Uniknęliśmy hiper optymizmu, Irlandia obnaży prawdę (felieton)

Już w niedzielę przed godziną 18 piłkarze reprezentacji Polski wybiegną na murawę, by rozpocząć batalię w mistrzostwach starego kontynentu. Kadra Adama Nawałki wydaje się silniejsza niż drużyny Leo Beenhakkera i Franciszka Smudy, które odpowiednio osiem i cztery lata temu skończyły na ostatnim miejscu w grupie. Jak będzie teraz? Czy Polska cicho kreowana na czarnego konia turnieju namiesza na francuskich boiskach? A może balonik nadziei pęknie już po starciu z Irlandczykami z Północy?

Zwieńczenie dzieła Adama Nawałki?

Odkąd za sterami kadry narodowej zasiadł Adam Nawałka, to reprezentacja Polski radzi sobie coraz lepiej. Ze zgliszczy zespołu, który nie potrafił awansować na dwa mundiale z rzędu, powstał w końcu silny kolektyw, który w dobrym stylu wywalczył awans do czempionatu starego kontynentu. Myśl szkoleniowa Nawałki szybko zaczęła zbierać owoce i z meczu na mecz reprezentacja zaczęła grać coraz lepiej. Ogromnym sukcesem rzecz jasna było pierwsze w historii zwycięstwo nad zjednoczonymi Niemcami, ale całe eliminacje do EURO 2016 można uważać za nie lada wyczyn. Polacy z chłopców do bicia stali się silną europejską reprezentacją, co przełożyło się na to, że coraz częściej jest wymieniana jako potencjalny czarny koń turnieju. Jest w tym oczywiście ogromna zasługa szkoleniowca, który w krótkim czasie zespolił świetne indywidualności w jeszcze lepszy kolektyw. Dokonał tego, czego nie udało się Franciszkowi Smudzie i Waldemarowi Fornalikowi, którzy przecież dysponowali świetnymi zawodnikami, ale nie stworzyli świetnej drużyny. Miejmy nadzieję, że filozofia trenerska Adama Nawałki zbierze żniwa podczas EURO 2016 i Polacy w końcu wyjdą z grupy mistrzostw Europy.

Sparingi nauczyły pokory

Wszystkich rozmarzonych nieco na ziemię ściągnęły dwa ostatnie sparingi naszej reprezentacji. Biało-Czerwoni najpierw zmierzyli się z Holandią, która dalej opłakuje brak awansu na francuski czempionat. Jednak piłkarze z kraju wiatraków i tulipanów nie przyjechali do Gdańska, by grać za karę, tylko pokazali dobry futbol, co przełożyło się na to, że ostatecznie pokonali kadrę Nawałki 2:1. Był to na pewno zimny prysznic dla piłkarzy i kibiców reprezentacji Polski. Według mnie bardzo przydatny, bo gdybyśmy pokonali silną Holandię to zapanowałaby niepotrzebna euforia, a przecież mecze towarzyskie nie zawsze odzwierciedlają prawdziwą sytuację. Z samego spotkania możemy wywnioskować, że kadra bardzo potrzebuje Grzegorza Krychowiaka, którego brak dało się odczuć w komunikacji między defensywą a ofensywą. Rozczarowaniem meczu z Holandią można określić Michała Pazdana, który grał bardzo niepewnie i nie przypominał piłkarza z eliminacji, który wkradł się w łaski selekcjonera. Ostatnim sprawdzianem przed mistrzostwami był mecz z Litwą. Na boisko wybiegł dosyć rezerwowy skład Biało-Czerwonych i po dosyć nudnym i bezbarwnym pojedynku zremisował z naszymi wschodnimi sąsiadami 0:0. Wynik jest o tyle zaskakujący, że przecież kadrowicze przyzwyczaili nas do efektownych wyników, bo w ostatnich miesiącach rozstrzelali Islandię, Czechy i Finlandię. Teraz zatrzymała ich słabiuteńka Litwa, która jest istnym kopciuszkiem europejskiego futbolu. Może i dobrze, gdyż ostudzenie nadziei przed wielkim turniejem to dobry zabieg.

Na początek Irlandczycy

Już w niedzielę pierwszy akt sztuki pt. ”Biało-Czerwoni na EURO 2016” i miejmy nadzieję, że będzie to sztuka więcej niż trzyaktowa. Pierwszym rywalem reprezentacji Polski będą Irlandczycy z Północy, których udział w mistrzostwach kontynentu można określić jako niespodziankę. Bez wątpienia spotkanie to jest bardzo ważne, gdyż zwycięstwo poważnie otworzy nam drzwi do wyjścia z grupy, a porażka może być bolesna w skutkach. Jest to teoretycznie najłatwiejszy rywal w grupie, ale oczywiście na takim najłatwiej jest się sparzyć. Pierwsze wspomnienia przychodzące na myśl o Irlandii Północnej to oczywiście eliminacje do mundialu w RPA, kiedy to słaba drużyna z Wysp Brytyjskich zatrzymała głodną awansu ekipę Leo Beenhakkera. Również historia przemawia za Irlandczykami, którzy wygrali z nami cztery z dziewięciu spotkań, a dali się pokonać o jeden raz mniej. Jednak wiemy, że na boisku statystyki i historia przestają mieć znaczenie, a liczy się wyłącznie obecna forma zespołu. A z tym Polska nie ma problemu, bo mimo słabych sparingów jest to przecież ta sama reprezentacja, która pokonała Niemców i w dobrym stylu awansowała na francuskie mistrzostwa. Mecz z Irlandią Północną stawia dużo znaków zapytania, które zostaną rozwiane już w niedzielę, kiedy to poznamy prawdziwą formę reprezentacji i dowiemy się, czy mówienie o nas w kontekście czarnego konia, to nie tylko wybujałe fantazje.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment