Europa drży ze strachu przed kolejnymi atakami terrorystycznymi, Bliski Wschód jak zwykle ogarnięty jest konfliktami, Rosja Putina coraz wyraźniej manifestuje swoje mocarstwowe ambicje, na całym świecie szerzy się nacjonalizm i inne radykalizmy… Do tego liczne katastrofy naturalne, takie jak ostatnie trzęsienie ziemi we Włoszech, które zainspirowało mnie do napisania tego artykułu. Wszystkie te zdarzenia i zjawiska wzbudzają w nas słuszny niepokój, ukryty gdzieś głęboko, ale nie dający o sobie zapomnieć. Zastanawiamy się, do czego zmierza to wszystko, i narzekamy, że obecne czasy są tak ciężkie. Jak zwykle znajdują się też tacy, którzy snują apokaliptyczne wizje…
Od jakiegoś czasu władze Niemiec zachęcają swoich obywateli do robienia zapasów i bycia w stałej gotowości. Na co? Tego nikt nie wie, ale kolejne ziarno strachu zostało w społeczeństwie zasiane, pomimo tłumaczeń, że to jedynie “zmiana nieaktualnych przepisów”. Niemcy boją się, że grozi im, jako narodowi i jako każdemu człowiekowi, jakieś niebezpieczeństwo. Ale kończące się wakacje były trudne nie tylko dla nich. Atmosferę zagrożenia wyczuli wszyscy turyści, podróżujący po Europie i przechodzący przez liczne kontrole bezpieczeństwa. Były one w tym sezonie zwiększone; każdy, kto chciał zwiedzić którąś z atrakcji turystycznych Włoch, Francji czy Hiszpanii musiał się liczyć ze staniem w dodatkowych kolejkach do kontroli bezpieczeństwa. Środki ostrożności już dawno wzmocniono na lotniskach i przy organizacji imprez masowych. To musiało budzić zrozumiałe zdenerwowanie i niepokój. Stojąc w kolejkach, przechodząc przez liczne kontrole, mimowolnie zadajemy sobie pytanie: czy podróże i rozrywka już zawsze będą musiały tak wyglądać…?
Wielu jest takich, którzy uważają, że czasy, w których żyjemy, są szczególnie trudne, przesiąknięte atmosferą jakiegoś końca… Do wszystkiego, o czym mówiłam wcześniej, dodają demoralizację, upadek autorytetów i opanowanie świata przez pieniądze i tych, którzy je posiadają. Wszyscy znamy i wyśmiewany liczne teorie o Apokalipsie i jej bliskim terminie. Wyśmiewamy, ale jednocześnie odczuwamy niepokój, zastanawiając się, do czego to wszystko prowadzi. Są też tacy, którzy uważają, że mamy do czynienia z kolejną “zimną wojną”. Coraz więcej jest ludzi, którzy na poważnie przygotowują się do końca świata – zbroją się, budują bunkry… Nikt z nas nie wie, ile taki stan chaosu i “światowego drżenia” jeszcze potrwa. Nie potrafimy nawet powiedzieć, czy czasy, w których żyjemy, są tak bardzo trudne. Nie porównamy ich przecież z czasami poprzednimi, a tym bardziej przyszłymi.
Moim zdaniem to duża przesada. Owszem, świat się zmienia, i to w niespotykanie szybki sposób. Wiele się dzieje, ale o wiele więcej też wiemy. Kiedyś przeciętny człowiek nie wiedział nawet o zdarzeniach, które miały miejsce w jego ojczyźnie, a co dopiero na świecie. Dziś dowiadujemy się o tym w sekundę. Natłok informacji jest wręcz przytłaczający, a że media lubują się głównie w dramatycznych historiach, mamy wrażenie, że na świecie dzieją się głównie złe rzeczy. Nie ma w tym nic odkrywczego, ale moim zdaniem wiedza nie zawsze jest błogosławieństwem. Może to zabrzmi brutalnie, ale możliwe, że nie balibyśmy się tak bardzo, gdybyśmy nie wiedzieli o wojnie w Syrii czy strzelaninie w USA. W dzisiejszych czasach jesteśmy jednak wręcz skazani na tę wiedzę. Jedynym, co możemy zrobić, jest podchodzenie do niej z dystansem. Oczywiście, należy się przejąć i pomóc w miarę możliwości, ale też we wszystkim zachować umiar. Całego świata nie zbawimy, a złe rzeczy i tak będą się działy. Może czasami jest ich więcej, czasami mniej, ale koniec świata i tak kiedyś nastąpi… A jego obecny i przyszły kształt i tak zależy głównie od NAS – ludzi.