W ciągu ostatnich 15. lat moda na antyki powróciła ze zdwojoną siłą , a liczba kolekcjonerów na całym świecie gwałtownie wzrosła – z roku na rok setki nowych ludzi interesuje się antykami. Charakterystyczny zapach, nieznana przeszłość, czasami warstwa kurzu – to tylko niektóre cechy starych, używanych przedmiotów.
Historie stojące za antykami, czyli przedmiotami mającymi wartość zabytkową lub historyczną, takimi jak meble czy obrazy – zachęcają coraz więcej osób do poszukiwań. Powrót stylu retro przyczynił się do powstania nowych miejsc, w których można się zatracić.W ciągu kilku ostatnich lat duże miasta z całego świata, przede wszystkim stolice – szybko podłapały zamiłowanie do staroci. Wzrosło zapotrzebowanie klientów na miejsca pełne historii poprzednich właścicieli – amerykańskie i europejskie metropolie takie jak Nowy Jork, Londyn czy Paryż zapełniają się urokliwymi miejscami, w których czas płynie inaczej – Fascynacja antykami to nie tylko antykwariaty, czy miniaturowe sklepiki muzyczne – w wyniku renesansu staroci miasto odżywa, a kultura kwitnie, bo wydarzenia kulturalne łatwo łączą się używanymi przedmiotami – dyskusje, pchle targi, festiwale miłośników.
W Poznaniu tradycja zainteresowania dla staroci, takich jak meble czy zastawy, jest obecna od dawna. W związku z tym istnieje wiele miejsc, w których klienci mogą się zaopatrzyć w antyki, ale pojawiają się też błyskawicznie nowe miejsca. Jedne i drugie są z chęcią odwiedzane przez wielbicieli – obecni są zarówno starzy klienci, którzy doskonale znają się na rzeczy, jak i nowicjusze, dopiero zaczynający swą przygodę.
Mydło, powidło i perełki
Ogromną popularnością cieszy się Giełda Antyków, organizowana na terenie poznańskiej Starej Rzeźni. Od 2002 roku antyki wystawiane są w każdą drugą sobotę miesiąca, w pozostałe ma tam miejsce pchli targ – wśród poznaniaków miejsce to cieszy się nieustanną popularnością . Z kolei w ciągu tygodnia odwiedzający Starą Rzeźnię natknie się tam na antykwariat meblowy. Każde z wydarzeń to prawdziwa skarbnica – przechodząc alejkami natrafimy na różnego rodzaju starocie.
Piotr Robiński, współwłaściciel Giełdy Antyków mówi, że pomysł otwarcia Giełdy Antyków rozpoczął się od zainteresowań – Jeszcze w czasach studenckich moim hobby było zbieranie starych przedmiotów. Ulubioną dziedziną była grafika, zwłaszcza polska i poznańska. Od tego się zaczęło, ale kolekcja wciąż się powiększa z roku na rok. Nie mam nic przeciwko rzeczom nowym, ale to stare rzeczy mają dusze. Poza tym to świetna forma spędzania wolnego czasu, sprzedawcy mają w zwyczaju opowiadanie historii, o przedmiotach i czasach z nimi związanymi, których nie usłyszymy nigdzie indziej.
Ponadto przyznaje, że Stara Rzeźnia wygląda wtedy zupełnie inaczej, niż w czasie pchlego targu – najbliższa Giełda Antyków już 13 sierpnia. Jest wtedy wiele stanowisk tematycznych – od starych meble czy obrazów przez zegary, szkło i porcelanę, aż po naczynia czy dywany. Przychodzą tam specjaliści, stali klienci, którzy znają się na rzeczy i wiedzą, czego szukają. Bardzo cenione są również polskie przedmioty – na przykład meblościanki, przedmioty kuchenne czy zegary ze starych dworków ziemiańskich, które są już trudno osiągalne.
Inaczej jest w czasie Pchlego Targu. Powstał w tym samym roku co Giełda Antyków – jednak nie ma tam wyłącznie antyków, atmosfera przypomina rodzinny festyn, łatwo można znaleźć fanów kiełbasek czy bigosu przy swoich ulubionych stanowiskach.
“Szybko się okazało, że jest potrzeba targu z tak zwanym mydłem i powidłem. Można przyjść i poszukać czegoś dla siebie w soboty i niedziele. Ku mojemu zdziwieniu to te niedzielne ściągają więcej chętnych” zauważa Piotr Robiński. Wtedy też targiem rządzi hasło “jeśli czegoś tu nie znajdziesz to znaczy, że tego nie produkują”.
Lepsze niż znaczki
Jednak nie tylko fascynaci mebli czy starych zastaw mogą się pochwalić stałymi eventami. Kolekcjonerzy winyli też zorganizowali swoje święto – w 2008 roku w San Francisco odbył się pierwszy Record Store Day, czyli święto sklepów muzycznych, winyli i słuchaczy. – Od tamtej pory co roku miłośnicy muzyki z całego świata mogą rezerwować w kalendarzu trzecią sobotę kwietnia. Wtedy sklepy muzyczne przygotowują specjalne okazje i zniżki dla swoich klientów. Poznańskie sklepy są zaangażowane w inicjatywę od czterech lat, a z roku na rok to wydarzenie organizowane jest na coraz większą skalę.
W Poznaniu jednym z najpopularniejszych miejsc z płytami, winylowymi i nie tylko, jest sklep Art Rock na ul. Wielkiej. To tam można znaleźć unikaty muzyki rockowej z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych czy rarytasy – np. rzadkie do kupienia płyty grup progresywnych czy japońskie wydania, które często zawierają dodatkowe utwory. W wejściu znajduje się dział z tanimi winylami – dla poszukiwaczy promocji szanse są tutaj codziennie. Kolekcjonerów zbierają wydania z różnych roczników, najwięksi pasjonaci nawet po 300 tłoczeń tego samego albumu z różnych lat.
Coraz częściej sprzedawane są też droższe płyty, rarytasy. Nawet cztero-, pięciokrotnie rosną ceny – np. reedycji klasyków rocka z lat siedemdziesiątych sprzed paru lat. Te, które w 2010 roku kosztowały około 200 zł, rozeszły się błyskawicznie. Dzisiaj ich ceny osiągają nawet ponad 1000 zł, ale mimo to nadal znajdują się chętni.
Jacy klienci odwiedzają sklep? Witold Ardee, właściciel sklep, z zadowoleniem przyznaje, że decydowanie przychodzi coraz więcej młodych ludzi, pasjonatów, którzy zwykle wiedzą dokładnie, czego szukają – Zapewne odziedziczyli pasję po rodzicach. Widać też, że na młodych wciąż robi to wrażenie, niektórzy nie pamiętają przecież czasów, gdy czarne krążki były powszechne. Ale jest także wielu ludzi, którzy w czasach komuny nie mieli dostępu do takiej liczby płyt, były droższe w porównaniu do zarobków. Teraz nadrabiają zaległości.
Jak mówi Witold Ardee – 10 lat temu panował duży kryzys na rynku światowym, ale moda na winyle zaczęła wracać i od tamtego czasu sprzedaż na całym świecie, także w Polsce, regularnie rośnie. Zainteresowanie jest teraz dużo większe – nawet w skali światowej sprzedaży. Kiedyś to były ułamki procenta, teraz są to już duże liczby w sprzedaży muzycznej. – Jego zdaniem wpływ na powrót winyli mają dwa czynniki: przede wszystkim jakość dźwięku – czarne krążki to w końcu dźwięk analogowy, czyli najbardziej naturalny dla ucha człowieka, do takiego rodzaju jesteśmy przyzwyczajeni na co dzień. Po drugie odbiór takiej muzyki jest po prostu bardziej przyjemny i skłania do kolekcjonowania.
Właściciel sklepu dodaje – Sklep działa od 17-stu lat. Jak to często bywa, wszystko zaczęło się od pasji, zresztą zawsze uważałem, że lepiej zbierać płyty niż znaczki. Sam zbieram winyle, pierwszego – Abbey Road Beatlesów – kupiłem w 1975 roku. Teraz zawsze wybieram te stare tłoczenia, jakość ich dźwięku jest dużo lepsza od reedycji z ostatnich lat.
Zdaniem sprzedawcy, pana Krzysztofa, który jest w sklepie na co dzień, większość stałych klientów to osoby w wieku 50. czy 60. lat. – Ci ludzie wychowali się na płytach winylowych i tak jak każdy z nas na pewnym etapie wraca do lat młodości, tak oni teraz wracają do winyli. – Ale przyznaje, że młodzi ludzie też się pojawiają. – Zapewne dzięki rodzicom dorastali z taką muzyką. Poza tym szukają inspiracji, odkrywają stare brzmienia na nowo.
Jedno miejsce – wiele twarzy
Ulica Rybaki, klasyczne podwórze w centrum Poznania – z pozoru nic nie wyróżnia tych kamienic, jednak to tam kryje się prawdziwa perełka dla wielbicieli klasyki – Charlie Monroe Kino Malta. Choć od około dwóch lat kino funkcjonuje na Rybakach, nazwa pozostała, aby starzy klienci, którzy odwiedzali kino na ul. Filipińskiej, blisko Malty, nie zapomnieli o tym miejscu.
Oprócz dwóch, kameralnych sal kinowych, nazwanych imionami patronów kina, znajdziemy tam też Książkowisko – antykwariat. Jest tam szeroki asortyment rzeczy używanych – stare książki czy archiwalne plakaty filmowe, winyle z muzyką w wielu gatunkach. Ostatnio jest też ogromny boom na kasety. – Antykwariat to miejsce, w którym można też posiedzieć, po prostu poczytać. – mówi Robert Dorna, właściciel kina.
Z wizytą najczęściej wpadają studenci, ale pojawiają się też emeryci. To co ich łączy, tak jak w tym przypadku poprzednich miejsc, to obeznanie zarówno w literaturze, jak i w filmie. Samych filmów zresztą w antykwariacie nie sprzedają. – To nasza niepisana zasada – dla widza najlepszy kontakt z filmem jest na fotelu w sali kinowej – podkreśla Robert Dorna.
Niekończąca się historia
To, co najbardziej urzeka w przedmiotach używanych, to bagaż doświadczeń, które przeżyły. Każdy z nich ma własną opowieść – na ogół nie sposób w pełni wyśledzić ich drogi, ale dzięki odrobinie można wyobraźni tworzyć domysły. Wciąż jednak są cenione, znajdują drugie (lub kolejne) życie. Ludzie szukają w nich inspiracji. Czerpią z ich niepowtarzalnego wdzięku, którego często brakuje przedmiotom zupełnie nowym.