Przeciętny człowiek zapytany o znane mu sporty zimowe wymieni zapewne biathlon, łyżwiarstwo czy skoki narciarskie. Co jednak zrobilibyście, gdyby powiedziano wam, że do owych sportów zalicza się także m.in. czołganie pod czołgiem i rażenie prądem? Nie uwierzylibyście? W takim razie trzeba było wybrać się w tę sobotę do Akademii Obrony Narodowej…
To właśnie teren tej wojskowej uczelni zlokalizowanej na warszawskim Rembertowie stał się areną zmagań śmiałków w ramach pierwszego w tym roku Runmageddonu. Tym razem poziom trudności w stosunku do zwykłych “Rekrutów” (biegów na 6 km) był jednak zdecydowanie wyższy, ponieważ amatorzy mocnych wrażeń musieli zmierzyć się nie tylko z ponad trzydziestoma przeszkodami, ale także ze śniegiem i mrozem dochodzącym do pięciu stopni poniżej zera. Te ekstremalne warunki na trasie oczywiście nie odstraszyły tłumów biegaczy i po raz kolejny na starcie stawiło się prawie 1300 osób. Organizatorzy tradycyjnie zadbali o to, aby mróz, który dokuczał nawet szczelnie opatulonym kibicom, nie był jedynym utrapieniem śmiałków na drodze do ukończenia Runmageddonu. Jako że trasa biegła przez teren, który na co dzień jest miejscem szkolenia przyszłych wojskowych, to nie obyło się bez wielu militarnych akcentów. Poza ładnie brzmiącym językowo, ale trudniejszym do wykonania czołganiem pod czołgiem, uczestnicy musieli też na swojej trasie pokonywać zasieki z drutu kolczastego czy przejść pod zabytkową armatą przeciwpancerną. Tradycją Runmageddonu jest, że kilka metrów przed metą na biegaczy czeka jeszcze grupa bardzo dobrze zbudowanych mężczyzn, których jedynym zadaniem jest niedopuszczenie szczęśliwców na linię mety. W sobotę ten element również przybrał wojskowe barwy, ponieważ zatrzymywania biegaczy podjęli się w pełni umundurowani studenci AON-u.
Przechadzając się w sobotę po terenie rembertowskiej uczelni i obserwując zmagania biegaczy z przeszkodami i mrozem, kilkukrotnie można było usłyszeć pytanie: “Po co oni to wszystko robią?”. Odpowiedź na tę palącą kwestię czekała prawdopodobnie na mecie. Radość, duma i satysfakcja, które malowały się na zziębniętych twarzach tzw. “finisherów” potwierdzały, że ukończenie nawet tej najkrótszej wersji ekstremalnego biegu pomaga definitywnie uwierzyć we własne możliwości. Każdy, kto w tych iście skandynawskich warunkach zdołał pokonać najeżoną przeszkodami trasę, może bez wątpienia powiedzieć, że ma w sobie coś z rembertowskich studentów Akademii Obrony Narodowej. A hasło “siła i charakter”, które jest oficjalną dewizą Runmageddonu w sezonie 2016, może być wpisane jako “stopień zdolności do służby” w jego książeczce wojskowej.