Byle do piątku #65 Nawet Pel(l)e Włochom nie pomoże

Oprócz Catenaccio włoski futbol kojarzymy ze wspaniałych napastników. Kadra na Euro 2016 sugeruje, że nastąpił wyjątek od reguły.

Carabinieri to z definicji włoska ogólnokrajowa żandarmeria i oprócz stereotypów, że należą do niej niedouczeni oraz niekompetentni funkcjonariusze, ich arsenał różnorodnej broni zwykłej, jak i specjalnej robi wrażenie. Jeśli wśród plotek jest ziarenko prawdy, można uznać że napastnicy powołani przez Antonio Conte są bardzo podobni, z tą różnicą, że królem strzelców raczej nikt z nich nie zostanie.

Prędzej przyrównać obecną generację włoskich napastników można do „baby-mafii”, jak mówi się o bezwzględnych gangsterach, którzy opanowali Neapol, ale dopiero co zaczęli się golić. Mówią o nich paranza, czyli narybek. Tak jak niejedni piłkarze żyją oni na kredyt w pożyczonym od losu czasie. O ile makaroniarscy gówniarze zginą od kuli czy ciosu nożem, o tyle prawdopodobnie wszyscy Włosi, od których wymagać się będzie strzelania bramek na Euro, niedługo będą daleko od reprezentacji i wielkiego futbolu, zaskakujące, że niejedni z nich nadal pławią się w reprezentacyjnych luksusach, patrząc na to gdzie lub jak grają w swoich klubach.

Spójrzmy tylko na te „młode wilki”. A nie, chwila, spośród pięciu powołanych to określenie pasuje tylko do Lorenzo Insigne z Napoli. I to tak na siłę, bo 24-latek nadal jest lokalną gwiazdą i prawdopodobnie nigdy nie wskoczy na poziom dawnych tuzów pokroju Roberto Baggio, Alessandro Del Piero bądź Paolo Rossiego. O czymś to przecież świadczy, że włoska prasa domagała się powrotu do reprezentacji… Francesco Tottiego. Przecież wszyscy ci, o których zaraz wspomnę, może legendzie Romy jedynie kanapki nosić.

Myślałem sobie, Włosi mają teraz fatalnych piłkarzy, jak oni mogą zwojować Euro. Ale od bramki poczynając – Gianluigi Buffon, czyli jak wino, im starszy, tym lepszy. Formacja obronna wygląda dobrze, pomocnicy może nie tacy jak kiedyś, ale i tak ujdzie. Aż tu nagle napastnicy – Eder (Inter Mediolan), Ciro Immobile (Torino FC), Lorenzo Insigne (SSC Napoli), Graziano Pelle (Southampton FC), Simone Zaza (Juventus Turyn).

Staramy się zacząć od innej strony, czyli spróbuję wymienić superlatywy podanej piątki: są prawdopodobnie najlepsi w swoim fachu, no i zawsze można było wziąć Mario Balotellego, co byłoby już kompletną kompromitacją. Nie oszukujmy się, marne pocieszenie, jeśli pamiętamy, jak goleadorzy pokroju Alessandro Del Piero lub Filippo Inzaghiego wchodzili co najwyżej z ławki w meczach reprezentacji Włoch, gdyż według ówczesnych selekcjonerów byli po prostu lepsi od nich.

Co by powiedział taki Immobile lub Pelle, nie mówiąc o Ederze, gdyby przyszło im grać w czasach żniw dla włoskiej piłki? Ciężko by im było, jeśli snajper występujący w Torino wrócił do kraju po nieudanych wojażach w Borussii Dortmund i Sevilli, a swój brak aklimatyzacji w Niemczech tłumaczył idiotycznie tym, że żaden z kolegów klubowych po pół roku nie zaprosił go na obiad. Graziano Pelle to powołanie dość egzotyczne. Nie zdziwiłbym się, jeśli Conte wystawiałby go w pierwszym składzie we Francji, gdyż nie można odmówić mu tego, że trochę strzela. Czy to wystarczy jednak na poważnych rywali na poważnym turnieju? Okazać się może, że jego nazwisko budzi u rywali większy respekt niż to, że najwięcej goli w trakcie sezonu zdobył w przeciętnej holenderskiej Eredivisie, gdzie trafił, ponieważ we Włoszech uznano, że jest zbyt słaby.

Eder to fenomen, Brazylijczyk naturalizowany ze względu na posuchę, która dotknęła pierwszą linię włoskiej drużyny już dwa-trzy lata temu. Żeby chociaż przebił się w tym Interze, do którego trafił z przeciętnej Sampdorii. Prawda wygląda boleśnie dla niego i kibiców. Piłkarz w kwiecie wieku (29 lat) przez ostatnie pół roku zdobył dla klubu zaledwie… jedną bramkę, a we wszystkich czternastu występach dla Squadra Azzurra do tej pory jedynie dwie. Simone Zaza? W Juventusie może pomarzyć o tym, żeby grać regularnie, okazało się że Sassuolo, które sensacyjnie awansowało do europejskich pucharów na następny sezon, to klub skrojony idealnie dla niego.

Wychodzi na to, że jedynie Lorenzo Insigne nie jest obciachem wśród włoskich napastników. Nie jest to na pewno typ snajpera, ale tylko on pośród wspomnianej piątki jest jeszcze perspektywiczny, nawet jeśli kariera piłkarza trwa chwilę i mija ona coraz szybciej.

O ile Carabinieri mają potężne maszyny w użyciu, to napastnicy z Półwyspu Apenińskiego uzbrojeni są co najwyżej w proce lub pistolety na wodę.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment