroczyło w okres stałego politycznego i gospodarczego marazmu (np. cesarz Aleksy targnął się na gwarant stabilności ekonomicznej państwa – zaczął dewaluować solida bitego już od czasów starożytnych) . Miało ono jeszcze w sobie niespożyte siły, by przetrwać, jednak jakakolwiek ekspansja była już praktycznie niemożliwa w związku z otoczeniem przez samych wrogów. Bizancjum udało się jeszcze nieco ożywić gospodarkę oraz dokonać podboju niektórych ziem od Węgrów i na terenie Anatolii w XII wieku, jednakże w roku 1204 nadeszła całkowita klęska. Dzięki sprytnym zabiegom dyplomatycznym doży weneckiego Enrico Dandolo wojska IV krucjaty zostały skierowane w zupełnie innym kierunku niż pierwotnie zakładano. W imię interesów kupców weneckich i złudnych nadziei na pojednanie chrześcijan zachodnich i wschodnich drogą zbrojną, Konstantynopol został zdobyty i niemiłosiernie złupiony. Prawosławni nigdy nie wybaczyli tego katolikom – przepaść między światami ponownie się zwiększyła. Samo Bizancjum zostało rozbite z kolei na kilka części z Cesarstwem Nicejskim jako tym, które miało odegrać największą rolę w obaleniu panowania łacinników w mieście Konstantyna. Stało się to w roku 1261, a Cesarstwo Bizantyńskie znów, przynajmniej formalnie, było jednością.
Cdn…