Handball Monday – „Lwy” pożarły ligę. Polacy anonimowi

Nie na darmo mówią, że to najlepsza liga na świecie. Na pewno również najbardziej wymagająca. Gdy inni mogli smażyć się już na zasłużonym wakacyjnym słońcu, Bundesliga wciąż katowała swoich podopiecznych. Po 32. kolejkach jubileuszowej 50. edycji rozgrywek doszło do historycznego rozstrzygnięcia i strącenia króla z piedestału. Polacy na karuzelę też się załapali, szkoda tylko, że woleli pozostać niezauważeni.  

Tytuł u ujścia dwóch rzek

Pod koniec lutego przeprowadziłem wywiad z trenerem „Lwów” – Nikolajem Jacobsenem. Mówił on wówczas: „Myślę, że mamy dokładnie takie same szanse jak THW i Flensburg. Na ten moment to my należymy do TOP3 w niemieckiej piłce ręcznej i to między nami rozegra się walka o tytuł. Mamy przed sobą jedenaście kolejek i liczymy na jedenaście zwycięstw. Ale i tak musimy patrzeć także na bramki, bo jeżeli Kiel również wygra wszystko do końca, decydować będzie bilans bramkowy.” Na pytanie jakie by było jego magiczne życzenie odpowiedział zaś: „Spraw, żebyśmy wygrali Bundesligę!”. Wygląda więc na to, że jestem dżinem.

Rhein i Neckar – dwie potężne rzeki płynące w południowo-zachodniej części Niemiec. W miejscu gdzie się zlewają, powstało miasto Mannheim. Tam, jeden z najlepszych klubów szczypiorniaka – Rhein Neckar Loewen. Po niecałych 15 latach swej działalności “Lwy” (czy też “Ropuchy”, bo tak zamiennie mówi się o drużynie Jacobsena) wywalczyły pierwszy w historii tytuł mistrzowski. W dwóch poprzednich sezonach złote medale sprzed nosa sprzątnęło im THW Kiel. Do trzech razy sztuka. W sezonie 2015/2016 RNL przegrało bowiem zaledwie 4 spotkania.

Do triumfu “Lwy” poprowadzili dwaj świetni bramkarze – Borko Ristowski i Mikael Appelgren, prezentując formę życia. Zadziwił zwłaszcza ten drugi. Jeszcze przed sezonem stało przed nim mission immposible – zastąpić Niklasa Landina. Kibice o byłym ulubieńcu mogli jednak szybko zapomnieć. Swoje zrobili również skrzydłowi – Patrick Groetzki i kapitan, a zarazem symbol Lwów, Uwe Gensheimer. Wszystko to złożył w całość duet Jacobsen – Schmid. Duńczyk już w drugim sezonie na ławce trenerskiej zdołał złożyć mistrzowski zespół. Nie byłoby to możliwie gdyby nie jego ulubieniec – Szwajcar Andy Schmid, wybrany najlepszym graczem ligi.

Przegrali na własne życzenie

“Lwom” zagrozić mogły tylko dwa zespoły.

Flensburgowi czkawką odbiły się dwa niespodziewane remisy w środku sezonu. Zawodnicy Ljubo Vranjesa stracili wówczas punkty w dwóch praktycznie wygranych spotkaniach. Szczególnie zabolał remis z Hannoverem. Na 10 minut przed końcem “Wikingowie” prowadzili bowiem 24:18! W Magdeburgu zaś zespół spod niemiecko-duńskiej granicy pozwolił rywalom wyrównać zaledwie na osiem sekund przed końcową syreną. Te dwa punkty dałyby „Wikingom”mistrzostwo. Nie pomogli nawet rozgrywający znakomity sezon Holger Glandorf i Rasmus Lauge. Na domiar złego flensburgczykom uciekł także Puchar Niemiec po porażce z Magdeburgiem w finale rozgrywek.

Na sezon THW cieniem położyła się plaga kontuzji. Alfred Gislasson musiał rozpaczliwie łatać dziury. Często zawodnikami, którzy nijak pasowali do koncepcji zespołu. Obecność w składzie kilończyków takich szczypiornistów jak Erlend Mamelund czy Dener Jaanimaa jeszcze do niedawna byłaby nie do pomyślenia. Przez urazy wypadli m.in. Patrick Wiencek, Rene Toft Hansen, Christian Dissinger i Steffen Weinhold. Dopiero w grudniu do gry wrócił Dominik Klein. By ratować sytuację na głowie stawał duet Marko VujinDomagoj Duvnjak. Gracze z Bałkanów rzucili razem prawie 300 bramek, co stanowiło 1/3 wszystkich trafień zespołu. W końcu i oni nie wytrzymali szaleńczego tempa. Choć jeszcze w maju wydawało się, że THW prze po kolejne mistrzostwo, trzy porażki z rzędu i sensacyjny remis (wyrwany w ostatniej chwili) z HBW Balingen-Weilstetten ostatecznie przekreśliły szanse “Zebr” na tytuł. Po serii czterech mistrzostw z rzędu, kilończycy ustąpili tronu.

To oni grali pierwsze skrzypce. “7” sezonu:

Bramkarz: Andreas Wolff (HSG Wetzlar): 320 udanych parad, ponad 33 proc. skuteczności w bramce i cztery nominacje do drużyny kolejki – to liczby rewelacji tegorocznego Euro w minionym sezonie DKB Bundesligi. Nic więc dziwnego, że już w trakcie sezonu Wolff podpisał kontrakt z THW Kiel.

Lewe skrzydło: Uwe Gensheimer (Rhein-Neckar Löwen): mimo kontuzji zdołał ustrzelić 197 bramek i uplasować się w ścisłej czołówce klasyfikacji strzelców. Znany z magicznego wręcz nadgarstka Gensheimer po 13 latach w barwach “Lwów” spełnił swoje marzenie i sięgnął po upragnione mistrzostwo Niemiec. Uwe może zatem z czystym sumieniem odejść do PSG, gdzie dopełni paryski superzespół.

Lewe rozegranie: Julius Kühn (VfL Gummersbach): kolejna rewelacja polskiego Euro. Podczas europejskiego czempionatu wspaniale zastąpił kontuzjowanego Christiana Dissingera, zwłaszcza w grze obronnej. W lidze zaś był absolutną gwiazdą Gummersbach, także w ofensywie – w 32 spotkaniach zaliczył 161 trafień.

Środek rozegrania: Andy Schmid (Rhein-Neckar Löwen): niekwestionowany król tegorocznej BundesligiZa uszy zaciągnął “Lwy” do mistrzowskiego tytułu. W pełni zasłużenie zgarnął więc drugi w karierze tytuł MVP rozgrywek. Średnia pięciu bramek na mecz mówi sama za siebie.

Prawe rozegranie: Holger Glandorf (SG Flensburg-Handewitt): oszczędnie zbudowany Niemiec wraca do wielkiej formy z 2007 roku. W lidze Glandorf 140 razy trafił do siatki rywali. Pamiętamy także kilkanaście bramek rzuconych Vive Tauronowi Kielce w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Fantastyczny bombardier przyćmił nawet Marko Vujina.

Prawe skrzydło: Lasse Svan (SG Flensburg-Handewitt): Svan przez cały sezon zadziwiał regularnością i bramkostrzelnością. W ciągu roku zmarnował zaledwie 51 sytuacji! Ponad 75 proc. skuteczności czyni go najbardziej skutecznym skrzydłowym ligi. Duńczyk od lat tworzy we Flensburgu duet wyborowy wraz ze swoim rodakiem Andersem Eggertem.

Obrotowy: Jesper Nielsen (Füchse Berlin): 88 zdobytych bramek, co daje drugi wynik wśród kołowych. Tylko Marin Marić z Melsungen wyśrubował wynik nieznacznie lepszy od Nielsena. Szwed wykonuje jednak także katorżniczą pracę w defensywie. W Paryżu już mogą zacierać ręce, że szybko sprzątnęli konkurencji sprzed nosa przyszłego czołowego obrotowego świata.

Biało-czerwoni z kurtką-niewidką. Przeciętność

To nie był dobry rok dla Polaków za Odrą. Najpierw w środku sezonu upadł HSV Hamburg Piotra Grabarczyka oraz Macieja Majdzińskiego. “Grabar” przeniósł się do TuS N-Lubbecke, ale nie zdołał pomóc nowemu klubowi w utrzymaniu w ekstraklasie. Zresztą, Grabarczyk w całym sezonie zagrał jedynie 14 razy, dwukrotnie inkasując czerwone kartki. Lepszego wyboru dokonał Majdziński. Dwudziestolatek długo nie mógł odnaleźć się w Bergischer i na dobre “odpalił” dopiero w końcówce sezonu. W ostatnich trzech spotkaniach rzucił łącznie 12 bramek. W dużej mierze to dzięki jego bramkom Bergischer za rok ponownie zagra w Bundeslidze.

Drugim obozem Polaków był SC Magdeburg. Trener Bennett Wiegert miał do dyspozycji trzech biało-czerwonych. Największe szanse na grę żywił Andrzej Rojewski. Przed rokiem podpora Magdeburga musiała się teraz jednak mocno rozczarować. W ataku błyszczał Nemanja Zelenovic i “Roje” występował głównie w obronie. 25 bramek wskroś całego sezonu to mizerny wynik, swoją drogą jak cały sezon Magdeburga. Ósme miejsce w lidze jest dalekie od potencjału i oczekiwań fanów drużyny. Na pocieszenie Rojewski i spółka mogą cieszyć się z Pucharu Niemiec.

W Magdeburgu rok spędzili także bracia Gębala. Maciek osiem razy wyszedł na parkiet, zdobył dwie bramki. Tomasz zaś nie zanotował ani jednego epizodu na parkiecie, cały sezon grając w rezerwach. Nic więc dziwnego, że obaj zdecydowali się na transfer. Od lipca będą zawodnikami Orlen Wisły Płock.

Z jubileuszowego 50. sezonu DKB Bundesligi zapamiętamy głównie historyczny triumf Rhein Neckar Loewen. W pewnym momencie również “wyścig żółwi”, gdy faworytom raz po raz zdarzały się niemałe wpadki. Polacy wypadli blado, właściwie nie odegrali oni żadnej roli. Oby za rok było o wiele lepiej. Do TVB Lemgo dołączy Piotr Wyszomirski, w Bergisher zostanie Maciek Majdziński. Andrzej Rojewski przeniesie się zaś do Lipska.

Co by jednak nie przedłużać – działo się. Oj działo…

Na podsumowanie tabela:

1. Rhein-Neckar 32 28 0 4 916:704 56
2. Flensburg-H. 32 26 3 3 969:785 55
3. Kiel 32 24 2 6 974:822 50
4. Melsungen 32 22 3 7 910:825 47
5. Fuchse Berlin 32 20 3 9 910:825 43
6. Göppingen 32 19 1 12 888:820 39
7. Hannover-Burgdorf 32 14 8 10 891:880 36
8. Magdeburg 32 14 7 11 895:880 35
9. Gummersbach 32 16 3 13 874:864 35
10. Wetzlar 32 15 4 13 823:822 34
11. Leipzig 32 13 4 15 856:904 30
12. Bergischer 32 9 1 22 815:911 19
13. Lemgo 32 8 2 22 847:953 18
14. Balingen-W. 32 6 3 23 850:934 15
15. Bittenfeld 32 4 6 22 783:926 14
16. Eisenach 32 4 2 26 795:1002 10
17. N-Lubbecke 32 2 4 26 801:940 8
18. Hamburg 0 0 0 0 0:0 0

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment