MasterChef to jeden z najpopularniejszych programów kulinarnych w Polsce. Jego celem jest wyłonienie prawdziwych talentów. Jest on emitowany już w ponad 35 krajach na świecie. Po raz pierwszy nadało go BBC, po czym następne czołowe stacje telewizyjne. W tegorocznej- już 4 polskiej edycji udział wzięła Pani Ludwika Dąbrowska ze Słupska. Mam nadzieję, że nasza rozmowa będzie inspiracją dla innych ludzi, bo warto walczyć o swoje marzenia. Jak doszło do tego, że Pani Ludwika wzięła udział w programie? Na to i wiele innych pytań odpowiedź możecie znaleźć poniżej. Miłej lektury!
1) Kiedy zaczęła Pani przygodę z gotowaniem? Czy coś było szczególną inspiracją?
Moja zabawa z gotowaniem w sumie nie wiem nawet, kiedy się zaczęła. Dzisiaj wspominam to tak, że postanowiłam nie chodzić do przedszkola, wtedy to zostawałam z babcią w domu i po prostu jak to w domu na wsi u babci przygotowywałyśmy posiłki dla całej rodziny. Pamiętam do dziś, jak byłam mała i lepiłam pierogi. Wymyślałam, żeby babcia robiła mi różne przysmaki. Byłam inspiracją babci, bo co chwila coś wymyślałam a babcia próbowała sprostać moim oczekiwaniom. Potem przeprowadziliśmy się z rodzicami do Słupska, chodziłam do pierwszej klasy. Zawsze się garnęłam do kuchni. Wykorzystywałam chwile gdy mama wychodziła z domu i gotowałam dla pozostałych członków rodziny. Kuchnia zawsze była mi bliska, poza tym moją wadą jest to, że uwielbiam jeść. Moja kolejna praca – przedstawiciel handlowy, wiązała się z tym, że musiałam jeździć po całej Polsce i odwiedzałam rozmaite restauracje. To, co mi zasmakowało powielałam w domu. Następnie inspiracją stały się programy kulinarne, od których się uzależniłam. Oglądałam również filmiki w Internecie i poznawałam nowe smaki. Myślę, że w pewnym momencie moja pasja przerodziła się w obsesję. Po ciężkim dniu w pracy próbowałam sobie wynagrodzić trudy dnia i gotowałam. Wejście do kuchni i gotowanie było dla mnie jak przejście w inny świat, oderwaniem od problemów i relaksem. Na zakupach nie były mi w głowie ubrania, zwracałam uwagę tylko na produkty, z których mogę coś ugotować. Zamiast bluzki dobry tuńczyk. Następnie chciałam spróbować swoich sił na warsztatach kulinarnych. Marzyłam o tym, by profesjonaliści ocenili moje umiejętności. Natchnął mnie Kurt Scheller i to właśnie do niego postanowiłam wyjechać na warsztaty w zeszłym roku. Kurt zaproponował mi, abym wzięła udział w programie TOP CHEF. Stwierdziłam, że ten program to za wysoka półka. Byłam przez niego bardzo wyróżniana na tle grupy. Miał on ostudzić mój entuzjazm, a w rzeczywistości wróciłam z przekonaniem, że naprawdę chcę to robić.
2) Co zadecydowało o Pani udziale w Master Chefie?
MasterChefa oglądałam od pierwszej edycji. Zawsze myślałam, że chciałabym też wziąć udział w zmaganiach. W zeszłym roku siedząc w biurze szukałam wiadomości w Internecie związanych z moją pracą i nagle na ekranie pojawił się baner: OSTATNIE DNI ZGŁOSZENIA DO IV EDYCJI MASTERCHEFA. Z czystej ciekawości weszłam w ten link. Przeczytałam jak wysłać zgłoszenie. Myślałam to tylko zgłoszenie mailowe (imię i nazwisko), okazało się, że nie. Na tym zgłoszeniu trzeba zaprezentować swoje potrawy, wysłać zdjęcie profilowe oraz odpowiedzieć na ponad 30 pytań związanych z życiem osobistym i gotowaniem. Dwa dni spędziłam nad wypełnieniem tego formularza i go wysłałam. Zapomniałam o tym, gdyż był to spontaniczny krok. Po pewnym czasie zadzwonił do mnie telefon z zaproszeniem na casting do Gdyni. Myślałam, że konkurencja będzie tak duża, że nie uda mi się dostać do następnego etapu. Ten etap polega na tym, że musiałam przyjechać z gotowym daniem i podgrzać je na miejscu. Zrobiłam zupę. Oceniło mnie tam trzech kucharzy, którzy sprawdzają smak, zadają nam pytania na temat naszej wiedzy kulinarnej. Potem szłam na spotkanie z dwoma osobami z ekipy TVN. Rozmowę rejestrowała kamera, znajdująca się na przeciw mnie. Zadają oni pytania od życia osobistego przez kulinaria. Rozmowa trwa 30-40 minut. Przez kolejne dni z niecierpliwością czekałam na kontakt. Telefon nie dzwonił, dlatego byłam przekonana, że się nie dostałam. Nie sprawdzałam maila, na którym czekała na mnie miła wiadomość z informacją, że dostałam się do kolejnego etapu – castingu do Krakowa. Pojechałam tam razem z rodziną. Miałam godzinę czasu na przygotowanie swojej potrawy. Te zmagania można było zobaczyć w telewizji. Na miejscu wszędzie towarzyszyły nam kamery.
3) Czy ma Pani naturalną śmiałość przed kamerą?
Ta pierwsza kamera na castingu w Gdyni, szczerze mówiąc, trochę mnie śmieszyła. Nie robiła ona na mnie wrażenia. W Krakowie zaś kamery śledziły każdy nasz ruch. Towarzyszył mi wówczas stres. Ja jako amator denerwowałam się stając przed jury, gdyż nie jednego amatora widzieli i oceniali i nie jedno danie jedli. Ciężko było ich zaskoczyć daniem i pokazać swoją osobowość. Stając przed nimi czułam jak mi ręce i wargi drżą.
4) Czy dzięki ogromnemu sukcesowi w Master Chefie, ma Pani zamiar wydać książkę z autorskimi przepisami?
Dla każdego sukces ma inną definicję. Ja poszłam tam, nie po to by osiągnąć sukces, tylko by sprawdzić siebie. Bardzo chciałam dostać się do najlepszej czternastki i myślałam, że piąte lub szóste miejsce będzie szczytem moich marzeń. Rzeczywiście zajęłam to szóste miejsce, chociaż bardzo żałowałam, że nie poleciałam do Nowego Jorku. Jednak zaspokoiłam swoją chęć sprawdzenia się. Czy książkę wydać? Wydanie książki wiążę się ze środkami, które trzeba uruchomić i na chwilę obecną na pewno tego nie zrobię. Swoimi przepisami dzielić się będę na blogu www.ludwikadabrowska.pl. Zapraszam również na warsztaty kulinarne, które będę prowadzić już w tym miesiącu. Na tej stronie będę zamieszczać także moje przepisy.
5) Czy zgadza się Pani z mitem, że kobiety gorzej gotują?
Myślę, że profesjonalista powinien to ocenić. Jednak coś w tym jest, że sławni kucharze to zazwyczaj mężczyźni. Wydaję mi się, że mężczyźni odczuwają więcej smaków, kobiety natomiast potrafią dostrzec więcej kolorów. Wystarczy zobaczyć na to, kto prowadzi restauracje, w 90% są to mężczyźni.
6) Pamięta Pani jakąś śmieszną sytuację podczas kręcenia odcinków MasterChefa?
Takich sytuacji było wiele, lecz jedna zapadła mi szczególnie w pamięci. Dla mnie śmieszna i zaskakująca była sytuacja, gdy Kasia wybierała drużynę czerwonych na lotnisku. Nagle zobaczyłam, że zostałam sama. Po czym odwróciłam się i ku mojemu zdziwieniu ujrzałam siedmiu mężczyzn. Na dodatek zostałam mianowana kapitanem drużyny. Innymi zabawnymi sytuacjami było, gdy podczas gotowania podchodzili do nas operatorzy kamer, zadawali pytania, a nasze potrawy się przypalały i trzeba je było robić od nowa.
7) Czy utrzymuje Pani kontakt z którymś z uczestników programu nadal?
Tak, z większością. Zaprosiłam ich na pokaz w ZSP na ulicy Przemysłowej w Słupsku. Zrobiliśmy tam pokaz dla uczniów. Prezentując w formie show rozmaite nowoczesne techniki kuchni. Mieliśmy również okazję uczestniczyć podczas gęsiny w Swołowie. Przeprowadzaliśmy tam konkursy i można było zrobić sobie z nami wspólne zdjęcie oraz otrzymać autograf. Takie inicjatywy na pewno będą powstawać, każdy w swoim regionie będzie coś robił i zapraszał pozostałych uczestników. Jesteśmy grupą zgranych ludzi, których połączyła wspólna pasja do gotowania i niesamowita przygoda.
8) Ma Pani jakieś słabości kulinarne, których nikt by się nie spodziewał? Może lubi Pani czasami iść na hamburgery?
Nie przepadam za słodkościami, ale o tym wie przecież już ponad pół Polski. Nie smakuje mi czekolada, jednak wykonuje dużo dań, w których gra ona rolę główną. Ostatnio na przykład robiłam eklery z polewą czekoladową. Nie umiem zjeść całej tabliczki czekolady. Mam słabości kulinarne, tak jak każdy z nas. Czasami mam ochotę zjeść coś bardzo niezdrowego. Moim zdaniem to nie jest grzech.
9) Czy w czasie nagrywania były jakieś przerwy, by choć na chwilę przyjechać do domu? Jeśli nie to czy trudno było przetrwać tak długi okres rozłąki z rodziną?
Całe szczęście były dwie przerwy, podczas których mogliśmy spotkać się z rodziną. Ja miałam do domu najdalej oprócz Tomka, który mieszka w Danii. Musiałam przejechać całą Polskę, z Krakowa do Słupska. Jak przyjechałam i zobaczyłam moje śpiące córki, to się rozpłakałam. Było mi żal, że zostawiłam ich na tak długi okres czasu.
10) Jakie wrażenie zrobili na Pani jurorzy?
Jurorzy to klasa sama w sobie. Są osobami, które znają się na kuchni. Mają wieloletnie doświadczenie. Jednych lubi się bardziej, drugich mniej. Moim guru wśród jury był na pewno Michel Moran.
11) Który z odcinków “Masterchefa” wspomina Pani najlepiej a najgorzej?
Jeden z odcinków wspominam i najlepiej i najgorzej. Jest to odcinek na lotnisku. Gdy weszliśmy do hangaru byliśmy zaskoczeni. Dowiedzieliśmy się, że podstawą naszych dań będzie kuchnia japońska. Gotowaliśmy dla pięćdziesięciu osób. Następnie zostałam kapitanem siedmiu Panów, którymi musiałam zarządzać. To było z jednej strony najlepsze i najcięższe przeżycie. Mimo wszelkich problemów udało się nam odnieść sukces i wygraliśmy konkurencje. Najmniej wspominam odcinek, gdy musiałam rywalizować z Arkiem. Był to dla mnie trudny okres, gdyż w tym dniu mój brat brał ślub. Zamiast towarzyszyć mojemu bratu w tej ważnej chwili, ja zmagałam się z sufletami. Miałam w sobie wówczas dużo sprzecznych emocji, ponieważ chciałam być razem z moją rodziną. Pamiętam, że stojąc nad piekarnikiem zastanawiałam się co ja tutaj robię.
12) Jaka jest Pani ulubiona potrawa?
Moją ulubioną potrawą, z racji tego, że uwielbiam surowe jest carpaccio wołowe. Uwielbiam też tatara z łososia. Ogółem moimi ulubionymi potrawami są te z mięsa, ryb i owoców.
13) Ma Pani jakieś inne pasje oprócz gotowania?
WODA. Uwielbiam pływać, chodzić na basen. Latem to najchętniej nie wychodziłabym z wody. Do tego dochodzą także sporty wodne różnego typu. Jest to mój sposób na odstresowanie się.
14) Kto jest Pani guru kulinarnym?
Jeśli chodzi o moje guru kulinarne to jest z tym mały problem. Nie znam ich osobiście, ale uwielbiam oglądać program Gordona Ramseya, Michela Rue. Są to kucharze z wyższej półki.
-Dziękuję za wywiad, życzymy spełnienia wszystkich marzeń!
– Ja również dziękuję…
Mam nadzieję, że wywiad ten pozwolił Wam uświadomić, że zawsze warto walczyć o swoje. Z tego miejsca jeszcze raz dziękuję wspaniałej Pani Ludwice za poświęcony czas, oraz motywację dla czytelników.