Idealne schronisko dla zwierząt…jest puste, bo w końcu najlepiej byłoby, aby wszystkie zwierzęta zostały adoptowane i znalazły kochający dom. Niestety, bezdomne, porzucone czworonogi muszą odnaleźć się w często trudnych warunkach. Okazuje się jednak, że istnieją ludzie, którym los zwierzaków nie jest obojętny i starają się za wszelką cenę pomóc im w miarę swoich możliwości, poświęcając własny czas i energię. Kim są ci wspaniali? To oczywiście wolontariusze. W kaliskim schronisku działają oni bardzo aktywnie i potrafią poruszyć niebo i ziemię, aby psom czy kotom nie działa się krzywda. Dlaczego więc utrudnia im się pracę i muszą aż protestować, aby nie ograniczano bezpodstawnie ich pracy? O tym miałam okazję porozmawiać z panią Anetą Sitkiewicz, jedną z wolontariuszek i miłośniczką psów.
– Czym zajmuje się wolontariusz w schronisku i jaką odgrywa rolę?
– Do tej pory wolontariusz zajmował się w schronisku wszystkim: pielęgnacją zwierząt, spacerami, czyszczeniem boksów itp. – wypełniał zarówno obowiązki wolontariusza, jak i często pracownika. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mam pracować jako terapeuta psów z psem lękliwym w jego boksie, i przy okazji nie sprzątnę leżących w boksie odchodów. To naturalne, że chcąc, aby psy w schronisku były szczęśliwe, musimy dbać także o otoczenie, w którym żyją. Dlatego urządzaliśmy boksy, wstawialiśmy materace, aby psy z chorymi stawami nie musiały leżeć na zimnej podłodze z betonu. Żaden człowiek kochający zwierzęta nie powinien na to pozwalać, a nie ma przepisów zabraniających to.
– Jak dotychczas funkcjonowała instytucja wolontariatu w kaliskim schronisku dla zwierząt?
– Dotychczas wolontariusze byli filarem schroniska. To my nagłośniliśmy sprawę łamania Ustawy o Ochronie Zwierząt w kaliskim schronisku i przeciwdziałaliśmy temu. Do tej pory w schronisku działało bardzo aktywnie ok. 22 dorosłych osób i ok. 15 młodych wolontariuszy. Dawaliśmy swój czas, emocje, pieniądze. Dla zwierząt zrobilibyśmy wszystko. Gdy psiak był chory, wsiadało się do auta i zawoziło do Wrocławia, Poznania, gdzie było trzeba, kosztem swojego życia prywatnego, a czasem zawodowego. Nie zawładnęliśmy schroniskiem, jak to krzyczą niektórzy – po prostu wiedzieliśmy co do nas należy, co mamy robić, aby zwierzakom było lepiej, i robiliśmy to. Wszelkie sprawy wykraczające poza obowiązki wolontariuszy były uzgadniane z kierownikiem schroniska.
– W jakich warunkach przebywają w tej chwili zwierzęta?
– Obecnie zwierzęta przebywają w boksach, bo od 1 stycznia nie mamy możliwości zabierania ich na spacery. Tylko nieliczne psy, którym za ZEBRANE PRZEZ SIEBIE PIENIĄDZE zrobiliśmy wybiegi przed boksami są na nie wypuszczane, reszta cierpi, nie mogąc swobodnie pobiegać. Wybiegi zrobione przez schronisko są zwykle puste. Nie możemy dołożyć psom słomy, choć w wielu budach jest jej bardzo mało – niestety nowy kierownik twierdzi, że to wystarczająca ilość. Ciężko na to patrzeć.
-Jakie ograniczenie dla wolontariatu zamierzają zostać wprowadzone i z czego to wynika?
– Nowy regulamin nakłada ogromne ograniczenia i nie jest to dla nas zrozumiałe. Mamy sztywno wyznaczone godziny wstępu do schroniska (przeciętny człowiek w tych godzinach jest w pracy), jednocześnie na terenie schroniska może przebywać 6 wolontariuszy, więc jeżeli przyjadę i będę siódma, to mogę wracać do domu (!), likwiduje się wolontariat osób nieletnich, więc schronisko traci ok. 15 bardzo fajnych, zaangażowanych młodych ludzi, o wszystkim decyduje kierownik i nie ma od tego odwołania, czyli: jeżeli kierownik stwierdzi, że nie chce kogoś w wolontariacie, może wyrzucić za nic, jeżeli stwierdzi, że wystarczy mu dwóch wolontariuszy, to reszta nie zostanie przyjęta… My jako wolontariusze nie mamy prawa zmieniać miejsca pobytu psa… czyli nie możemy wziąć psa np. na wybieg. Proszę nie pytać o uzasadnienie takich punktów, nie widzimy w tym żadnego sensu i żadnego pożytku dla zwierząt – wręcz przeciwnie.
– Jak w takim razie będzie funkcjonowało schronisko w przyszłości?
– Wszystko zmierza do całkowitej likwidacji wolontariatu – jeżeli regulamin się nie zmieni, ludzie sami się wykruszą, bo kto zaryzykuje przyjazd po raz kolejny, jeżeli kilka razy z rzędu przyjechał kilkanaście kilometrów i był… 7 wolontariuszem tego dnia? I to jest bardzo przykre, bo tego typu działania sprawią, że wrócimy do punktu wyjścia, gdy psy siedziały w boksach po kilka lat niewypuszczane na wybiegi, ani niezabierane na spacery i łamano Ustawę o Ochronie Zwierząt. Schronisko bez wolontariuszy to schronisko nieprzyjazne dla zwierząt, bo one nas potrzebują bardziej, niż wydaje się komukolwiek, kto nigdy nie działał charytatywnie w tym miejscu.
– Jakie działania podejmują i zamierzają podjąć wolontariusze, aby nie dopuścić do wprowadzenia zmian?
– Nasze działania? Cóż, o niektórych nie chciałabym mówić głośno. Cały czas podejmujemy rozmaite kroki w celu zmiany tej sytuacji. Na pewno będziemy się odwoływać do sumienia mieszkańców Kalisza – to z ich podatków jest prowadzone schronisko, więc oni mają do powiedzenia znacznie więcej, niż by się to komukolwiek wydawało. Ruszymy niebo i ziemię, jeśli jeszcze tego nie zrobiliśmy.
– Co Pani sądzi na temat całej tej sytuacji?
– Jestem zdziwiona tym, co się dzieje. Miałam nadzieję, że po objęciu schroniska przez miasto będzie znacznie lepiej. A nie jest i wszystko zmierza ku gorszemu… Pokładałam ogromne nadzieje w nowych władzach miasta, które mówiły o konieczności zmian, wydawało mi się, że tego właśnie potrzeba kaliskiemu schronisku. Ale teraz widzę, że nie o takie zmiany chodziło. To, co się dzieje, nie jest dobre ani dla zwierząt, ani dla ludzi. I wizerunek schroniska na tym ucierpi bardziej, niż nam się wydaje.
Miejmy nadzieję, iż w tej całej sytuacji zwycięży dobro zwierząt.