„Każdy koncert rządził się trochę własnymi prawami” – jednak zawsze jest jedna wspólna cecha – pozytywna energia. Tego chłopakom z zespołu Enej nigdy nie brakuje co i w tym roku odczuła lubelska publiczność. Po raz 9 już mogliśmy usłyszeć folkowo- rockowe brzmienia podczas Juwenalii Politechniki Lubelskiej, a Piotra Sołoduchę i Mirosława Ortyńskiego zapytaliśmy dlaczego tak chętnie do nas wracają.
Dominika Polonis: Debiutowaliście w programie „Must be the Music”. W jakim miejscu obecnie na polskiej scenie muzycznej znajduje się zespół Enej?
Piotr „Lolek” Sołoducha: Obecnie jesteśmy w Lublinie, na Juwenaliach w przepięknym miejscu. (śmiech) Bardzo ważnym dla nas bo jesteśmy tu nie po raz pierwszy. Nawet przed „Must be The Music” byliśmy zapraszani stąd jest to bardzo ważne miejsce dla nas. Nie zagraliśmy wtedy ale przenieśliśmy się do klubu gdzie zrobiliśmy fajną imprezę ze studentami razem u Kazika. Pozdrawiamy Kaziu, cześć! (śmiech).
Mirosław „Mynio” Ortyński: (śmiech) …..
P.S.: (śmiech) Tak jak mówię- Juwenalia w Lublinie to świetna historia, dlatego jeśli będzie taka możliwość będziemy tutaj przyjeżdżać. Z roku na rok.
No właśnie! Graliście tu już tyle razy… Czy lubelska publiczność studencka ma dla Waszych koncertów jakieś szczególne znaczenie?
M.O.: Przede wszystkim na tych Juwenaliach jest bardzo liczna publiczność co nie zawsze się zdarza. Koncertów Juwenaliowych zagraliśmy naprawdę bardzo dużo. Każdy rządził się trochę własnymi prawami. Zawsze są to studenci, zawsze wszyscy chcą się dobrze bawić, bo to jest okres przedsesyjny i trzeba się trochę wyluzować. Te Juwenalia w Lublinie są baaardzo duże, baaardzo liczne i zawsze z dużą frekwencją i ze znakomitym odbiorem. 9 raz bądź 8 w Lublinie… i zawsze jest co wspominać i tym razem też tak będzie.
Na Waszym koncercie mam okazję być piąty raz i zawsze jest dużo pozytywnej energii. I tutaj moje pytanie- czy zespół Enej to tylko radosny i energiczny repertuar czy macie może coś w zanadrzu co wprowadziłoby trochę nas w inny nastrój?
M.O.: My dzisiaj po raz drugi wykonaliśmy piosenkę „Żyję się raz”. Jest to bardzo artystyczna wersja piosenki, która znajduję się na naszej drugiej płycie – jest bardziej melancholijna, spokojna. Jest czas żeby odetchnąć, żeby pokazać tapety swoich telefonów w górze. Kiedyś jak jeszcze można było to zapalniczki świeciły, a teraz żyjemy w takich czasach, że wszyscy telefony w górę. Tak jak mówię chcemy przekazywać przede wszystkim pozytywną energię ale też tak jak w życiu jest, czasem jest wesoło, czasem smutno. Tak samo u nas, chcemy trochę takiej nutki nostalgii wprowadzić w koncert i tak się stało- „żyje się raz” i polecamy wszystkim do odsłuchania.
Na Folkhorod znalazł się cover „Cykady na Cykladach”. Skąd pomysł, by połączyć Waszą folkową twórczość z rockowym zacięciem zespołu Manaam?
M.O.: Nie będę ukrywał, że było to na potrzeby koncertu telewizyjnego. Był jubileusz Manaamu. Kora, która była jurorką podczas finałowego odcinka „Must Be The Music- Tylko Muzyka” zaproponowała czy nie wystąpilibyśmy z nią razem na scenie. Przyjęliśmy to zaproszenie z wielkim zaszczytem i przyjemnością. Zagraliśmy razem z nią w Sopocie no i stwierdziliśmy, że utwór na tyle nam się spodobał, na tyle ten aranż nam pasował, że umieściliśmy go na płycie.
Cenicie Korę jako artystkę?
P.S.: Bardzo! To jest legenda polskiej sceny ze znakomitą historią muzyczną i jeszcze miejmy nadzieję wiele na tej scenie osiągnie. Za dużo już dzisiaj tych koncertów nie gra ale Manaam i Korę można cenić naprawdę za wiele. Za to wszystko co wnieśli w polską, rockową scenę muzyczną.
Mam wrażenie, że dzielenie się energią to Wasz koncertowy priorytet. Jest też tak prywatnie?
P.S.: Jeeeest. Staramy się w życiu prywatnym również być bardzo pozytywni ale tak jak to w życiu bywa – czasem jest trochę bardziej nostalgicznie, czasem chce się odpocząć, zamknąć w swoich czterech ścianach ale przede wszystkim cenimy to, by spotykać się z innymi ludźmi, z przyjaciółmi i z rodziną… Jesteśmy normalnymi chłopakami z osiedla. Chodzimy do kina, do restauracji i dlatego też pozytywna energia przede wszystkim. I oczywiście normalność. Chcemy być normalni i chcemy być traktowani jako normalni chłopacy. Na scenie też staramy się być normalni ale przekazywać tą pozytywną energię.
A czy moglibyście grać przykładowo w teatrach, centrum kultury mam na myśli bardziej oficjalne miejsca, gdzie publiczność by się bawiła na siedząco? Wydaje mi się ze takie miejsca ciężko by było połączyć z Waszą energią.
P.S.: W teatrach udało nam się grać imprezy telewizyjne. Imprezy w domach kultury gdzie jest publiczność, która siedzi i nie ma miejsca żeby poskakać i, która ma ten koncert oglądać… takich koncertów zagraliśmy naprawdę dużo. Wydawałoby się, że te koncerty nie będą tak energetyczne i publiczność wcale nie będzie chętna do zabawy gdy nie ma parkietu, my nie podeszliśmy do tego koncertu dobrze. Był taki pamiętliwy koncert w Zabrzu pod koniec 2014 roku z Goranem Bergorovićem. Ponad 2 tysiące ludzi w Zabrzu w przepięknej i bardzo historycznej sali w Centrum Muzyki i Tańca w Zabrzu, a wszyscy wstali z krzesełek i się bawili. Słuchaj, nie ma reguły. Jak przychodzi świadoma publiczność, która ma ochotę spędzić trochę czasu z zespołem to na pewno się dogadamy. 🙂
Z Enejem rozmawiała Dominika Polonis
fot. Top Of The Top Festival