Od dziecka związany z muzyką. Na swojego trenera wokalnego wybrał Andrzeja Piasecznego, z którym nawiązał współpracę już nie tylko na planie 7 edycji The Voice Of Poland. Jednak nie tylko Piaska zachwycił swoim talentem – również Margaret dostrzegła w nim niezwykły potencjał, a dzięki jej piosence „Heartbeat”, wokalista ma już na swoim koncie zwycięstwo konkursu eska360.
Dominika Polonis: Co zmieniło się w Twojej karierze muzycznej po programie?
Tomasz Turek: Po programie zmieniło się całkiem sporo. Teraz dużo częściej występuje na scenie. Zacząłem brać lekcje wokalne, pisać własne utwory.
D.P.: Dlaczego akurat The Voice of Poland?
T.T.: Szczerze mówiąc udział w takim programie zawsze był moim marzeniem. Nie ze względów promocji, bądź rozpoznawalności, ale z szansy ogromnego rozwoju oraz bezcennych lekcji i rad. Gdyby nie namowa moich sióstr, pewnie nie zobaczylibyście mnie w tej edycji. 🙂
D.P.: Jak z perspektywy uczestnika wyglądają przygotowania do programu?
T.T.: Nie ukrywam, że przygotowania do programu są nieco czasochłonne, zaczynając już od pre-castingów, do których trzeba przygotować się tak samo dobrze, jak na Blindy. Następnie załatwianie wszelkich formalności, a po tym wszystkim tak długo wyczekiwany występ na scenie The Voice Of Poland. Całe szczęście pracuje z nami masa wspaniałych osób, które starają się nam to wszystko ułatwić i „zapiąć na ostatni guzik”. I choć często towarzyszy temu stres, ale i podekscytowanie, to każda poświęcona minuta jest w 100% tego warta.
D.P.: Byłeś w drużynie Andrzeja Piasecznego. Dlaczego akurat jego wybrałeś na osobę, która pokieruje Twoim dalszym losem w programie?
T.T.: Tak naprawdę idąc do Andrzeja nie miałem większego wyboru, ponieważ był jedynym z trenerów, który się odwrócił. Patrząc z perspektywy czasu, uważam, że nie mogłem trafić lepiej. Andrzej jest genialnym artystą, trenerem, ale przede wszystkim wspaniałym człowiekiem.
D.P.: Jakim trenerem jest Piasek?
T.T.: Piasek jest trenerem bardzo wymagającym, ale nigdy nie opuszcza go poczucie humoru i dystans, z którym podchodzi do pewnych spraw. Szczerze mówiąc, nigdy nie spodziewałem się, że poznam go od tej strony. Dzięki niemu zrozumiałem, że to co robię, ma sens. Dał mi ogromny kredyt zaufania, ale miałem czas, by pozytywnie go zaskoczyć. I choć nasza współpraca w programie nie trwała długo, jestem bardzo szczęśliwy, że będę miał okazję pracować z nim także poza Voicem.
D.P.: Na bitwach zmierzyłeś się z Mateuszem Grędzińskim. Był to silny przeciwnik?
T.T.: Tak naprawdę nigdy nie spodziewałbym się, że zaśpiewam z Mateuszem. Widać było z resztą na mojej twarzy zdziwienie i jednocześnie przerażenie. Jeszcze gorzej było, gdy dowiedziałem się z jaką piosenką będziemy musieli się zmierzyć. Pierwsze co pomyślałem, to: „ Masakra! Przecież ja w ogóle nie śpiewam takich piosenek”. Cały czas zastanawiałem się, dlaczego Andrzej postawił mi tak wysoko poprzeczkę i zestawił mnie z jednym z najlepszych głosów tej edycji. Niestety, kości zostały rzucone, a mi zostało tylko stawić czoła wyzwaniu. Doszedłem do wniosku, że muszę czerpać z tego jak najwięcej, dobrze się bawić, a przy okazji dać z siebie 100%.
D.P.: Na oficjalnej stronie The Voice of Poland, w Twojej prezentacji napisano, że każda porażka motywuje Cię do działania. Czy to, że Andrzej wybrał Mateusza, a nie Ciebie można zaliczyć do takich „porażek”? Zgadzasz się z jego wyborem?
T.T.: W ogóle nie traktuję tego jako porażkę. Występ z Mateuszem na jednej scenie był naprawdę bardzo nobilitujący. Bardzo dużo mnie nauczył i trochę poprzestawiał w głowie, a to było mi chyba najbardziej potrzebne. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja by pośpiewać wspólnie na jednej scenie. Mateusz wygrał bitwę, ale to ja dostałem propozycję współpracy z Andrzejem, więc generalnie oboje wyszliśmy z tego zwycięsko.
D.P.: Trudniej występuje się w przesłuchaniach w ciemno czy w bitwach? W której części programu poziom adrenaliny jest większy?
T.T.: W moim przypadku poziom adrenaliny był tak samo wysoki na blindach jak i bitwach. Nigdy nie miałem okazji występować na takiej scenie, w dodatku przed ogromną publicznością. I to chyba właśnie mnie zjadło. Innych to mobilizuje, mi natomiast zabiera pewne umiejętności. Cały czas uczę się to opanowywać. Mam nadzieję, że za jakiś czas trema będzie już tylko wspomnieniem.
D.P.: Wielu ludzi uważa, że w tego typu programach wszystko jest odgórnie ustalone. Wygrana, przesłuchania… spotkałam się nawet z taką opinią, że w VOP wiadomo już na samym początku kto będzie w czyjej drużynie. To tylko pogłoski czy może jest w tym trochę prawdy?
T.T.: Ciężko jest mi na ten temat cokolwiek powiedzieć ponieważ, ja nie miałem takich doświadczeń.
D.P.: Jak mógłbyś podsumować swój udział w 7 edycji VOP?
T.T.: Możliwość wzięcia udziału w 7 edycji programu The Voice Of Poland byłą dla mnie największym prezentem od losu, jaki kiedykolwiek mi się zdarzył. Nie zaszedłem daleko, ale dla mnie samego jest to ogromy krok na przód. Bardzo dużo się nauczyłem, poznałem wspaniałych ludzi i dostałem ogromną perspektywę rozwoju. Niewątpliwie stwierdzam, że było to jedno z najlepszych doświadczeń w moim życiu.
D.P.: Masz już plany na swoją dalszą, muzyczną przyszłość?
T.T.: Na początku przyszłego roku mam zamiar przeprowadzić się do Warszawy. Powoli zaczynam też tworzyć własne kawałki. Po programie pewnie zacznę też pracować z Andrzejem, a tego najbardziej nie mogę się doczekać!
D.P.: Czego możemy Ci życzyć?
T.T.: Głowy pewnej muzycznych pomysłów, wielu koncertów i owocnej współpracy z Andrzejem. Trochę szczęścia też nigdy nie zabraknie… tego właśnie mi życzcie 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=t0N24yX9EH4