Najstarszy istniejący klub sportowy z Łodzi i szóste miejsce w tabeli wszech czasów polskiej ligi? ŁKS Łódź. Ostatni polski klub piłkarski, który występował w rozgrywkach fazy grupowej Ligi Mistrzów? Widzew Łódź.
Obecnie kolejno czwarty poziom rozgrywkowy ligi łódzko-mazowieckiej oraz czwarta liga (dla starszych ode mnie kibiców – piąta), a warto wspomnieć, że województwo łódzkie nie samym Widzewem i ŁKS-em stać powinno. Przecież w 1997 roku założona została szkoła mistrzostwa sportowego przez samego byłego Trenera (nie bez powodu przez duże „T”) Kazimierza Górskiego. Orzeł Łódź w sezonie 1976/1977 dotarł do 1/4 Pucharu Polski, po drodze eliminując m.in. Lecha Poznań i Ruch Chorzów. No i jest wiele okolicznych miasteczek, gdzie z pewnością boisk i piłkarzy nie brakuje.
Łódź małym miastem nie jest, tym bardziej nie bez pięknej historii sportowej. Nawet Bełchatów, nie licząc siatkówki, ukazuje jak krucho ostatnio w tamtejszym regionie. Większość zawodników, która w poprzednim spadkowym sezonie opuściła klub, a przebudowana kadra głowy nie urywa. Prędzej właściciel klubu urwie ją trenerowi Rafałowi Ulatowskiemu, gdyż jego zespół zajmuje dopiero trzynaste miejsce na zapleczu ekstraklasy, balansując na krawędzi strefy spadkowej.
Gwoździem do trumny może okazać się niedawna porażka z najsłabszym na tamtym poziomie rozgrywkowym MKS-em Kluczbork. Jak miało to przejść bez echa? Tym bardziej jeśli jeszcze dziesięć lat temu kibice byli rozpieszczani poprzez wywalczenie przez poprzednich pupili wicemistrzostwa kraju w sezonie 2006/07, dzięki czemu mogli wziąć jeszcze udział w europejskich pucharach. Oczywiście bez sukcesów, ale wyjątku pośród ostatnich dwudziestu lat polskiej piłki klubowej nie zrobili.
Bolączką drużyn z województwa łódzkiego jest ostatnio to, że spadek z ekstraklasy oznacza dla nich upadek niegodny ich historii. O ile Bełchatów wypłynął szczególnie jakoś dopiero w obecnym millenium, o tyle wspomniane wcześniej dalekie poziomy rozgrywkowe Widzewa i ŁKS-u (patrząc jeszcze na ich stadiony!) są po prostu obciachem i przykrością dla starszych kibiców, którzy pamiętają lata chwały. Kłopoty finansowe potrafią niestety sprawić, że „eldorado” się kończy i następuje bolesny upadek, lecz czemu mają cierpieć na tym fani, którzy są bogu ducha winni? Futbol bywa okrutny, szczególnie jak pociąga za sobą lawinę nieszczęść. Trzeba awansować – krok po kroczku.