“Cross & header” – podsumowanie sezonu

Maj oprócz ekscytujących finałów Ligi Mistrzów i Ligi Europy to też przykry czas dla kibiców Premier League – to czas rozstania z tymi rozgrywkami. Po ostatniej kolejce zawsze zaczynamy podsumowywać cały sezon i tak będzie też tym razem. Zapraszam do lektury moich wrażeń z sezonu 2015/16 Barclays Premier League!

Początki

Bardzo obiecujące lato, podczas którego do Premier League zawitali gracze pokroju Xherdana Shaquirego, Kevina de Bruyne, Dimitriego Payeta czy Memphisa Depaya oraz trenerzy pokroju Claudio Ranierego czy Slavena Bilicia. Z każdym kolejnym transferem coraz trudniej było się doczekać początku rozgrywek. Moim faworytem do stania się czarnym koniem rozgrywek był West Ham, uważnie śledziłem jego śmiałe poczynania w poprzednich sezonach za ery Allardyce’a, a przecież WHU zakontraktował nowego lepszego trenera. Do tego transfery West Hamu – Song, Moses, Payet, Lanzini, Ogbonna przy odczuwalnej stracie tylko (albo aż) Kevina Nolana. Moje przewidywania odnośnie do nowego sezonu były w lecie 2015 roku takie, że West Ham zaplącze się w pierwszej szóstce, a do Ligi Mistrzów awansują Tottenham, Arsenal, Manchester City i Chelsea – wiele się nie pomyliłem. Pozostanie w barwach Manchesteru United Louisa van Gaala mówiło mi, że ten sezon dla United nie będzie dobry. Ogromną zagadką było dla mnie to, czy Liverpool odbije się po poprzednim sezonie zakończonym na 6. miejscu – z jednej strony był Coutinho, czyli jeden z najlepszych piłkarzy ligi, a także transfery takich piłkarzy jak Can, Milner, Clyne i Firmino, a z drugiej przeciętny trener, jakim jest Brendan Rodgers. Do spadku natomiast typowałem Norwich, Swansea oraz Bournemouth – tu się mocno pomyliłem.

Sezon

Pierwsza kolejka zapadła mi w pamięć dzięki dwóm wydarzeniom – przegranej Manchesteru United i wysokiej wygranej West Hamu nad Liverpoolem, które zapowiadały emocjonujące rozgrywki. Początek sezonu był dla mnie czymś nieoczekiwanym, ligę całkowicie zdominował Manchester City, a reszta mocno odstawała – fatalnie spisywała się Chelsea, nieźle spisywały się Leicester i Manchester United. Na początku października nowym trenerem Liverpoolu ogłoszony został Jurgen Klopp, to oznaczało, że do walki o czołówkę będą mogli się włączyć The Reds, mimo że zajmowali wtedy miejsce w dolnej części tabeli. Tymczasem Chelsea wciąż dołowała, Manchester City złapał mocną zadyszkę, dał się dogonić Manchesterowi United, Arsenalowi i Tottenhamowi. Wysoko utrzymywały się drużyny Southampton, Leicester i Crystal, co było sporym zaskoczeniem. Mocno dołowały Aston Villa i Norwich oraz Chelsea, która w pewnym momencie znajdowała się tylko punkt ponad strefą spadkową. Następnym ważnym momentem było objęcie fotelu lidera przez Leicester, które często po fenomenalnych bataliach pokonywała przeciwników jednym golem przewagi – to wtedy zaczęły błyszczeć gwiazdy Vardy’ego i Mahreza, o którym tak dużo się rozpisywałem na przestrzeni sezonu. Kryzys dopadł drużyny z Manchesteru, szczególnie drużyna van Gaala zanotowała spory spadek. Dobrze spisywały się drużyny Arsenalu (rekord asyst Ӧzila) i Tottenhamu, natomiast o przetrwanie zaczął walczyć West Brom, który spisywał się fatalnie. Leicester utrzymało prowadzenie w lidze aż do grudniowych zamieszań, gdy fotel lidera przejął Arsenal, jednak którego spektakularna porażka z Southampton 0:4, i to tuż po wygranej z Manchesterem City 2:1, musiała sprowadzić na ziemię. W tym czasie świetnie spisywały się Tottenham oraz Watford, gdzie szalał Odion Ighalo, który długo walczył o tytuł najlepszego strzelca. Warto zwrócić uwagę na fakt zwolnienia Mourinho 17 grudnia, którego zastąpił Guus Hiddink – pod wodzą Holendra Chelsea zanotowała bardzo długą serię bez porażki i mimo że sporo meczów remisowała, to zaczęła iść w górę tabeli. Grudzień był dobrym miesiącem dla Stoke, które pokonało wtedy obie ekipy z Manchesteru; w stagnację popadł West Ham, który zaczął seriami remisować mecze. Styczeń przyniósł mecz sezonu – starcie Norwich z Liverpoolem zakończone wynikiem 5:4 dla The Reds. Oprócz tego przyniósł jeszcze świetną formę Tottenhamu, który wysoko ogrywał rywali, i kryzys Arsenalu, dzięki któremu na fotel lidera wróciło Leicester. Tam bezustannie świetnie grali Vardy i Mahrez, a Leicester skrupulatnie gromadziło punkty. Manchester City mocno dołował, a zaczęto spekulować na temat zwolnienia Pellegriniego. Również w styczniu sytuacja Aston Villi zaczęła się robić nieciekawa, a do drużyn, które mogą spaść z ligi, dołączyły West Brom, Norwich, Swansea, Sunderland i Newcastle. Na początku lutego tąpnęła wiadomość o dogadaniu się Manchesteru City z Pepem Guardiolą, który po sezonie miał przejąć schedę po Chilijczyku. Chelsea wyszła z dołka, Liverpool zaczął grać na miarę oczekiwań, a Arsenal dopadł wielki kryzys, który był po części spowodowany odpadnięciem z Ligi Mistrzów. Wtedy to rzutem na taśmę Kanonierzy zremisowali z Tottenhamem i gdyby nie to, może Arsenal nie podniósłby się dłużej po długiej serii bez wygranej. Tottenham jednak grał bardzo dobrze i kolejno kolekcjonował punkty – wydawało się, że zaraz doskoczy do prowadzącego Leicester. Do formy wrócił West Ham, nieźle zaczął grać West Brom, a także Everton, z kolei sytuacja Aston Villi była już beznadziejna. Marzec to był miesiąc Tottenhamu i Leicester – świetnie spisywał się Harry Kane, ale Vardy i spółka nie dawali za wygraną i udało im się utrzymać do końca miesiąca prowadzanie w lidze. Arsenal spadł wtedy na 4. miejsce i zaczął być wyśmiewany przez kibiców, z kolei Manchester City przeżywał hossę, głównie dzięki sukcesom w Lidze Mistrzów. Kwiecień przyniósł już szereg przetasowań, które sugerowały, kto o co się będzie bił – o utrzymanie Swansea, Newcastle, Sunderland i Norwich; spadek Aston Villi był już przesądzony. Chelsea i Liverpool zaczęły sąsiadować w tabeli koło 10. miejsca, jednak mało kto już wierzył w to, że The Blues zdołają zakwalifikować się chociażby do Ligi Europy. The Reds natomiast jeszcze mieli szanse, szczególnie że dobrze szło im też w rozgrywkach europejskich – pokonali po fantastycznym dwumeczu Borussię Dortmund. Wiadomo było, że West Brom, Stoke i Crystal o nic nie będą się bić, natomiast do czołowej piątki zaczęły pukać drużyny Southampton i West Hamu, które napędziły nie lada stracha kibicom Manchesteru United. Maj to przesądzenie o mistrzostwie Leicester, to spadek formy Tottenhamu po porażce z Chelsea, to niezła gra Manchesteru United i to utrzymanie Sunderlandu, a spadek Newcastle, Norwich i Aston Villi.

Tak w dużym skrócie wyglądał miniony sezon. Nasuwa się kilka wniosków:

  • faworyci byli słabsi niż zwykle – wyznacznikiem tego może być Arsenal, który zawsze znajduje się w okolicy 3. lub 4. miejsca, a tym razem zajął miejsce drugie
  • równość finansowa niweluje różnicę sportową – Leicester, które było typowane do spadku, wygrało bardzo mocną ligę; udało się głównie dzięki temu, że wpływy z praw telewizyjnych do klubów są takie same dla każdej ekipy; chyba tą drogą powinny pójść ligi, w których dominuje PSG czy Juventus
  • w przyszłym sezonie będzie bardzo trudno o puchary – do ligi przyjdą tacy trenerzy jak Guardiola czy Conte, będzie Klopp i obyci na angielskich boiskach Wenger i Pochettino. Do Manchesteru United przyjdzie być może Mourinho, który zawsze pierwsze dwa sezony ma znakomite. Nie można zapominać też o Koemanie i Biliciu, którzy lubią sprawiać niespodzianki
  • drużyny angielskie mogą rywalizować skutecznie w Europie – o ile nie grają przeciwko hiszpańskim drużynom, pokazały to przypadki Manchesteru City, który pokonał PSG, a przegrał z Realem Madryt oraz Liverpool, który pokonał Borussię Dortmund, a przegrał z Sevillą.

 

Pożegnania

Oprócz zdegradowanych do niższej ligi Aston Villi, Norwich i Newcastle żegnamy też kilku wybitnych piłkarzy i legend swoich klubów. Przede wszystkim odchodzą John Terry z Chelsea, Tim Howard z Evertonu i Tomas Rosický z Arsenalu – każdy z nich cieszył się ogromną popularnością i szacunkiem wśród kibiców, dlatego trudno pogodzić się z tym, że nie obejrzymy ich już więcej na angielskich boiskach. Żegnamy się też z częścią nazwy – zamiast Barclays Premier League teraz będzie po prostu Premier League, ponieważ bank Barclays wszedł w układ z Nike, Electronic Arts i Tag Heuer, przez co żadna z tych firm nie będzie miała prawa do nazwy ligi. Innym smutnym wydarzeniem było rozstanie ze stadionem West Hamu, Boleyn Ground (znanym też jako Upton Park), który służył klubowi od 1904 roku! Każde z tych pożegnań ma jednak pewne pozytywy, John Terry i Tomas Rosický prawdopodobnie rozpoczną prace trenerskie w swoich byłych zespołach i może za parę lat zobaczymy ich na ławkach trenerskich w Premier League. Z kolei Tim Howard wraca do ojczyzny na sportową emeryturę, co z pewnością będzie dobrą wiadomością dla jego rodziny. Jeśli chodzi o kwestię sponsorów, to do ich grona dołączył szwajcarski producent zegarków – Tag Heuer, dzięki czemu w przyszłym sezonie kluby dostaną więcej pieniędzy niż w minionym. West Ham żegna się z Boleyn Ground, jednak nowym stadionem Młotów będzie stadion olimpijski, więc zamiast możliwości pojemności 35 016, będzie mógł pomieścić 60 000, co na pewno przełoży się na budżet klubu, którego lwią częścią są przychody z karnetów kibicowskich.

Aktualizacja: jak donosi Dailymail.co.uk, John Terry zgodził się na obniżkę zarobków ze 140 000 funtów tygodniowo do 50 000, żeby móc pozostać w zespole ze Stamford Bridge.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment