Większość klubów treningi wznawia już pod koniec lipca. W sierpniu czekają nas zaś igrzyska w Rio. Czasu na dopięcie transferów było więc wyjątkowo mało. “Sezon ogórkowy” sprowadził się właściwie do jedynie niecałego miesiąca. Oznacza to, że działacze stawali na głowie, by wszystkie transfery ogłosić w jak najszybszym terminie. Śmiało możemy powiedzieć więc, że najlepsze za nami. Efekty? Oto top 10 najciekawszych ruchów kadrowych przed sezonem 16/17. Podczas gdy inni dawkowali kibicom informacje o nowych nabytkach, show skradł im Bertus Servaas…
Jak dotąd najbardziej znaczący transfer Nafciarzy. W oczekiwaniu na konieczne wzmocnienie lewej połówki rozegrania (mówi się o Gilberto Duarte oraz Imanie Jamalim), zarząd Wisły sprezentował kibicom solidnego następcę Angela Montoro. Z pewnością nowy nabytek płocczan podniesie poziom sportowy Wisły. Raz, że gorzej od ultradrewnianego Montoro grać się nie da. Dwa, że Sime Ivić to naprawdę solidny gracz.
Nowy praworozgrywajacy Wisły ostatnie sześć miesięcy spędził w Nantes, wcześniej przez półtora roku reprezentował barwy Celje. W ciągu dwóch sezonów w europejskich pucharach zdobył 71 bramek. 52 w Lidze Mistrzów, 19 w pucharze EHF. Nic w tym dziwnego, Sime ma bowiem znakomite warunki fizyczne. 196 centymetrów wzrostu i 87 kilogramów wagi to pokaźny oręż w garści młodego Chorwata. Kolejnym jest wiek – ma zaledwie 23 lata. Kolejny z grona młodych-zdolnych, ale już z niemałym doświadczeniem na międzynarodowych parkietach. Wszystko to sprawia, że w Płocku wreszcie mogą cieszyć się z dobrego interesu. Duet Ivic – de Toledo będzie w stanie napędzić stracha nie jednym faworytom.
Z PSG pożegnał się w nieciekawym stylu – czerwoną kartką po bezmyślnym faulu w przegranym półfinale Ligi Mistrzów na Tobiasie Reichmannie. Pamiętamy, co tu dużo kryć, chamskie zachowanie Chorwata, który z premedytacją zdzielił łokciem skrzydłowego Vive. I gdyby nie innowacyjny system challenge, sędziowie nie zauważyliby zachowania obrotowego.
Były reprezentant chorwackiej kadry wraca do Zagrzebia po 11 latach przerwy. Czy przychodzi tylko, by odcinać kupony na zasłużoną emeryturę? I tak, i nie. Choć najlepsze lata zdecydowanie za nim i raczej ustępować będzie pola młodszym zawodnikom, to da tak potrzebne doświadczenie, którego wiele razy brakowało młodziutkiej drużynie Veselina Vukovica. Nie zapominajmy też o wartości marketingowej Voriego. Nie jest wykluczone także, iż Chorwat będzie pełnił równocześnie rolę drugiego, grającego trenera. Kto wie, być może były najlepszy obrotowy globu szybko zamieni parkiet na ławkę trenerską.
Po przegranym finale Ligi Mistrzów Madziarzy postawili na transferową superofensywę. Największą niespodzianką było sprowadzenie mierzącego 211 cm Marko Kopljara. Chorwat znany jest przede wszystkim ze swojego niecodziennego wzrostu i atomowych rzutów. Ale nie tylko. Złą sławą okrył się gdy w 2014 roku podczas ligowego starcia we Francji… ugryzł rywala. Nie zabrakło oczywiście porównań do słynnego wybryku Luisa Suareza. “Handballowy wampir” otrzymał naturalnie stosowną karę.
Na prawe rozegranie Węgrzy ściągnęli także Gabora Ancsina z Picku Szeged. A kadrze są przecież jeszcze Laszlo Nagy oraz Christian Zeitz… Zrobiło się zatem tłoczno. Czterech graczy na jedną pozycję to stanowczo za dużo. Wobec zaistniałej sytuacji klub najprawdopodobniej opuści Niemiec. Do Veszprem zawitali także obrotowy Blaz Blagotinsek oraz skrzydłowy Dragan Gajic. W kuluarach mówi się o kolejnym hicie szykowanym przez włodarzy mistrzów Węgier: drugą ekipę Starego Kontynentu ma zasilić Igor Karacić z Vardaru Skopje.
Islandczyk wraca do Mannheim, by zastąpić chodzącą legendę klubu – Uwe Gensheimera. Po odejściu z “Lwów” w 2011 roku Sigurdsson najpierw nosił trykot AG Kopenhagi, aby po jej rozpadzie reprezentować dwa największe kluby Europy – THW Kiel oraz Barcelonę. Teraz ma przed sobą mission impossible – wrócić i sprawić, by kibice szybko zapomnieli o swoim byłym ulubieńcu.
Sigurdsson gdzie nie grał, zbierał najwyższe noty. Zawsze zabójczo szybki, klinicznie precyzyjny i niewiarygodnie skuteczny – dzięki tym cechom Islandczyk od lat uważany jest za jednego z najlepszych w swoim fachu. Mimo 37 lat na karku skrzydłowy wciąż nie traci zapału i podejmuje się kolejnych wyzwań. Jak widać wiek to tylko liczba, nawet gdy trzeba biegać do kontr tempem 18-latka. Przykład Sigurdssona tylko to potwierdza. Czy podoła zadaniu i tym razem?
Oto lider zupełnie nowego zespołu, którym będzie tegoroczny Pick Szeged. Węgrzy po wymianie 11 zawodników liczą na przełamanie klątwy 1/8 Ligi Mistrzów i hegemonii Veszprem na krajowym podwórku. Pomóc ma w tym rosyjski bombardier.
Ostatnie sezony Rosjanin spędził w Skopje, gdzie stał się głównym egzekutorem drużyny. Zdecydowanie wygrywał rywalizację o miejsce w składzie z Filipem Lazarowem. W Lidze Mistrzów Gorbok od kilku sezonów regularnie rzuca przeszło 50 bramek, niezależnie od klubu, którego barwy aktualnie reprezentuje. Teraz będzie podobnie. Razem z takimi nazwiskami jak Stas Skube, Marin Sego, Matej Gaber, Denis Buntić czy Mario Sostarić, a przede wszystkim pod wodzą znakomitego trenera Juana Pastora, Rosjanin i spółka chcą stworzyć drużynę mającą aspiracje sięgające Final Four.
Mówią o nim “nowy Hansen”. Faktycznie, rzuty młodego Duńczyka mogą wprawiać w zachwyt i przypominać wyczyny starszego kolegi. Nowy nabytek Barcelony lubi także urządzać sobie pokazy strzeleckie. Jak chociażby w niespodziewanie wygranym meczu z Vardarem Skopje, kiedy to 21-latek rzucił 10 bramek. Sensacja grupy B nie byłaby możliwa bez jego udziału. W całych rozgrywkach ostatniej Ligi Mistrzów rewelacyjny rozgrywający zaliczył aż 63 trafienia, a KIF nie wyszedł przecież z grupy.
Andersson podąża więc śladem Mikkela Hansena i, podobnie jak kiedyś obecny gracz PSG, wybrał ofertę Dumy Katalonii. W Hiszpanii powinien dostać poważną szansę, minut na parkiecie nie powinno mu bowiem brakować. Praworęcznych rozgrywających w Barcelonie będzie tylko czterech: Andersson, Wael Jallouz, Filip Jicha i Raul Enterrios. Dwaj pierwsi – młodzianie – będą mieli za zadanie wspieranie drugiego duetu – wiekowych już liderów. Nikt jednak nie powiedział, iż z biegiem sezonu role nie mogą się odwrócić…
Największe odkrycie sezonu. Wybrany najlepszym bramkarzem zarówno Bundesligi, jak i styczniowych mistrzostw Europy Wolff, zrobił w ciągu ostatnich 12 miesięcy prawdziwą furorę. W lidze oszałamiające statystyki 320 udanych parad, ponad 33 proc. skuteczności, na Euro zaś podczas całego turnieju bronił ze średnio ponad 40-procentowym powodzeniem. Kosmos! Jego fantastyczne występy zaowocowały zainteresowaniem ze strony THW, a w efekcie kontraktem podpisanym tuż przed nowym rokiem.
W bramce “Zebr” Niemiec zajmie miejsce Nikolasa Kastigiannisa, który przeniesie się do HC Erlangen. Rywalem Wolffa będzie najlepszy (?) bramkarz świata – Niklas Landin. W formie sprzed roku nowa gwiazda THW nie jest jednak skazana na rolę zmiennika i spoczęcie w wiecznym cieniu wielkiego Duńczyka. Taka rywalizacja na pewno przysłuży się obu bramkarzom. Kibice “Zebr” mogą tylko zacierać ręce.
Ten transfer może wyjść tylko na dobre hiszpańskiemu gwiazdorowi. Canellas w THW czuł się jak słoń w składzie porcelany. A właściwie to jak porcelana w stadzie słoni. On chciał grać z pomysłem, fantazją, czasem niekonwencjonalnie, Gislasson zaś zabił go do maksimum schematycznym i szablonowym stylem gry. Klasyczny niemiecki ordnung w wykonaniu islandzkiego trenera nie podziałał dobrze na Hiszpana. Nie dziw więc, że po dwóch latach powiedział basta.
Ostatnimi czasy powolny i ociężały Canellas odżywał tylko w reprezentacji. Tam z miejsca stawał się tym samym graczem, co w brawach HSV Hamburg jeszcze przed jego upadkiem. Masa asyst do Aginagalde, minimum pięć bramek na mecz, zwykle tytuł MVP spotkania – tak grał Canellas w narodowym trykocie. Na to samo liczą w Skopje. Mając na ławce hiszpańskiego trenera, nowy nabytek Macedończyków z pewnością dostanie więcej tak potrzebnej mu swobody, pozwalającej na rozwinięcie skrzydeł i pokuszenie się o czasem niemożliwe wręcz rozwiązania akcji.
Medialnie przenosiny Uwe biją na głowę wszystkie inne letnie ruchy transferowe. Paryżanie mogą odhaczyć już na swojej liście dorocznych zadań ściągnięcie “najgorętszego” nazwiska lata. Gensheimer zastępując Samuela Honrubię obsadził ponadto ostatnią pozycję, na której PSG nie posiadało jeszcze wybitnej indywidualności. Teraz Francuzi stoją pod ścianą – brak zwycięstwa w LM, posiadając najlepszy skład w historii piłki ręcznej, będzie spektakularnym fiaskiem. Dlaczego więc Uwe przypadła “tylko” druga pozycja?
Trudno bowiem przypuszczać, by Niemiec wzniósł paryżan na jeszcze wyższy poziom. Uwe będzie cieszył francuską publiczność niesamowitymi i wręcz niemożliwymi rzutami, dołoży swoje standardowe 5-6 bramek, ale nie zmieni oblicza gry PSG. Podobnie jak Luc Abalo na przeciwnym krańcu boiska, będzie pełnił rolę swoistej ozdoby choinkowej. Gdy mecz będzie pod kontrolą, wraz z Francuzem nie raz pokuszą się o festiwal kosmicznych rzutów. Jednak gdy wynik ważyć się będzie do ostatnich minut, trudno przypuszczać, by Hansen z Karabaticem powierzyli najważniejsze akcje w czyjeś ręce.
Słoweniec do Kielc przychodzi z jasnym celem – stać się jednym z najlepszych rozgrywających świata.
W poprzednich sezonach Bombac był niekwestionowanym liderem Picku Szeged, zgłaszając swoje aspiracje do dołączenia do ścisłej czołówki na swojej pozycji. W minionej edycji Ligi Mistrzów przekroczył nawet barierę 100 bramek. W drużynie trenera Pastora nowy nabytek mistrzów Polski był człowiekiem-orkiestrą. To on decydował o obliczu swojej drużyny. Nie raz kończył mecz z dwucyfrową liczbą goli bądź asyst. Bombac zasłynął jednak głównie z niekonwencjonalnych podań do kołowych i niesygnalizowanych rzutów zza obrońców.
Na Węgrzech sięgnął wreszcie sufitu. – Tutaj stanę się lepszym graczem. Przychodzę do Vive, by spełniać marzenia! – mówił mi w marcu Bombac na łamach SportowychFaktów. Wydaje się, że to jedyny prawidłowy krok i jedyna słuszna decyzja Słoweńca. Poprzednią drużynę po prostu przerósł. “Rozwój wymaga zmian”, mówił przecież sam Churchill.
Teraz będzie o wiele trudniej. W walce o minuty zmierzy się ze swoim idolem – Urosem Zormanem – oraz powracającym po kontuzji Mariuszem Jurkiewiczem. Obaj jednak w przeciwieństwie do Bombaca są u kresu swojej kariery. Słoweniec, jak sam przyznaje, do Kielc przychodzi przede wszystkim po naukę. Ta będzie musiała przebiegać nader sprawnie. Prawdopodobnie już za rok Dean Bombac przejmie pałeczkę i jako główny architekt gry kielczan będzie kreował i kierował grą mistrzów Polski oraz aktualnych zwycięzców Ligi Mistrzów. Na mistrzowskiej fecie, podczas której Bertus Servaas ogłosił 7(!) transferów, sternik kieleckiego klubu zapewnił, że Deana stać, by być w przyszłości najlepszym szczypiornistą świata. Zabieg transplantacji „mózgu drużyny” w najlepszej ekipie Europy z pewnością zasługuje na pierwszą pozycję wśród dotychczasowych transferów.
* w zestawieniu uwzględniałem wyłącznie drużyny startujące w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, transfery na sezon 16/17 oraz tylko jednego gracza z danej drużyny