W weekend rozegrano sześć meczów 1/8 finału Euro 2016. O żadnym z nich jednak przed rozpoczęciem nie można było powiedzieć, że będzie wielkim szlagierem, w którym naprzeciw siebie staną największe europejskie marki. Aż do dzisiaj. Dzięki grupowemu potknięciu Hiszpanów z Chorwacją w Saint-Denis mogliśmy oglądać hitowo zapowiadające się spotkanie obecnych mistrzów Europy z wicemistrzami – Włochami. Po tak smakowitym daniu głównym na deser przygotowano bardzo interesujące starcie Anglików z debiutantem – Islandią. Które zespoły uzupełniły ćwierćfinałową stawkę?
1 lipca 2012 na Stadionie Olimpijskim w Kijowie naprzeciw siebie stanęły jedenastki Hiszpanii i Włoch. Euro 2012, którego był to finał, było dla obu zespołów bardzo udanym turniejem. Sam mecz nieco rozczarował swoją jednostronnością, ponieważ “La Furia Roha” wygrała 4:0 i drugi raz z rzędu sięgnęła po tytuł. Niecałe cztery lata później te same reprezentacje wyszły na murawę stadionu w Saint-Denis, aby powalczyć o awans do ćwierćfinału Euro 2016. Wskazanie faworyta tego spotkania było tak samo trudne, jak przed czterema laty. Hiszpania swoje pierwsze miejsce w grupie wypuściła, przegrywając na własne życzenie z Chorwacją, a Włosi wygranie grupy zapewnili sobie już po dwóch pierwszych meczach. Rywalizacja ta jawiła się więc jako najciekawsze starcie 1/8 finału trwającego turnieju.
Już pierwsze minuty spotkania wskazywały, że będzie to inny mecz niż ostatni finał tych drużyn. Znani ze swojego zamiłowania do defensywy Włosi niespodziewanie bardzo mocno zaatakowali. Już w 8. minucie mogło być 1:0 dla Azzurrich. Do dośrodkowanej z narożnika pola karnego piłki najwyżej wyskoczył Graziano Pelle, ale jego dobry strzał głową efektownie sparował De Gea. Co nie udało się w 8. minucie, doszło do skutku w 33. Włosi wykonywali rzut wolny z bardzo dogodnej odległości. Eder uderzył na siłę wprost w De Geę, jednak hiszpański bramkarz wypuścił piłkę, co bezlitośnie wykorzystał Giorgio Chiellini, trafiając do pustej bramki. Piłkarze Antonio Conte nie zwolnili jednak tempa do końca pierwszej połowy i do szatni schodzili ze świadomością pełnej dominacji nad boiskowymi wydarzeniami. Znamiennym był chociażby fakt, że słynąca z gnębienia przeciwników setkami podań Hiszpania wymieniła tylko sześć podań więcej niż jej rywale.
Po zmianie stron Włosi nadal raz po raz nękali hiszpańską defensywę. Obraz gry zmienił się dopiero w okolicach 75. minuty. Azzurri niespodziewanie opadli z sił. Hiszpania natarła. Najpierw atomowy strzał sprzed pola karnego oddał Andres Iniesta, ale piłkę nad poprzeczką przeniósł Gianluigi Buffon. Kilkadziesiąt sekund później włoski bramkarz po raz kolejny wyciągnął się jak struna, żeby sparować uderzenie Gerarda Pique. Z minuty na minutę przewaga Hiszpanów rosła. Najdogodniejsza szansa na wyrównanie przyszła w 90. minucie. Po błędzie obrońcy piłka spadła pod nogi Pique kilka metrów przed bramką Buffona, zawodnik Barcelony oddał intuicyjny strzał w dolny róg bramki, ale 38-letni golkiper sięgnął piłkę końcami palców. Hiszpanów podłamała ta sytuacja. W doliczonym czasie gry Włosi przeprowadzili zabójczą kontrę. Wprowadzony chwilę wcześniej Darmian zagrał dobrą piłkę do Pelle, a ten – dokładnie tak, jak przeciwko Belgom – w 91. minucie trafił na 2:0. Było to idealne zwieńczenie tego spotkania. Obrońcy tytułu jadą do domu. Natomiast Włosi po rozprawieniu się z mistrzami Europy muszą już przygotowywać się na następny świetnie zapowiadający się bój – tym razem z mistrzami świata. Ćwierćfinał z Niemcami już w sobotę.
Włochy – Hiszpania 2:0 (1:0)
Bramki: Chiellini (33.), Pelle (90.)
Włochy: Buffon – Barzagli, Bonucci, Chiellini – Florenzi (84. Darmian), Parolo, De Rossi (54. Motta), Giaccherini, De Sciglio – Pelle, Eder (82. Insigne)
Hiszpania: De Gea – Juanfran, Pique, Ramos, Alba – Fabregas, Busquets, Iniesta – Silva, Morata (70. Vazquez), Nolito (46. Aduriz (81. Pedro))
Beniaminek pisze piękną historię
Reprezentacja Islandii w 93. minucie swojego ostatniego meczu fazy grupowej z Austrią remisowała 1:1 i jako zespół z trzeciego miejsca grupy F miała w 1/8 finału trafić na Chorwację. Debiutanci na międzynarodowej imprezie zdołali strzelić jednak zwycięskiego gola, który w rezultacie w tej fazie turnieju skierował ich do Nicei na mecz z Anglią. Zespół Roya Hodgsona natomiast zawiódł nieco oczekiwania swoich kibiców i skończył zmagania grupowe na drugim miejscu za plecami Walii. Los jednak wydawał się łaskawy dla wyspiarzy, ponieważ na papierze reprezentacja Islandii nie miała wielu argumentów mogących przemówić na ich korzyść. Zweryfikować miało to boisko.
Początkowo było ono dość bezwzględne dla debiutanta. Już w 3. minucie faulowany w polu karnym był Sterling, a kapitan Anglików – Wayne Rooney – pewnie wykorzystał jedenastkę i dał prowadzenie “Synom Albionu”. Radość trwała jednak krótko. Zaledwie dwie minuty później wrzuconą z autu piłkę przedłużył Arnason, a w pusty róg bramki wpakował ją Sigurdsson. Po wyrównującym golu mecz jeszcze bardziej się ożywił. Swojego szczęścia próbowali Alli i Kane, ale ich strzały nie znalazły drogi do bramki Islandczyków. Wtedy nadeszła 18. minuta, która zmieniła wiele nie tylko w tym meczu, ale także w obecnej sytuacji obu zespołów. Po serii krótkich podań przed polem karnym na strzał zdecydował się Sightorsson, a uderzona przez niego piłka odbiła się jeszcze od ręki Harta i bardzo powoli przetoczyła się do bramki. Po objęciu prowadzenia przez Islandczyków mecz się wyrównał i mimo szans Kane’a i Skulasona piłkarze schodzili do szatni z sensacyjnym prowadzeniem debiutanta.
W drugiej odsłonie nadal oglądaliśmy żywy i prowadzony w dobrym tempie mecz, w którym oba zespoły stwarzały sobie sytuacje. Najpierw strzał przewrotką Sigurdssona obronił Hart, potem niezły strzał Allego przeleciał nad poprzeczką islandzkiej bramki, a w 84. minucie Gunnarsson miał dobrą okazję do podwyższenia prowadzenia, ale kolejną skuteczną interwencją w tym meczu popisał się bramkarz Manchesteru City. Z każdą kolejną minutą drugiej połowy bliżej było do sensacyjnego rozstrzygnięcia tego spotkania, które po ostatnim gwizdku słoweńskiego sędziego stało się faktem. Reprezentacja kraju liczącego ok. 300 tys. mieszkańców pokonała zespół reprezentujący “ojczyznę futbolu”. Tak wielkiego zaskoczenia na tych mistrzostwach jeszcze nie mieliśmy i można się założyć o sporą sumę, że już mieć nie będziemy. Dzielni Islandczycy zagrają w ostatnim, niedzielnym, ćwierćfinale. Ich rywalem będzie kolejny zespół z absolutnej czołówki – Francja. Ktokolwiek jednak oglądał zwycięski bój debiutanta, zdaje sobie sprawę, że może i gospodarz będzie miał wsparcie kibiców ze swojego kraju, ale Islandia może mieć za sobą całą, kochającą takie piękne historie, Europę.
Anglia – Islandia 1:2 (1:2)
Bramki: Rooney (4., karny) – R. Sigurdsson (6.), Sigthorsson (18.)
Anglia: Hart – Walker, Cahill, Smalling, Rose – Alli, Rooney (86. Rashford), Dier (46. Wilshere) – Sturridge, Kane, Sterling (60. Vardy)
Islandia: Halldorsson – Saevarsson, Arnason, R.Sigurdsson, Skulason – Gudmundsson, G. Sigurdsson, Gunnarsson, B. Bjarnason – Sigthorsson (77. E. Bjarnason), Bodvarsson (89. Traustason)