Młodzi bohaterowie, czyli recenzja filmu „12 lat i koniec”

„Śmierć jest dziwna, jest mi smutno, ale czuję jakbym otrzymała wiadomość – życie jest krótkie, rób to, co daje ci szczęście, chwytaj dzień, zaszalej”.

„Śmierć jest dziwna, jest mi smutno, ale czuję jakbym otrzymała wiadomość – życie jest krótkie, rób to, co daje ci szczęście, chwytaj dzień, zaszalej” – to słowa 12 – letniej bohaterki filmu Michaela Cuesta. W tym dziele liczba dwanaście to symbol szczególny. Jest granicą, którą młodzi bohaterowie powoli przekraczają. Barierą pomiędzy dzieciństwem, a dorosłością, w którą powinni powoli wkraczać…powinni. Jednak tragiczna śmierć brata jednego z bohaterów powoduje, że życie dzieci się zmienia.

W filmie możemy dostrzec trzy portrety psychologiczne. Z jednej strony mamy dziewczynkę, jej ciało zaczyna się zmieniać, zaczęła miesiączkować, pierwszy raz się zakochuje, niestety w dużo starszym mężczyźnie po przejściach. Nie ma dobrego kontaktu z matką, która jest psychiatrą i pomaga każdemu, a nie potrafi dostrzec problemów własnej córki. Dziewczynka nie ma również oparcia w ojcu, który ma inną rodzinę. To wszystko wpływa na jej zachowanie, szuka ona oparcia w obcym człowieku, który okazuje jej zrozumienie, zainteresowanie jej problemami, słucha jej.

Kolejną postacią jest „dziecko fastfoodów”. Chłopiec żyje w rodzinie, której życie kręci się wokół jedzenia. Wszyscy mają ogromną nadwagę, lecz nie mają zamiaru z tym walczyć. Nagle, gdy chłopiec zostaje cudem wyratowany z pożaru, okazuje się, że stracił smak. Jego rodzice są załamani, szczególnie mama. Dziecko pod wpływem nauczyciela wychowania fizycznego, chce o siebie zadbać. Zaczyna biegać, jest w stanie przebiec zaledwie dwa metry, lecz nie poddaje się, walczy i robi postępy, zmienia również dietę, przez co jest szykanowany przez rodziców. Ostatecznie przez ich postawę prawie dochodzi do tragedii.

Trzecią postacią główną jest brat chłopca, który zginął w pożarze. Zmaga się on z największym problemem – najbliższa mu osoba, jego powiernik i obrońca zmarł, już nigdy go nie zobaczy. Chłopiec urodził się z okropnym znamieniem na twarzy, przez co zawsze był ofiarą licznych obelg. Jednak brat zawsze mu pomagał i bronił przed rówieśnikami. Nagle, po śmierci brata, bohater zostaje sam – nie dosłownie, ponieważ ma jeszcze rodziców, przyjaciół, lecz to nie zastąpi mu cząstki siebie, którą stracił w chwili śmierci brata. Rodzice chłopców również nie potrafią poradzić sobie ze stratą, a tym samym pomóc żyjącemu synowi.

Oglądając „12 lat i koniec” od razu przypominają mi się takie filmy, jak „Męska sprawa” czy „ Abel, twój brat”. Zestawienie tych filmów może wydawać się dziwne – pomiędzy dziełem Nasfetera, a filmem Cuesta istnieje różnica 35 lat. Jednak łączy je kluczowa sprawa – mali bohaterowie. Ich problemy są przedstawione oczywiście w całkiem inny sposób, różnią się od siebie, jednak dzieci są w podobnym wieku i same muszą sobie radzić, świat dorosłych jest dla nich niedostępny i nieprzychylny, nie mogą liczyć na pomoc starszych. Cierpienie staje się częścią dorastania.

Montaż w filmie Michaela Cuesta pozostawia wiele do życzenia. Przede wszystkim ujęcia są często za szybko cięte. Nie ma pomiędzy nimi płynności. Zaburza to dynamikę i ciągłość filmu, pozostawia widzowi pewien niedosyt – możliwe, że jest to specjalny zabieg. Film kręcony jest kamerą z ręki, to tuszuje trochę niedociągnięcia w montażu, ponieważ stanowczo zwiększa dynamikę. Podsumowując w zestawieniu sposób wykonania, a fabuła filmu, stanowczo wykonanie działa na niekorzyść filmu.

Kino i dziecięcy bohater narodzili się równocześnie. Jednak początkowo dzieci miały bawić, wzruszać publiczność. Były niewinne i słodkie. Jednak obecnie rola dzieci w filmie trochę się zmieniła. Nie każdy bohater jest kochanym Kevinem, którego największy problem to wymyślenie kolejnej pułapki, w którą mają wpaść złodzieje. Michael Cuest w „12 lat i koniec” nie tworzy postaci małych superbohaterów, którym wszystko się udaje, a świat dzięki nim zmienia się na lepsze. On przedstawia ciemną stronę mocy, w której niewinne istoty przekraczają niewidzialne granice, wchodząc do świata, z którego nie ma już powrotu.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment