Czy warto mieć marzenia? Większość ludzi uważa, że nie bo po co skoro się nie
spełniają. No same na pewno nie, ale z własną ingerencją to już tak. Przykładem
tego mogą być cztery krakowianki, które od małego marzyły, aby posiadać swój
własny zespół. Pewnego dnia postanowiły zawalczyć i spróbować. W ten sposób
stworzyły coś, co wcześniej było dla nich czymś nie do spełnienia, założyły Lor.
Dziewczyny, jesteście dość młodymi i ambitnymi osobami. W dodatku odważnymi.
Co tak naprawdę natchnęło Was, aby założyć zespół?
Paulina: Zespół był marzeniem każdej z nas od zawsze, ale tak naprawdę nie
sądziłyśmy, że kiedyś się spełni. Lor był impulsem. Wróciłam do domu po lekcji
plastyki, na której omawialiśmy Ogród Szczęśliwych Zmarłych i napisałam tekst do The Garden of Happy Dead People. Wysłałam go Skibie, a ona stworzyła do niego muzykę. Jakiś czas komponowałyśmy razem, potem znalazłyśmy Jagodę. I tak założyłyśmy Lor.
Miałyście na początku jakieś obawy, że ludzie Was nie polubią, albo piosenki nie
będą ich interesowały?
Julia Skiba: Wiadomo, obawy są zawsze, kiedy trzeba pokazać komuś coś, nad czym się pracowało i w co jest się zaangażowanym. Na początku o zespole nie wiedzieli nawet nasi rodzice. Wypuszczając piosenki, wiedziałyśmy, że znajdą się osoby, którzy polubią naszą muzykę i wiedziałyśmy też, że będą osoby, którym się ona nie spodoba. Do tej pory jesteśmy zaskoczone, że tak naprawdę tych drugich osób jest znacznie mniej. Mamy ogromne wsparcie ze strony naszych słuchaczy.
Tworzycie naprawdę coś niesamowitego. Co jest dla Was inspiracją do pisania
tych wspaniałych tekstów ?
Paulina: Wydaje mi się, że na ten moment najważniejsza jest dla mnie moja
wyobraźnia. Bywa tak, że pomysł na tekst po prostu przychodzi, ale czasem trzeba długo na niego czekać.
Czyli po prostu bazujecie na chwili, swojej wenie.
Julia Skiba: Mam wrażenie, że wtedy rzeczy, które tworzymy nie są wymuszone. Są bardziej prawdziwe, niż gdybyśmy tworzyły pod presją.
Wasze utwory są prawdziwe i spokojne. Mało komu udaje się stworzyć piosenki
tak delikatne. Jak Wam się to udaje?
Julia Skiba: Robię to intuicyjnie, tak naprawdę o tym nie myśląc. Takiej muzyki
słuchamy na co dzień i dlatego staramy się tworzyć właśnie takie piosenki.
Myślicie o wydaniu płyty?
Jagoda: Właśnie nad nią pracujemy. Premierę planujemy na wiosnę, prawdopodobnie
koniec kwietnia lub początek maja, ale dokładne terminy będziemy podawały dopiero w
ostatecznej fazie pracy. Mamy nadzieję, że wszystko się uda.
Często z wydaniem płyty idzie w parze jakaś trasa koncertowa. Jak to będzie w
Waszym przypadku?
Julia Błachuta: U nas sprawa z koncertami jest nieco bardziej skomplikowana. Mamy
szkołę, dlatego wyjazd w trasę, np. na trzy tygodnie, będzie problematyczny.
Prawdopodobnie postawimy na najważniejsze miejsca i będzie ich mniej, niż w
przypadku większości tras koncertowych, ale i tak będziemy się starały, aby było ich
jak najwięcej.
Wspomniałyście o szkole. Udaje się Wam ją pogodzić z nagrywaniem i tworzeniem
muzyki?
Jagoda: Sądzę, że tak. Jasne, czasem musimy rezygnować z lekcji na rzecz jakiegoś
wyjazdu lub ważnej próby, ale na razie dajemy sobie radę, bo tak naprawdę nie jest
ich tak dużo.
Niedawno przypadkiem natknęłam się na spotkanie w Dzień Dobry TVN w którym
uczestniczyłyście. Jak ono wyglądało od “kuchni” ?
Julia Błachuta: Trochę się stresowałyśmy, chociaż wydaje mi się, że rodzice przed
telewizorami i tak stresowali się bardziej, niż my. Miałyśmy w przerwach kilka prób
przed występem. W programie tego nie widać, ale wszyscy dookoła chodzą i
rozmawiają. Operatorzy zaczęli odliczać, kiedy akurat byłyśmy w trakcie rozmowy z
prowadzącymi, więc nawet nie zwróciłyśmy uwagi na to, że w pewnym momencie
weszłyśmy na wizję.
Wiedziałyście wcześniej na jaki temat będziecie rozmawiały z prowadzącymi?
Julia Skiba: Nie, ale kilka dni wcześniej dostałyśmy pytania, na które musiałyśmy
odpowiedzieć, żeby prowadzący wiedzieli, na jaki temat z nami rozmawiać.
Wykonałyście w programie utwór Windmill, który jest chyba najbardziej
znanym. Nakręciłyście do niego nawet klip. Oprócz niego macie na koncie kilka
innych piosenek. Planujecie do nich również stworzyć jakieś teledyski?
Paulina: Na początku klip miał powstać do Patty lub Garden, ale ostatecznie, razem
z grupą Motion Pikczer, która zajmowała się jego realizacją, wybraliśmy Windmill.
Kolejny teledysk na pewno pojawi się przy okazji płyty, ale nie zastanawiałyśmy się
jeszcze, do jakiej piosenki.
To chyba czeka Was bardzo gorący i ciężki, ale pewnie i przyjemny czas?
Jagoda: Tak. Wszystko, co wiąże się z zespołem, sprawia nam ogromną przyjemność,
więc w zasadzie nie odczuwamy zmęczenia. Jak na razie, czerpiemy z tego
satysfakcję i cieszymy się na każde, nawet najmniejsze, wydarzenie, jakie nas czeka.
Większość z nas ma jakiś swoich idoli, na których próbuje się wzorować. Kim są
Wasze autorytety?
Julia Skiba: Ogromnym autorytetem dla nas czterech jest Aurora. Oprócz tego, że
tworzy naprawdę niesamowitą muzykę, jest po prostu świetną osobą. Uwielbiamy ją za
jej postawę, jej poczucie humoru i mamy nadzieję, że kiedyś uda nam się z nią
spotkać.
W takim razie życzę Wam, abyście dalej spełniały swoje marzenia i nie poddały
się w walce o nie. Trzymam kciuki za płytę i za to, żeby udało się Wam spotkać
z idolem. Bardzo serdecznie dziękuję za wspaniałą rozmowę!