Dnia 21 października w Hotelu Arte odbyło się spotkanie autorskie z Kamilem Sipowiczem. Wraz z autorem książki na spotkanie przybyła jego żona Kora (Olga Sipowicz) oraz Ramona- najukochańszy pupil z całej zwierzęcej rodziny. Z drobnym spóźnieniem pojawił się również prezydent miasta Zamość Andrzej Wnuk. Całość prowadziła Pani Milena Dycha-Di Cesare.
Kilka minut po godzinie 20 jako pierwsza weszła Ramona, według niektórych najważniejszy gość całego spotkania. Ci, którzy w dalszym ciągu czekali z niecierpliwością na pozostałe gwiazdy tamtego wieczoru, musieli uzbroić się w cierpliwość, ponieważ Kora i Kamil nie zaszczycili nas swoją obecnością od razu. Ale kiedy już zajęli swoje miejsca, a prowadząca zaczęła opracowywać włączanie mikrofonu bezprzewodowego, stworzył się magiczny klimat. Przygaszono światła, a Ramona zajęła swoje miejsce w torbie Kory, która leżała przed nią na stole. Kiedy mikrofon został włączony, po krótkim powitaniu padło pierwsze pytanie:
– Co skłoniło Pana do napisania takiej książki i właściwie dla kogo ona jest? Czy każdy może ją sobie przeczytać, czy nawet dzieci? Bo z tego co ja czytałam, to wydaje mi się, że to też jest też troszkę odpowiednia i dla nich, dla miłośników zwierząt, a jak wszyscy wiemy, dzieciaki kochają zwierzęta.
-Książka powstała w zeszłym roku, zimą. A dokładnie na przełomie 2015-2016 rok. Jako ludzie z dużego miasta- z Warszawy zamieszkaliśmy tutaj, na roztoczu. Była zima, był grudzień, my mieszkamy na odludziu i wtedy właśnie zbliżyliśmy się do zwierząt. Żona była wtedy w takim okresie rehabilitacyjnym, wychodziła z choroby i ta ”zwierzęcioterapia” jakoś się sprawdziła i postanowiłem opisać tę konkretną sytuację, ten czas, naszą miłość do zwierząt, w obu kierunkach, mam nadzieję, a przy okazji bardzo wielu naszych przyjaciół opowiada swoje anegdoty o zwierzętach, które dołączyłem do książki. Książka składa się z takich kilkudziesięciu krótkich anegdot, opowiastek filozoficznych, w których bohaterami są oczywiście zwierzęta, głównie psy i koty.
– Wiedząc, że jeździliście po całym świecie, mieszkaliście w wielkich miastach i teraz mi się nasunęło takie pytanie, co was skłoniło do tego, żeby zamieszkać na roztoczu.
– No sytuacja była dosyć skomplikowana, mieliśmy tutaj przyjaciół, znajomych, których odwiedzaliśmy, jedna z tych osób była z Warszawy i no po prostu zakochaliśmy się w Roztoczu. Ja tu przede wszystkim na rower przyjeżdżałem na samym początku, a później tak powoli, powoli, w sumie sytuacja bardziej dramatyczna, są ślady tego w tej książce, bo jeden z przyjaciół okazał się być osobą nieuczciwą, była skomplikowana sprawa sądowa, no ale w końcu udało nam się znaleźć miejsce, które faktycznie od 2005 roku jest nasze, a mieszkamy tak naprawdę od 3 lat. To miejsce jest przez nas wywalczone, nie przyszło nam na pewno łatwo. Jesteśmy szczęśliwi z powodu, że mieszkamy w tym miejscu.
– Teraz naszą stolicą jest Zamość, jest to miasto, do którego wyjeżdżamy, tak jak do Nowego Jorku- mówi Kora wywołując śmiech na sali- Dlatego moje pytanie do państwa jest, bo ja tutaj tak siedzę, ja chcę wykorzystać to, że Państwo tu przyszli i tak. Gdzie są naprawdę dobre ciastka? Gdzie jest naprawdę dobry chleb? No takie podstawowe pytanie. Koniec.
Okazało się, że Kora dobrą cukiernie rozpoznaję po pączku. ”Jeżeli pączek w cukierni jest dobry, to znaczy, że wszystko inne będzie tam dobre.”
Po wymienieniu kilku adresów i narobieniu smaku widzom przyszła pora na odrobinę kontrowersji i humoru, jak to na Korę przystało. W między czasie na sali pojawił się Pan Andrzej Wnuk, który nie został rozpoznany przez małżeństwo Sipowiczów. Kiedy wszelkie dyskusje ucichły prowadząca przywitała Pana Prezydenta.
– Ja myślałam, że Pan jest jakimś studentem, filozofii, albo seminarium duchowne… Seminarium duchowne, gdzie uczą hodować zwierzęta- powiedziała Pani Olga powodując wybuch śmiechu na sali.
– Dwadzieścia lat temu robiłem z Panią wywiad, więc za 20 lat macie Państwo szanse– rzucił Pan Andrzej Wnuk.
– Jest mi bardzo miło, mamy tutaj bardzo ładny okaz samca- znów zażartowała Kora. –Jaki jest Pana znak zodiaku?- zapytała.
– Skorpion- odpowiedział Pan Prezydent.
– To… Ja się bardzo przyjaźnie ze skorpionami. Ale skorpiony są dziwne…– mówi Kora z wyraźnym niesmakiem– Za to skorpiony są sprawcze, jak się skorpion do czegoś zabiera, to jak amen w pacierzu i to jest rzeczywiście bardzo dobra cecha– powiedziała ożywieniem– Ja się bardzo cieszę, że mamy takiego młodego, sprawnego skorpiona u władzy.
– […] Jesteśmy ludźmi, jesteśmy odpowiedzialni sami za siebie. Musimy walczyć o swoje. Żadnych roszczeń. Tylko tam gdzie mamy prawo mieć głos i dać ten głos. Szpitale- im więcej wy jecie w szpitalach- tym lepiej, nie dać się poniżać! Nie dać, choroba sama poniża, choroba sprawia, że już człowiek czuje, że jest słaby i połowa czy trzy czwarte czasami z niego spada, zostaje słaby. Niewolno, a oni to wykorzystują, zawsze musi być rodzina w opiece, w zanadrzu. Pacjent jest święty. Żądać czystości (szpital zamojski). Gdybym miała opisać szpital zamojski? HORROR- wspomina Kora przykry czas z jej życia.
-Który szpital?- zapytał Pan Prezydent.
– Szpital oczywiście naszego największego Jan Pawła- odpowiedziała Pani Olga.
– To nie jest szpital zamojski, to jest szpital wojewódzki.
-To mnie nie obchodzi jaki on jest. Podobni lekarze. Ja powiem, nie ukrywam. Życie uratował mi doktor Pukaluk, absolutnie genialny, urodzony chirurg. Są ludzie, którzy się do czegoś rodzą, jedni do sprzątania inni do przybijania pieczątek. Ja uważam, że Ci co się rodzą do czegoś to są najfajniejsi. I Pan Pukaluk to jest chirurg z urodzenia- zaczęła wspominać Kora.
[…]
-Naprawdę mamy tu byt. Czy jest pogoda, czy nie ciągle jakieś wycieczki i nic innego oprócz zachwytu nie słychać. Mamy turystów cały rok- rzucił ktoś z sali.
– No tak, bo my staramy się jak najbardziej rozsławiać Zamość i całe roztocze. Trzeba to jak najbardziej rozsławiać i dzięki temu służy właśnie ta książka. Sporo turystów dzięki nam miasto zyskało.
– Pani Koro, ja zapraszam Panią teraz na spacer po Zamościu. Wejdziemy do ratusza na taras- zaprosił Pan Prezydent.
-Nie, nie, nie. Nie dziś. Ja już jestem zmęczona, muszę się położyć.
Po podpisaniu książek i krótkiej rozmowie wszyscy opuścili hotel w kierunku swoich domów. Zapewne na długo zapamiętają to nietypowe spotkanie autorskie.
Podziękowania za możliwość uczestniczenia w tym spotkaniu składamy na ręce Stowarzyszenia Wszytko Gra, które było organizatorem wydarzenia.