Nasza (ekstra)Klasa – “Zima zaskoczyła ligowców i… lidera”

W zeszły weekend byliśmy świadkami zmiany lidera T-Mobile Ekstraklasy. Po dwudziestu jeden kolejkach dominacji Piasta Gliwice na czoło tabeli wysunęła się Legia Warszawa. Ligowcy nie mieli jednak wiele czasu na odpoczynek, ponieważ 25. kolejkę rozegrano we wtorek i środę. Ona też związana była ze zmianą. Zmianą pogody. Przed dwoma meczami okazało się, że nie wszyscy organizatorzy byli przygotowani na niespodziewane opady śniegu. Po rozegraniu wszystkich meczów trzeba zauważyć, że niektórzy zawodnicy również.

Kolejkę miano zainaugurować w Kielcach, gdzie miejscowa Korona podejmować miała Wisłę Kraków. Przez opady śniegu stan murawy na Kolporter Arenie był jednak nawet gorszy niż forma krakowian, którzy nie wygrali już od dziewięciu meczów. Pogoda wraz z tragicznym przygotowaniem organizatora nie dały jednak szansy zawodnikiem Białej Gwiazdy na przerwanie tej niechlubnej passy. Wierząc w to, że przez najbliższy tydzień na murawie pojawi się jednak choć jedno źdźbło trawy, spotkanie zostało przeniesione na wtorek, ósmego marca.

W Dzień Kobiet swój mecz odrabiać będą także zawodnicy zrzuconego z tronu lidera z Gliwic. Murawa na stadionie Piasta nie była może aż w tak opłakanym stanie jak ta w Kielcach, jednak sędzia podjął decyzję o przesunięciu daty rozegrania ich meczu z trzynastym Śląskiem Wrocław o tydzień. Gliwiczanie swój pościg za nowo ukonstytuowanym liderem z Warszawy rozpoczną tym samym w najbliższy wtorek.

W zaskakująco śnieżny wtorek poza dwoma odwołanymi meczami rozegrano jednak dwa inne spotkania. W Bielsku-Białej, mimo intensywnych opadów i nie najlepiej wyglądającej murawy, Podbeskidzie zmierzyło się z Górnikiem Łęczna. Mecz toczony w bardzo trudnych do gry warunkach aż do 89. minuty wyglądał na klasyczny przypadek ekstraklasowego 0:0. Wtedy jednak z dość sytuacyjnej piłki (co było częste w przekroju całego spotkania) na bramkę gości uderzył napastnik Podbeskidzia Mateusz Szczepaniak, a ta, po dość szczęśliwym rykoszecie, zmyliła bramkarza Dziugasa Bartkusa i “Górnicy” mogli cieszyć się z prowadzenia. Ta bramka odebrała gościom (bardzo już zmęczonym trudami meczu) chęci do pogoni za wynikiem. To poskutkowało golem, którego w ostatniej akcji meczu z ostrego kąta zdobył Adam Mójta. Tym samym potwierdziła się statystyka, która mówi jasno, że piłkarze Górnika z Podbeskidziem… nigdy jeszcze nie wygrali.

Drugie rozegrane wtorkowe spotkanie odbyło się na stadionie Zagłębia Lubin. Było to możliwe głównie dlatego, że Dolny Śląsk ominęły obfite opady śniegu, przez co zarówno pogoda, jak i murawa nie sprawiały żadnych przeszkód w rozegraniu spotkania. Mecz miejscowej drużyny z Lechią Gdańsk nie porwał jednak zgromadzonych na stadionie kibiców. Było to o tyle zaskakujące, że przed tygodniem “Miedziowi” ograli przecież na wyjeździe Cracovię, a zespół trenera Piotra Nowaka wygrał z liderem z Gliwic 3:1, zrzucając tym samym Ślązaków z tronu. We wtorek obie drużyny wyglądały jednak na nieco zmęczone weekendowymi bataliami. Zwycięstwo przypadło  jednak w udziale podopiecznym trenera Piotra Stokowca, a bramkę na wagę trzech punktów zdobył jeden z lepszych transferów zimowego okienka w Ekstraklasie – Filip Starzyński. To zwycięstwo wywindowało Zagłębie na szóste miejsce w tabeli. Jest to żywy dowód na to, że zaufanie jednemu trenerowi i niezwalnianie go w pierwszym słabszym momencie może przynieść wymierne korzyści w przyszłości.

Środowe granie rozpoczęło się bardzo efektownie. Cracovia, która po świetnej jesieni na wiosnę trochę wyhamowała, pojechała na mecz z Ruchem, z którym sąsiadowała w tabeli na miejscach 4/5. Chociażby ze względu na te liczby kibice mogli oczekiwać widowiskowego spotkania, co potwierdziło się już po pierwszym gwizdku sędziego. Strzelanie rozpoczął spadkobierca dorobku Denissa Rakelsa w Krakowie, czyli Erik Jendrisek, strzelając tym samym swoją 11. bramkę w sezonie. Pół godziny później jednak to chorzowianie byli na prowadzeniu po trafieniach Mazka oraz Stępińskiego. Taki wynik utrzymał się do przerwy. W drugiej odsłonie byliśmy świadkami typowej wymiany ciosów z obu stron, ale kluczowe okazały się dwie minuty gry między 60. a 62. Najpierw cudownym strzałem w długi rób bramki popisał się Mateusz Cetnarski, a chwilę potem po zamieszaniu w polu karnym gola zdobył Damian Dąbrowski, o którym zaczyna mówić się w kontekście reprezentacji Polski. Dzięki temu niełatwemu zwycięstwu Cracovia wyprzedziła Pogoń i powróciła na trzecie miejsce ligowej tabeli.

Przed spotkaniem w Niecieczy nic nie wskazywało na to, że przyjeżdżająca na stadion Termalici Legia Warszawa może zgubić punkty. Po meczu sensacyjny okazał się być nie tylko wynik, ale także styl, w jakim lider zaprezentował się w starciu z beniaminkiem. Pierwsza bramka dla gospodarzy, autorstwa Wojciecha Kędziory, była rezultatem komicznego nieporozumienia Michała Pazdana Arkadiuszem Malarzem. Drugie trafienie również można zapisać na konto defensywy Legionistów, ponieważ ich bierność w kryciu Patrika Misaka była godna pożałowania. Już ten wynik był niemałym zaskoczeniem, a bramka zdobyta przez Dawida Plizgę w ostatniej akcji meczu tylko pogrążyła piłkarzy trenera Czerczesowa. W pełni zasłużone zwycięstwo pozwoliło Termalice uciec nieco od strefy spadkowej. Legia natomiast w przypadku zwycięstwa Piasta po raz kolejny znajdzie się na nielubianej przez siebie pozycji wicelidera.

Wieczorem rozegrano “mecz ostatniej szansy” trenera Górnika Zabrze Leszka Ojrzyńskiego. Jego zawodników czekało trudne zadanie, ponieważ na nowo oddany obiekt przy ul. Roosevelta przyjechał Lech Poznań, jednak klub z Wielkopolski w dwóch ostatnich spotkaniach nie zdobył ani jednego punktu. Ta statystyka dawała nadzieję zabrzanom, których widoki na końcówkę sezonu malują się w coraz ciemniejszych barwach. Kolejorz nie zamierzał jednak kontynuować złej passy i bardzo pewnie zwyciężył Górnika 2:0. Nie dało się nie zauważyć, że przewaga Lechitów nie wynikała wyłącznie z ich dobrej gry, ale także z bardzo przeciętnej postawy zabrzan. Tylko jeden celny strzał w przekroju całego meczu pokazał, w jak opłakanej sytuacji znajdują się obecnie Trójkolorowi. Po tym spotkaniu Lech awansował na piąte miejsce w tabeli, a w Górniku podziękowano za pracę trenerowi Ojrzyńskiemu i zaczęto po raz kolejny szukać recepty na rewolucję, która pozwoli Ślązakom utrzymać się w lidze.

Wyniki 25. kolejki T-Mobile Ekstraklasy:

Podbeskidzie Bielsko-Biała 2-0 Górnik Łęczna
Zagłębie Lubin 1-0 Lechia Gdańsk
Ruch Chorzów 2-3 Cracovia Kraków
Termalica Bruk-Bet Nieciecza 3-0 Legia Warszawa
Jagiellonia Białystok 0-0 Pogoń Szczecin
Górnik Zabrze 0-2 Lech Poznań
Piast Gliwice – Śląsk Wrocław (mecz przełożony na 8 marca)
Korona Kielce – Wisła Kraków (mecz przełożony na 8 marca)

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment