Już 28 lutego odbędzie się 88. ceremonia wręczenia słynnych nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Wydarzenie to uznawane jest za jedno z najważniejszych w środowisku kinematograficznym. Jak co roku w Los Angeles, w Dolby Theatre w kompleksie Hollywood & Highland Center zgromadzą się największe gwiazdy kina, aby uczestniczyć w Gali Akademii.
Coraz częściej wspomina się o tym, że słynny Oscar wpływać ma jedynie na sukces boxoffice’u danego filmu. W ogólnej mentalności nadal panuje przekonanie o tym, że film z wyróżnieniem Akademii jest dziełem sztuki. Wielu już twórców odmówiło udziału w oscarowej gali, na której wręczona miała być im statuetka. Pierwszym człowiekiem kina, który odrzucił zaszczytną ofertę był Dudley Nicols – autor scenariuszy do między innymi „Długiej podróży do domu” czy też uhonorowanego wspomnianą nagrodą „Potępieńca”. Doszło nawet do tego, że słynna złota figurka została odesłana przez Amerykanina do siedziby Akademii. Wpływ na jego opinię miał konflikt toczący się pomiędzy Akademią a Stowarzyszeniem Pisarzy Filmowych.
Postaci Marlona Brando nie sposób nie kojarzyć. Nawet jeśli klasyk kinowy, w którym Brando występował, nie jest wam znajomy, to tytuł czy kadr, który przedstawia aktora podczas jednej ze scen, jest jednym z najbardziej kultowych w kulturze. Mowa tutaj oczywiście o „Ojcu Chrzestnym”. Sam aktor nie pojawił się na gali, a statuetkę za najlepszą męską rolę pierwszoplanową odebrała Maria Cruz w przebraniu Indianki. Miało to zwrócić uwagę na udzielenie poparcia przez aktora dla Ruchu Indian Amerykańskich okupujących w tamtym okresie Wounded Knee. Sprzeciwiał się tym samym nieautentycznej kreacji postaci Indian w kinie.
Współcześni twórcy znani szerszej publiczności, tacy jak Woody Allen nie uznają wydarzenia w Los Angeles za szczególnie istotne. W wielu wywiadach aktor i reżyser przyznawał, że o wygranej dowiadywał się następnego poranka. Wieczór wolał spędzić grając na klarnecie czy też czytając książkę. Na czerwonym dywanie pojawił się mimo licznych nominacji, tylko raz, w 2002 roku – nie po to, aby gratyfikację odebrać, a przedstawić sekwencję wideoklipów zadedykowanych Nowemu Jorkowi – ulubionemu miastu Allena – po zamachach z 11 września. Prezentacja „A Love Letter to New York in the movies” była jak dotąd jedynym oficjalnym wystąpieniem twórcy na tym wydarzeniu. Otwarcie wydarzenia nie krytykował – nie kryje się jednak z tym, że z nagrodami się nie zgadza i uważa je za proceder bezsensowny.
Wielkie nazwiska takie jak Jean-Luc Godard, Terrence Malick, George G. Scott, również z różnych powodów zrezygnowały z zaszczytnego miejsca na scenie Dolby Theatre. Na scenie nie pojawiła się także Kathrine Hepburn – czterokrotna laureatka Oscara, figurę odebrała z rąk prezenterów tylko raz.
Nie zmienia to faktu, że wydarzenie to przyciąga tłumnie ludzi, którzy normalnie kinem zainteresowani po prostu nie są. Zawsze miło pochwalić się przed znajomymi, że „widziało się ten film, który wygrał Oscara”. I być może ta „parada mięsa” (określenie zawdzięczamy wcześniej wspomnianemu George G. Scottowi) pełni ważne w kulturze miejsce? Prawdopodobnie, gdyby nie oglądane od podstawówki rozdania złotych statuetek, nie odkryłabym w sobie zamiłowania do kinematografii, bez której obecnie nie wyobrażam sobie życia. Często gratyfikacja ta daje nam to również motywację do obejrzenia danej propozycji czy pretekst do rozmowy, dyskusji i wymiany zdań. Chociażby na temat wagi Nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej dla świata kina.