Na chwilę przenieśmy się w lata 60. i wyobraźmy sobie, że jesteśmy młodym człowiekiem tamtych czasów. Ograniczani przez ciasne ramy konwenansów, pełni chęci, by w jakiś sposób wyrazić siebie, szukamy ujścia dla energii, której nie możemy spożytkować z powodu wszelkich nakładanych na nas ograniczeń. Traktowani jak dzieci, pomimo że wcale się tak nie czujemy, pragniemy powiedzieć coś ważnego światu, a nikt nie chce nas słuchać. Okazuje się, że nie jesteśmy w tych odczuciach odosobnieni. Większość naszych rówieśników myśli identycznie, ma te same potrzeby. Eksplozja wisi w powietrzu. Musi do niej dojść Co jednak stanowi ogień zapalny tego wydarzenia? W czyich rękach znajduje się lont?
Mowa o muzyce, w tym przypadku, kształtowaniu się muzyki rockowej. Mick Jagger, John Lennon, Paul McCartney, Keith Richards, oraz inni wielcy wykonawcy tych czasów, niesieni na fali napięcia społecznego, odpalili ten lont i przyczynili się do eksplozji wyzwolenia, którego siła zasięgu zaskoczyła wszystkich, łącznie z nimi samymi. Gwoli wprowadzenia, były to czasy, w których nie dostrzegano, że pomiędzy dzieciństwem a dorosłością istnieje pewnego rodzaju okres przejściowy, dziś zwany dojrzewaniem. Wtedy dopiero zaczęło kształtować się pojęcie nastolatka. Dzięki Stonesom, Beatlesom, młodzi ludzie zyskali samoświadomość. Dlatego kochali ich tak bardzo. Ta muzyka wyrażała ich, specyfikę ich pokolenia, sposób funkcjonowania w świecie. Stanowiła wyraz buntu, przeciw zastałym regułom. W 1965 pojawiło się Satisfaction, które Richards nagrał podczas snu i stało się ono swego rodzaju hymnem, wyrazem buntu nowego pokolenia przeciwnego mieszczaństwu i konsumpcjonizmowi. Od tego czasu nic już nie było takie samo.
W muzyce jest coś, co porywa tłumy. Stanowi ona niezwykłą siłę. Potrafi wprowadzać całą masę ludzką w histerię nieomal. Są przypadki, w których zmienia społeczeństwa, a nawet oblicze świata. Takim przypadkiem jest przytoczona powyżej rewolucja kulturalna z lat 60. W tych czasach na koncerty przychodzono tłumnie. Keith Richards wspominał, że wtedy, gdy The Rolling Stones zaczynało karierę, zdarzało się tak, że podczas dwu godzinnego koncertu, udawało im się zagrać 3-4 piosenki, gdyż nie byli wstanie przebić się przez oszalały, wrzeszczący tłum. Muzyka była dla ówczesnych ludzi, pewnym symbolem, przekaźnikiem ich emocji oraz wrażeń. Dlatego darzyli tych, którzy ją tworzą takim uwielbieniem.
Tworzenie muzyki wpłynęło na walkę z systemami politycznymi, które ograniczają wolność jednostki. Gdy The Rolling Stones zagrało w Polsce w 1967 w Sali Kongresowej, przerwali koncert, gdy zorientowali się, że w pierwszym rzędzie znajdują się osoby wywodzące się z kręgu władzy. Dopóki nie odeszli, nie rozpoczęli koncertu na nowo. A w ramach sprzeciwu wobec ograniczania w prawach polskiej ludności, jeździli po ulicach i rozrzucali swoje płyty. Wspierali innych w dążeniu do wolności. Nawiasem mówiąc, w ramach zapłaty za koncerty chcieli przyjąć dwa wagony polskiej wódki, która szczególnie im zasmakowała, okazało się to jednak niemożliwe przez zbyt wysokie podatki, jakie zostałyby od tego odprowadzone.
Gdyby ktoś zapytał mnie, z jakim słowem kojarzy mi się muzyka, odpowiedziałabym wolność. Wyraża się ona w tym, że muzyka funkcjonuje poza wszelkimi podziałami, systemami, czymkolwiek. Jej popularność nie maleje. Jest powszechna, może jej słuchać każdy. Mówi o miłości, szczęściu, lecz również o cierpieniu, nienawiści, agresji. I oddaje to w sposób prawdziwszy, niż cokolwiek innego. Stanowi najwyższą formę ekspresji, wyraża to, czego nie można przekazać za pomocą słów. W taktach i nutach zawarte jest coś, co odkrywa przed człowiekiem jego prawdziwą naturę. Zmienia nas wewnętrznie, stanowi o naszej wrażliwości, potrafi też wpływać na całe społeczeństwa. Jak dowiedli nam tego Stonesi i im podobni, siła, która w niej tkwi, potrafi gromadzić w jednym miejscu więcej ludzi, niż ktokolwiek kiedykolwiek mógłby to sobie wyobrazić. Dodaje sił i odwagi, w byciu prawdziwym sobą.