Wielkie święto jeździeckie w Lublinie dobiegło końca. Miłośnicy jeździectwa mogli przez 4 dni oglądać zmagania amazonek i jeźdźców z całego świata. CAVALIADA to jedno z najważniejszych międzynarodowych imprez jeździeckich, które odbywa się właśnie u nas w Lublinie!
Jestem wielką fanką jeździectwa a przy okazji sama jeżdżę od wielu, wielu lat. Jeździectwo to najpiękniejszy sport na świecie. Uczy cierpliwości, miłości i przede wszystkim zaufania. Koń i jeździec to jedność. Wymaga często wielu poświęceń, ale dla małych sukcesów zdobytych przez ciężką pracę, uwierzcie mi WARTO. Dlatego nie było możliwości, abym nie odwiedziła CAVALIADY. Od 3 lat uczestniczę w tym evencie i z roku na rok poziom zawodów jest coraz wyższy i bardziej profesjonalny. Dlatego również postanowiłam napisać cykl felietonów z każdego dnia imprezy. Będę relacjonować kolejne konkursy, oczywiście tłumacząc wszystkie zasady krok po kroku, będę dodawać swoje opinie i spostrzeżenia oraz na koniec przysłowiową “wisienką na torcie” będą zdjęcia naszej fotoreporterki Aleksandry Jóźwiak. Serdecznie zapraszam do lektury i regularnego śledzenia relacji z cyklu zawodów CAVALIADA TOUR według Aleksandry Sagan!
CZWARTEK
Pierwszy dzień rozpoczął się o godzinie 8. Radosne i podekscytowane razem z Olą Jóźwiak wkroczyłyśmy na Teren Targów Lublin. Na początek powitania i oficjalne otwarcie CAVALIADA LUBLIN. Następnie rozpoczęcie pierwszego konkursu CSI2* (od razu wyjaśniam CSI – Zawody międzynarodowe w skokach, 2* – decyduje o randze zawodów i randze pieniężnej) MAŁA RUNDA, zwykły 120 cm o nagrodę w Targów Lublin S.A. W konkursie wzięło udział ponad 80 jeźdźców. Zasady obowiązujące w konkursach skoków przez przeszkody są następujące: każda zrzutka liczona jest jako 4 punkty karne, przekroczenie normy czasu oznacza jeden punkt karny, Wyłamanie, czyli tzw. nieposłuszeństwo konia, 4 punty karne ,drugie nieposłuszeństwo – eliminacja. Dodatkowa wolta (inaczej koło) liczona jest jak wyłamanie. Parkur według mnie był w miarę łatwy do pokonania. Po długotrwałych zmaganiach zwycięzcą został Jan Bobik na koniu Czabra, dzięki najszybszemu i najdokładniejszemu przejazdowi. Wygrana Polaka zaowocowała tym, że mogliśmy po raz pierwszy podczas zawodów usłyszeć Mazurek Dąbrowskiego.
Kolejny konkurs również CSI2* tylko tym razem pod patronatem Lubelskiego Związku Jeździeckiego o nagrodę Zespołu Szkół Rolniczych w Pszczelej Woli, ŚREDNIA RUNDA 130 cm i dwufazowy – oznacza, że parkur podzielony jest na dwie fazy – pierwszą jeździec musi pokonać bezbłędnie aby rozpocząć drugą, w której natomiast liczy się jak najszybszy czas pokonania trasy. I tu już nie było tak łatwo. Wielu jeźdźców popełniało błędy w pierwszej fazie co nie dawało im kwalifikacji do drugiej fazy. W rozgrywkach wzięło udział 106 koni. To oznacza, że regulamin zobowiązał organizatorów do podwojenia puli nagród czyli było 2 zwycięzców. Jan Bobik rozpoczął dobrą passę zwycięstw Polaków. Konkurs wygrali: Leszek Gramza na koniu Badorette oraz Monika Strzałkowska na koniu Clayton. Srebrny medal zdobyli Jarosław Skrzyczyński (aktualny mistrz Polski i jak dla mnie fenonomen na skalę światową) z Zazou Szumawa oraz Marcin Bętkowski na koniu Versace L. Ostatnie miejsce na podium zajęły pary Jakub Krzyżosiak z Atiqua oraz Hubert Kierznowski i Dior V.
O godzinie 15.00 Konkurs nr.3 DUŻA RUNDA, zwykły 140cm pod patronatem Kuriera Lubelskiego o nagrodę firmy Andervex. Najtrudniejszy konkurs CSI2. Parkur zwykle o ciasnych zakrętach, jeździec musi jechać w odpowiednim tempie, gdyż często zdarzają się przekroczenia normy czasu pomimo bezbłędnych przejazdów. Tak jak mówił speaker, konkurs jest oczekiwaniem na pierwszy prawidłowy przebieg. Dużo przeszkód wymagających prawidłowych najazdów, jeździec musi dobrze ocenić każdy detal tego parkuru. Bardzo się ucieszyłam, gdyż zwycięzcą konkursu został Mściwoj Kiecoń – zdecydowanie mój faworyt – bardzo doświadczony jeździec oraz najwyżej sklasyfikowany zawodnik Cavaliada Tour.
W kwestii wyjaśnienia, CAVALIADA to nie tylko zawody – to również olbrzymie targi, na których można dostać artykuły jeździeckie rożnych światowych marek. Przyznam szczerze, że każdy lubelski adept koni mógł na tym skorzystać, gdyż w Lublinie ciężko o dobry asortyment jeździecki. Na hali targów również najmłodsi fani jeździectwa mogli obejrzeć pokazy, poobcować z końmi oraz brać udział w różnego rodzaju zabawach.
Wracając do zawodów, sesja wieczorna to konkursy mające na celu dostarczyć emocji i rozrywki widzom. Głośna muzyka, doping publiczności, owacje na stojąco to wszystko czego potrzebują jeźdźcy tych zmagań.
Godzina 17.45 i czas na konkurs CDN-Ujeżdżenie o o nagrodę Stowarzyszenia Jeździeckiego Baborówko. Ten konkurs to jeden z najpiękniejszych jeździeckich dyscyplin. Harmonia, wdzięk, zaufanie to 3 podstawowe wyznaczniki tego sportu. Ujeżdżenie to podwaliny jeździectwa. Śmiało można by rzec, że bez ujeżdżenia nie ma skoków. W Lublinie konkurs odgrywany jest na poziomie MAŁEJ RUNDY, co oznacza że przygotowanie wymaga aż 4 letniego codziennego treningu. Koń w programach tej klasy powinien prezentować rytm, akceptację kiełzna, giętkość, przepuszczalność, impuls oraz zebranie. Powinna być widoczna wyraźna różnica między chodami zebranymi i wyciągniętymi. Zmiany nogi co 4, 3 lub 2 tempa, piruety w galopie, ciągi w kłusie i w galopie to również bardzo ważne elementy konkursu. Osobiście jestem zwolenniczką skoków i bardziej znam się na tamtej dyscyplinie, lecz od zawsze oglądając ujeżdżenie wczuwam się w tą więź pomiędzy jeźdźcem a koniem. Niesamowite są dla mnie ta delikatność i te precyzyjne i ledwo widzialne impulsy od jeźdźca. Parkur ogrodzony i podzielony na literki, w których jeździec zgodnie z programem musi wykonać określone figury. Ocena odbywa się przez 3 sędziów, w skali 1-10 za poszczególne elementy. Wynik podawany jest w procentach, ze średniej ocen wszystkich sędziów. W tym roku w konkursie wzięła udział nasza rodowita amazonka Anna Łukasik (mistrzyni Polski w Ujeżdżeniu) na koniu Stella Pack Roxana zajmując 3 miejsce z wynikiem 63,991 %. Zwyciężczynią (co oczywiście nie było dla nikogo zaskoczeniem) została Gabriela Jaworska Mazur na tzw “królu CAVALIADY” czyli Zimbie z oceną 68,158%.
A teraz jeden z najbardziej emocjonujących starć, czyli Halowy Puchar Polski w Powożeniu o nagrodę firmy Volkswagen Autohaus Otto. Do zawodów przystąpiło 5 zaprzęgów dwukonnych. W rozgrywkach liczy się jak najszybszy czas pokonania przeszkód ustawionych przez organizatorów. Są to m.in pachołki na których ustawione są piłeczki, mostek który jest zazwyczaj pokonywany jest przez zawodników w jak najszybszym tempie i tzw przeszkody maratonowe, przez które trzeba się poruszać i wykonywać bardzo ciasne zakręty, na których również są piłeczki . Każda zrzutka piłeczki liczona jest jak 5 sekund kary. Dla zawodników najważniejszy jest doping kibiców. Jak zawsze wskazane są okrzyki, gwizdanie, klaskanie. To najbardziej motywuje uczestników. Głośna muzyka to podstawa. Drużyna składa się z powożącego i tzw. luzaka który pomaga manewrować zaprzęgiem. Podczas pierwszego starcia zwycięstwo przypadło Rafałowi Wojtasze z Eros i Diego. Warto wspomnieć,że luzakiem była jego własna żona, jedyna kobieta luzak w zawodach. Niestety ulubieniec Lublina, Bartłomiej Kwiatek uplasował się na ostatnim miejscu pomimo wyjątkowego dopingu Lublinianin.
I ostatni konkurs. Już sama nazwa mówi, że to najpoważniejsze przedsięwzięcie dnia: CSI2*PGNiG POTĘGA SKOKU pod patronatem NC+, o nagrodę PGNiG. Parkur składa się z 4 przeszkód, jedna z nich to triplebarre (przeszkoda najbardziej wpisująca się w fazę lotu konia) a ostatnia to mur z największą wysokością do pokonania. Oczywiście po wszystkich przejazdach, do następnego etapu (w którym mur jest podwyższany o kilkanaście centymetrów) przechodzą ci, którzy uzyskają bezbłędny przebieg. Jeździec, aby przeskoczyć mur musi jak najdokładniej wymierzyć miejsce odbicia się konia. Najpiękniejsza w konkursie jest ta chwila kiedy zawodnik pokona 3 przeszkody i szykuje się na mur, Dj wycisza muzykę, a na widowni panuje idealna cisza, wszyscy trzymają kciuki i nagle następuje moment, w którym koń wykonuje skok. A potem albo owacje albo dźwięczny zawód “oooooo”. W tym roku rekordową wysokością było 197 cm pokonane przez zwycięzcę Małej Rundy Jana Bobika i niemieckiego zawodnika Andre Platha. Obaj uczestnicy mogli dalej rywalizować, ale ze względu na pierwszy dzień zawodów i zdrowie koni zrezygnowali, zajmując obaj pierwsze miejsce.
Podsumowując: pierwszy dzień należał do Polaków. Czy następne też? Aby się dowiedzieć śledźcie na bieżąco relacje z CAVALIADY na naszej stronie.
Fot. Aleksandra Jóźwiak: