Feralny piątek

 

Już jako dzieci przechadzając się po centrum miasta, kurczowo trzymając dłoń rodzica, wpatrujemy się w witryny sklepowe. Wraz z postępem lat zabieramy Mamę bądź siostrę za rękę i ruszamy na zakupy. Ostatnimi czasy dość popularnym zjawiskiem stał się zakupoholizm. Osobiście nie wiem, skąd ten –holizm,  przecież kupienie dwóch czy… siedmiu bluzek nie jest niczym złym :). W tym roku wchodząc do licznych centrów handlowych natykamy się na termin „Czarny Piątek”. Nazwa pochodzi od amerykańskiego święta „Black Friday”, kiedy to tłumy mieszkańców Ameryki ruszają na przedświąteczne zakupy. Widząc jednak tłumaczenie na język polski, całe zadowolenie związane z nowym zakupem uchodzi jak powietrze z balonika. Czyżby i tej nazwy przekładu dokonał niefortunny tłumacz słynnego „Brudnego tańca” (przyp. „Dirty dancing”)?

Mieszkańcy USA pobijają rekordy w ilości zakupionych artykułów, gdyż te kilka bluzek zamienia się w kilkanaście, a dwugodzinny spacer po sklepach w nocą walkę o przerwanie. Dosłownie. Co roku w piątek po Dniu Dziękczynienia sklepy zostają otwierane (czasem przez całą dobę), a nasi amerykańscy idole wpadają w szał. Stoją w kilkuset metrowych kolejkach tylko po to, by kupić telewizor czy komórkę za 100 dolarów mniej. Paranoja?

Wiele świąt wpisanych na stałe w kalendarze milionów Polaków nie należy do polskich tradycji. Halloween czy Walentynki przywędrowały z zachodu i … zostały. Zadajmy sobie pytanie; ilu ludzi obchodzi współcześnie Walentynki? Miliony! Ilu ludzi świętuje Halloween, przebierając się za przeróżne postaci chodząc i strasząc sąsiadów? Tysiące! Czy jednak warto celebrować obce tradycje i zwyczaje? Czy nasz naród nie ma własnych świąt?

Black Friday, przetłumaczony niefortunnie jako Czarny Piątek, zaczął powoli przenikać również do Polski. Nie można zaprzeczyć, że kupno ubrań na przecenach -70 % (nie, jak to często się zdarza, pisane małym druczkiem przez tym „do” -70%) było by wspaniałe dla wielu zaku… miłośniczek zakupów J Czy jednak kradzież świąt jest dobrym pomysłem? Przecież niejednokrotnie możemy się przekonać, że nie wszystko co przejęliśmy z zachodu to coś niesamowitego. Może warto pomyśleć, że cała „kalifornizacja”, o której śpiewają Ret Hot Chilli Peppers to wcale nie bzdura, ale problem. Ludzie są tak zapatrzeni w amerykańskie zwyczaje, że niedługo Dzień Niepodległości będziemy obchodzić 4 lipca wystrzeliwując niebiesko-biało-czerwone fajerwerki.

Żadna krytyka jednak nie powinna pozostać bez pomysłu rozwiązania. Może warto pomyśleć o ogólnokrajowej akcji, kiedy to na witrynach sklepów zobaczymy upragnione -70%. Zapytacie co z nazwą? Polacy – naród bardzo kreatywny – na pewno mogą postarać się o wymyślenie innego terminu zastępując nieszczęśliwy „Czarny Piątek”. Brzmi to równie źle, jak nieciekawie wygląda na plakatach, a skojarzenia jakie nam się wtedy nasuwają w ogóle nie są związane z wyprzedażą lecz z piątkiem 13-ego. Przyznam, że wizja zakupienia upatrzonego wcześniej swetra dużo taniej jest miła dla mojej myśli i kieszeni, lecz parafrazując słynne zdanie, coraz częściej powtarzane przez młodych aktywistów, apeluję: „Polacy wyłączcie ślepe naśladownictwo, a włączcie myślenie”.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment