Ustawa o mediach publicznych wywołała spore kontrowersje. Sejm przyjął ustawy, które de facto uzależniają media publiczne od rządu. Opozycja stanowczo protestuje i wzywa do demonstracji oraz wręcz wrzeszczy hasła sugerujące, że w Polsce łamie się demokrację. Jednak tak naprawdę, tak szczerze. Czy to coś naprawdę zmienia?
Nie można bowiem powiedzieć, że przed tą ustawą te media były tak naprawdę wolne. Pamiętamy bowiem roszady na stanowiskach szefów telewizji publicznej i trzeba być chyba naiwnym myśląc, że to nie działo się za zgodą albo co najmniej za wiedzą rządu. Tak naprawdę jest to tylko potwierdzenie prawne stanu, który był od dawien dawna i nikogo szczególnie nie obchodził. Zadam bowiem pytanie – ile było zmian na stanowisku prezesa TVP w samych tylko latach rządu Platformy Obywatelskiej. Dwa? Cztery? Pięć? Dziesięć. Listę zamieszczam poniżej:
Oczywiście głównym motywem nie były powody polityczne a zarządzanie samą telewizją, które kuleje gorzej niż pies ze złamaną nogą. To nie jest przesada. Z telewizji wypłynęły miliony złotych nie wiadomo w jakim celu. Telewizja Polonia, która miała być głosem dla Polaków za granicą przez lata to była jakaś kpina, tym bardziej że jak się okazało samą dystrybucję tego kanału i jego nadawanie za grube pieniądze zlecono prywatnemu właścicielowi a nie robiła tego sama TVP. Programy które miały niszową oglądalność i były wtopami? Liczyć można mnogo. Pierwsze z brzegu? “Nasze matki, nasi ojcowie”. Ktoś to pamięta? Ja oglądałem wszystkie odcinki i dla mnie to abstrakcja. Nie wyobrażam bowiem sobie by w amerykańskiej telewizji w godzinach prime time’u puszczano film np. o dobrych Koreańczykach z Północy i Amerykanach którzy skazują na śmierć cywili. A tam? Pamiętacie? AK które zostawiło Żydów na pastwę losu? Dobrych Niemców i Armię Czerwoną, która brzydziła się gwałtem i wyzwalała? Pamiętacie to? Ja tak.
Dodatkowo wątpliwa jest bezstronność i obiektywizm samych dziennikarzy. Wiadomo, że obiektywizm dziennikarski to swego rodzaju mit, bo podświadomie bezstronnym się być nie da – zawsze mamy jakieś odczucia, jednak należy nad nimi panować na tyle, na ile się po prostu da. A tutaj mamy wielu dziennikarzy, którzy jak powstańcy wymachują szablami a przoduje im dziennikarz, a raczej pseudodziennikarz Tomasz Lis. To co ten Pan robi, to jest nawet nie straszne, nawet nie śmieszne – tylko po prostu przykre. Nie obrażając mnie, nie obrażając reszty portalu – ale mimo wszystko, mimo że jesteśmy często niedoświadczonymi młodymi ludźmi, którzy robią to nie dla sławy czy poklasku tylko z przyjemności mamy więcej z dziennikarza niż ten człowiek, którzy skacze na manifestacjach tym samym popierając stronę konfliktu. A dziennikarz tego nie powinien – a jeśli już nie powinno mu to przesłonić podstawowego zadania dziennikarza, czyli przekazywania informacji. A tutaj mamy plucie jadem po mediach społecznościowych, wyzywanie od złodziei i inny hurr durr. Z całym szacunkiem panie Lis i reszta, ale gdy moja opcja, którą wybrałem nie dostała się do parlamentu – bo się nie dostała – nie płakałem, nie łkałem. Ktoś tu musi być facetem, więc Panu powiem – zacisnąłem zęby i żyłem dalej. Czeka się cztery lata. Tylko tyle.
A to, że rząd prawdopodobnie będzie wpływał na media? To nic nowego! To jest złe – tak, ale to nic nowego. Kto wie jak działa władza ten wie, że ona jak czarna dziura pochłania wszystko. Chce więcej, jeszcze więcej aż w końcu sama się w sobie pogubi i zacznie się regres. Tak samo przecież było za rządów PO-PSL. Mogli wszystko i pochłaniali coraz więcej aż w końcu nie mogli sobie z tym poradzić i wszystko zaczęło się sypać. Zaczęły wyciekać afery. Każdy zaczął ciągnąć w swoją stronę i bach! Dziury nie ma. Władza potrzebuje wszystkich instrumentów by rządzić – a media są jednym z nich i tak jest w każdym ustroju. Tyle że w demokracji jest to zakryte pod płaszczykiem kompanii, spółek czy ustaw. To jest zatrważające, bo moim zdaniem każda partia chce uzyskać jak najwięcej z tego tortu, by nie powiedzieć koryta i na tym polega między innymi demokracja, ale chociaż gra w otwarte karty.
Wszyscy zaś protestujący o wolność mediów, KOD-owcy, nieKOD-owcy pytam – gdzie byliście gdy wyciekały afery? Gdzie byliście, gdy marnotrawiono publiczne pieniądze na nieudane inwestycje TVP? Gdzie wtedy każdy był? Na ulicy? Nie! W domu, albo w studiu telewizyjnym.
A teraz jedni się cieszą a innych cytując pewnego filantropa “swędzą kukle z bólu”…i tak przez cztery lata.
Kurtyna w dół.
A jak chcecie więcej dziegciu w tej bezczce miodu, dodatkowe teksty i jeszcze, jeszcze więcej zapraszam na Facebooka!