Od kilkunastu dni świat żyje Igrzyskami Olimpijskimi w Brazylii i kibicuje najlepszym sportowcom z całego globu. Czas jednak płynie szybko i po dzisiejszej ceremonii zamknięcia możemy już odliczać lata do następnej olimpiady, która odbędzie się w 2020 roku w Tokio.
Stolica Japonii ugości na swoich 35 arenach sportowców z całego świata. Dodatkowo, Tokio jest pierwszym w historii azjatyckim gospodarzem igrzysk, który dostąpi tego zaszczytu więcej niż jeden raz. Do harmonogramu zmagań dodano pięć nowych dyscyplin sportowych, które z pewnością budzą kontrowersje. Szef MKOl Thomas Bach powiedział – „W dzisiejszych czasach młodzież ma tyle opcji do wyboru, że nie możemy oczekiwać że sami do nas przyjdą. To my musimy wychodzić naprzeciw ich oczekiwaniom.”.
Nowe igrzyska, nowe dyscypliny
Oznacza to, że w Tokio będziemy mogli ujrzeć olimpijską rywalizację w baseballu/softballu po raz pierwszy od powrotu na listę, karate, skateboardingu, a także surfingu i we wspinaczce. Odrzucono kandydatury netballu (prekursora dzisiejszej koszykówki) oraz squasha. Wspinaczka z pewnością jest ukłonem w stronę tubylców. Ze słów prezydenta japońskiej federacji wspinaczkowej można wyczytać, że jest przekonany iż nowa olimpijska dyscyplina powinna być inspiracją dla 500 tysięcy Japończyków uprawiających ten sport oraz dla widzów, którzy przekonają się o prawdziwych warunkach tego typu zmagań. Dla nas też jest to dobra wiadomość, gdyż w tej dyscyplinie mamy trzykrotną zdobywczynię Pucharu Świata i dwukrotną mistrzynię Europy – Edytę Ropek. Prezes Polskiego Związku Alpinizmu Piotr Pustelnik dla „Przeglądu Sportowego” powiedział, że „mamy poważne szanse na medale olimpijskie”, dodając że ma na myśli wspinanie na czas i nie możemy zmarnować tej szansy.
Stadion Olimpijski w Tokio może obecnie pomieścić 57 363 widzów. W 2020 roku zasiąść na trybunach będzie mogło już 80 tysięcy kibiców.
Znicz olimpijski wróci do Tokio po 56 latach. W 1964 roku kraj kwitnącej wiśni ukazał podniesienie się z wojennych ruin i powrót do globalnej elity państw, które gościły igrzyska. Na dodatek była to pierwsza olimpiada transmitowana w telewizjach na całym świecie, a japońskie stacje jako pierwsze w historii pokazały część zawodów w kolorze. Michał Żuławiński z „Pulsu Biznesu” przekonuje, że „pół wieku temu Japonia notowała dwucyfrowe tempo wzrostu PKB, populacja wciąż rosła, a struktura demograficzna była korzystna”, jednak obecnie „igrzyska przypadły Japonii pogrążonej w wieloletnim zastoju, starzejącej się oraz coraz bardziej ustępującej pod względem geopolitycznym sąsiednim Chinom.”. Chociaż do igrzysk zostały jeszcze cztery lata, szacowane koszty już rosną. Pod koniec lipca komitet organizacyjny ujawnił, że budowa siedmiu tymczasowych obiektów olimpijskich pochłonie nie 690 mln USD, ale przynajmniej 2,6 mld USD. Dodatkowo, pierwotnie raportowany budżet igrzysk (3,5 mld USD) zostanie przekroczony. „Niewykluczone, że wielokrotnie.” – dodaje Żuławiński.
Niezrównana metropolia
32. Letnie Igrzyska Olimpijskie odbędą się w pulsującej życiem metropolii, która jest znana z wysoko rozwiniętych technologii, a także publicznego transportu na niebotycznym poziomie począwszy od superszybkich pociągów po wspaniałe autostrady. Dodatkowo, z okazji olimpiady wszystko ma zostać jeszcze bardziej ulepszone i szybsze. Wprawiać w kompleksy może również trzynaście linii metra o łącznej długości trasy 312 km, które obsługują ruch wewnątrzmiejski.
Miasto jest punktem zbiegu następujących autostrad międzyregionalnych: Tōmei (kierunek Nagoja, Kansai), Chūō (Matsumoto, Nagano), Kan’etsu (Nagaoka), Tōhoku (Sendai), Jōban (Mita).
Tokio jest centrum politycznym, handlowym, finansowym, edukacyjnym i medialnym kraju. Gospodarz następnych igrzysk nie ma konkurencji w Japonii pod względem liczby siedzib biur, ministerstw, korporacji, uczelni, muzeów, teatrów oraz parków rozrywki. Aż 47,3% korporacji japońskich o kapitale powyżej miliarda jenów znajduje się w Tokio. 9,8% wszystkich zatrudnionych w kraju pracuje na terenie prefektury Tokio i wytwarza 16,8% dochodu narodowego.
Rozwój ma dotyczyć również tokijskiego stadionu olimpijskiego, który po przebudowie ma pomieścić 80 tysięcy widzów, czyli o prawie połowę więcej niż do tej pory. Światowy lider technologii robotycznej planuje również stworzyć szerokie grono takowych urządzeń, by mogły one służyć pomocą i być na zawołanie kibiców z całego świata. Plany zakładają, że roboty mają asystować przy planowaniu podróży, a nawet tłumaczeniach, do których ma być stworzona specjalna aplikacja o nazwie VoiceTra.
Codzienność tokijskiego metra. Zarząd nawet zatrudnia “upychaczy”, którzy pomagają wsiąść do zatłoczonego wagonu.
Kontrowersje pomimo perfekcji
Ci, którzy nie polubili wstawania w środku nocy, by oglądać rywalizację olimpijczyków, znowu będą niepocieszeni. Otóż czas lokalny w Tokio wyprzedza nas o siedem godzin. Może miłośnicy skoków narciarskich pamiętają jak jest z konkursami w Sapporo? Tak samo będzie na igrzyskach, espresso o siódmej rana i przed telewizor. Oczywiście nie zawsze. Wieczory w naszej strefie czasowej również nie będą nudne.
Średnia cena biletów będzie oscylować wokół 7000 jenów japońskich, czyli około 264 polskich złotych. Ceremonia otwarcia będzie jeszcze trudniejsza dla portfeli kibiców, gdyż tam kwoty wzrosną już nawet do 25 tysięcy jenów japońskich za najtańszy bilet, po 150 tysięcy za najdroższy.
Nie brakowało już kontrowersji. Logo, a nawet sam projekt stadionu oskarżano o plagiat. Niejedni przebąkiwali również o przekupstwie. Możliwe, że najbardziej żenujące jest pominięcie w planach obiektu miejsca na umiejscowienie znicza olimpijskiego. Japończycy mają jeszcze cztery lata na zatuszowanie tej wpadki.
Tokio leży w strefie dużej aktywności sejsmicznej, co stwarza specyficzne wymagania dla zabudowy. Istnieje realne zagrożenie kolejnym wielkim trzęsieniem ziemi, które mogłoby ponownie zniszczyć miasto. Mimo to wciąż przyciąga ono ludzi z całego kraju, a nawet świata. Tak będzie również w roku 2020, gdy olimpijskie zmagania znowu przyciągną tłumy ludzi przed telewizory, a także na ulice i stadiony. Oby tylko organizacja była lepsza i bardziej sprawna niż ta w Rio de Janeiro. Możemy być jednak spokojni, nie bez powodu w Japonii wszystko jest sprawnie zorganizowane, a opóźnienie pociągu wynoszące kilka sekund może urosnąć do miana skandalu.