Święta, święta i po lekach na zgagę. Goście wyjechali, cukier i co cenniejsze alkohole wyjęte z szafy.
“Kuzyneria” rozjeżdża się do rozsianych po Polsce domów. Jeden do Krakowa, drugi do Lwowa, trzeci tam, czwarty siam. Ja – prosty człowiek zachodzę w głowę czy aby na pewno wszyscy obchodzimy to samo święto. Ten z Gdańska uparł się, że na stole MUSI być sałatka z ryżem i kurczakiem.
Mój kuzyn jest fanatykiem sałatki. Całe mieszkanie zaj*ebane kurczakiem gyros najgorsze. Średnio raz w miesiącu…
Ciotka z Kaszub dała czadu –naplotła figurek z jałowca. Gotowe figurki roznieśliśmy po ogrodzie. Taka lokalna tradycja, ozdabiać dom. Ma to jakoby wpływać leczniczo.
Dziadek z resztą starszych panów siedzą i kombinują co odstawić na śmigus – dyngus. Po 60 lat na karku nie przeszkadzają w pozostawaniu wiecznymi dzieciakami.
Wuj z Białegostoku – ulubiony krewniak. Na Białostocczyźnie bowiem rozwinęło się Wołocewne. Zacny ten zwyczaj polega na obdarowywaniu swoich chrzestnych. Ot, słodycze i skromna gotówka.
Sytuacja przeciwna jest z dziadkiem Ślązakiem. Ślązacy podchodzą do wielkiego postu w dość specyficzny sposób. WIELCE go przestrzegają. Telewizja? Nie! Komputer? Nie! Radio w samochodzie? Możesz pomarzyć.
Wreszcie zaczynamy Wielkoniedzielne śniadanie. Tradycyjnie od święconki – Jajka, kiełbasa, chleb i chrzan. Jajka wręcz żal obierać. Ciotka z Torunia zrobiła jaja metodą „na kraszanki”. Jajka normalnie barwione na różne kolory tęczy. A potem starsza pani chwyciła za igłę. Mało nam szczęki nie poopadały, bo ciocia na co dzień rysuje komiksy. I tak mieliśmy wyskrobane sceny biblijne. Święty Jerzy, zmartwychwstanie, modlitwa w ogrójcu. Żal zjadać…
“Kuzyneria” rozjeżdża się do domów, Jeden do Krakowa, drugi do Lwowa… Ja – prosty człowiek zachodzę w głowę czy aby na pewno obchodzimy to samo święto. Dochodzę do wniosku że to nieszczególnie ma jakieś znaczenie. Jesteśmy razem. Święta to dobry czas z komercyjnego punktu widzenia. W marketach kury, zajączki i inne żywioły zachęcające do zakupów. Oczywiście, jest to w pewien sposób fajne, każdy musi zarobić na chleb. Ale to co w świętach się liczy, to wspólnota. W kościele, w domu.