Nasza (ekstra)Klasa – “Będzie polskie Leicester?”

Wczoraj Leicester City zostało mistrzem Anglii. Ten malutki klub z jednego z najstarszych miast Anglii sensacyjny tytuł zapewnił sobie na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek. Nasz lokalny Leicester City – Piast Gliwice – na cztery kolejki przed końcem tracił do, również lokalnego, Goliata – Legii Warszawa – trzy punkty. Jak co weekend liczył jednak na to, że tę niewielką różnicę uda się wreszcie zniwelować. Co wyszło z tych planów? Czy Piast jest dalej czy bliżej zostania polskim Leicester? 

Grupa mistrzowska

Warszawski Goliat – Legia – w poniedziałek mierzył się w finale Pucharu Polski z Lechem Poznań, dlatego swój mecz w ramach 34. kolejki T-Mobile Ekstraklasy rozegrał już w czwartek. Zadanie wydawało się pozornie łatwe, ponieważ “Legioniści” wybrali się do Lubina na spotkanie z Zagłębiem, które przed tą kolejką zajmowało piąte miejsce w tabeli. Trener Czerczesow, mimo perspektywy poniedziałkowego finału, desygnował do gry swoją podstawową jedenastkę. Tym bardziej zaskakuje fakt, że spotkanie na Dolnym Śląsku okazało się być przełomowym dla sytuacji w czubie tabeli. Stało się tak, ponieważ po golach Tosika i K.Piątka “Miedziowi” wygrali 2:0. Wynik ten nie oznacza wcale, że Zagłębie zdominowało mecz – Legia zapłaciła po prostu najwyższą cenę za swoją nieskuteczność. Po tym spotkaniu “Miedziowi” są już na czwartym miejscu w tabeli, a lider musiał czekać na niedzielny mecz goniącego Piasta, który grał ze szczecińską Pogonią.

W drugim czwartkowym meczu drugi finalista PP – Lech – podejmował na swoim boisku Lechię Gdańsk. Gdańszczanie po zeszłotygodniowej dotkliwej porażce 0:3 w Gliwicach skorygowali nieco swoje plany o zaciętej walce o europejskie puchary i między innymi z tego powodu mecz w Poznaniu wyglądał jak starcie dwóch zespołów bez większych ambicjiKilka celnych strzałów, kilka parad bramkarzy i kilka żółtych kartek nie przyniosło kibicom wielkich emocji, a mecz zakończył się bezbramkowym remisem, po którym oba kluby nadal sąsiadują ze sobą na miejscach 6-7.

Ruch Chorzów jest zdecydowanie najsłabszym zespołem grupy mistrzowskiej tego sezonu i raczej niewiele wskazuje na to, żeby w tym temacie cokolwiek miało się zmienić. W ten weekend na stadion przy ul. Cichej przyjechała Cracovia, która po laniu, jakie dostała w Warszawie, od nowa zaczyna walkę o Ligę Europejską. Podobnie jak w Poznaniu, także i w tym meczu nie oglądaliśmy wielkiego widowiska, a jedynymi wartymi odnotowania faktami był szybko strzelony gol obrońcy “Pasów” Covilo i debiut pierwszego w Ekstraklasie zawodnika z rocznika 2000 – pomocnika Ruchu Przemysława Bargiela. Po tym wyjazdowym zwycięstwie krakowianie powrócili na podium naszej ligi, a “Niebiescy” nadal zamykają górną połówkę tabeli.

Czwartkowe wydarzenia w Lubinie sprawiły, że mecz PiastaPogonią urósł do rangi spotkania kolejki. Zwycięstwo gospodarzy oznaczało, że po raz pierwszy w fazie finałowej gliwiczanie zrównają się punktami z liderującą Legią, co tylko podgrzałoby atmosferę przed nadchodzącym bezpośrednim starciem na stadionie przy ul. Łazienkowskiej. Mecz w Gliwicach zdecydowanie spełnił pokładane w nim nadzieje i przyniósł kibicom wiele piłkarskich wrażeń. Stadion przy ul. Okrzei eksplodował już w 10. minucie, kiedy Zivec dał prowadzenie ekipie ze Śląska. Radość trwała zaledwie pięć minut, ponieważ Pogoń szybko odpowiedziała bramką Dwaliszwilego. Wicelider jednak nie dał się stłamsić i jeszcze przed przerwą gola na 2:1 zdobył niezawodny Nesporstrzelając charakterystyczną dla siebie bramkę po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Druga połowa obfitowała w okazje, głównie dla gości, jednak interwencje Szmatuły i nieskuteczność szczecinian spowodowały, że Piast do niedzielnej wojny z Legią w Warszawie przystąpi mając taką samą liczbę punktów. Zapowiada się najgorętszy mecz sezonu 2015/16.

Grupa spadkowa

Mecze rozegrane w weekend w ramach niższej ósemki po raz pierwszy można określić przymiotnikiem innym niż snogenne. Stało się tak głównie dlatego, że wszystkie cztery zakończyły się niespodziankami, czyli porażkami przedmeczowych faworytów. Na pierwszy ogień poszedł Górnik Zabrze, który po serii dwóch spotkań bez porażki podejmował Śląsk Wrocław, który po 30. kolejce wyraźnie odżył i do starcia w Zabrzu był niepokonany. Tam jednak ta statystyka brutalnie się odmieniła, ponieważ “Trójkolorowi” ku ekscytacji swoich kibiców wygrali 2:1 strzelając bramkę w 92. minucie spotkania. Drugi z zespołów będących przed tą kolejką w strefie spadkowej również wygrał swój mecz. Górnik Łęczna, bo o nim mowa, całkiem solidnie zaprezentował się na wyjeździe w Niecieczy i dzięki zwycięstwu 2:0 z tamtejszą Termalicą po raz pierwszy po podziale punktów uciekł ze strefy spadkowej na pierwsze bezpieczne miejsce – czternaste. W “meczu na szczycie” grupy spadkowej jedenasta Korona Kielce grała z otwierającą dolną ósemkę Wisłą Kraków. Starcie zapowiadało się niezwykle ciekawie, ponieważ oba kluby w fazie finałowej nie doznały jeszcze porażki. Mecz nie zawiódł oczekiwań kibiców. Już po 17 minutach gry gospodarze z Kielc prowadzili 2:0. Biała Gwiazda złapała kontakt za sprawą Brożka w 62. minucie, jednak już chwilę później podopieczni Brosza ponownie uciekli gościom na dwie bramki, a autorem gola był zawodnik meczu – Pylypchuk. Krakowian stać było tylko na jeszcze jedno trafienie Brożka, jednak padło ono w doliczonym czasie gry i na wyrównanie strat Wiślakom zabrakło już czasu. Mimo porażki Biała Gwiazda nadal jest najlepszym zespołem grupy spadkowej, a Korona uplasowała się zaraz za jej plecami na miejscu nr 10. W ostatnim spotkaniu największy poszkodowany reformy Ekstraklasy – Podbeskidzie – wybrał się do Białegostoku na mecz z, grającą w kratkę, Jagiellonią. “Górale” wiedzieli, że w przypadku porażki spełni się najczarniejszy scenariusz – z czternastego spadną na szesnaste – ostatnie – miejsce w ligowej tabeli. Między innymi z tego powodu u piłkarzy Podolińskiego widać było dużą motywację. Dwukrotnie prowadzili oni w tym meczu, jednak tyle samo razy dawali się dogonić białostoczanom. Kiedy w ostatniej minucie spotkanie na tablicy widniał wynik 2:2, wydawało się, że najgorszy scenariusz dla Podbeskidzia nie zostanie zrealizowany. Wtedy jednak po ładnej indywidualnej akcji młodego Świderskiego bramkę dla “Pszczółek” strzelił Romanczuk. Wynik 3:2 oznacza, że “Jaga” raczej spokojnie może patrzeć na kwestię swojego utrzymania, ale Podbeskidzie do swojego najbliższego meczu z Koroną podejdzie jako ostatni zespół ligowej tabeli.

Wyniki 34. kolejki T-Mobile Ekstraklasy:

Zagłębie Lubin 2-0 Legia Warszawa
Lech Poznań 0-0 Lechia Gdańsk
Górnik Zabrze 2-1 Śląsk Wrocław
Ruch Chorzów 0-1 Cracovia
Termalica Bruk-Bet Nieciecza 0-2 Górnik Łęczna
Korona Kielce 3-2 Wisła Kraków
Jagiellonia Białystok 3-2 Podbeskidzie Bielsko-Biała
Piast Gliwice 2-1 Pogoń Szczecin

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment