Tandemem przez Azję

7 marca w kinie Fenix w Łowiczu odbyła się IV edycja Przeglądu Fotografii Podróżników Rowerowych “Cały świat w jednej sakwie”. Wywiad z uczestnikami – Inką i Olkiem Klają, którzy przejechali 22 000km tandemem przez Azję przeprowadziła jedna z naszych redaktorek. Serdecznie zapraszamy!

Od jakiego czasu jeździcie Państwo rowerami po świecie? Które z tych przygód najbardziej zapamiętaliście?

Pierwszą zagraniczną podróż na rowerze odbyliśmy w 2011 roku, udało nam się dotrzeć do Kijowa i z powrotem. Podczas tego wyjazdu znaleźliśmy szczeniaka, który w rowerowym koszyku przyjechał z nami do Polski. Mieszka z nami do teraz i jest najwspanialszym kundelkiem na świecie.

Skąd pomysł na przejazd tandemem przez Azję? Kto z Państwa był “kołem napędowym” tego, wydaje się, szalonego pomysłu?

Taka długa podróż marzyła nam się od czasów licealnych i studenckich, kiedy to po raz pierwszy spotkaliśmy się z ideą poznawania świata na rowerze. Krótkie wypady na Ukrainę (1 miesiąc w 2011r.) i Białoruś (2 tygodnie w 2012r.), upewniły nas, że Wschód to dobry kierunek. Ciężko wskazać jedną osobę odpowiedzialną za to przedsięwzięcie, jest to realizacja naszego wspólnego marzenia.

 Jak sobie Państwo poradzili w tak trudnych warunkach, w ciągłej podróży?

Cóż, warunki nie są aż tak trudne. Na codziennym biwaku mamy przecież przenośny dom (namiot), kuchnię (kuchenkę turystyczną), czy łazienkę (worek z wodą). Wszędzie były też sklepy, więc byt mieliśmy zapewniony. Najtrudniejsze były raczej przeszkody natury fizycznej, czyli wiejący przeciwny wiatr, strome podjazdy wiążące się z pchaniem ciężkiego roweru pod górę, czy tropikalne upały. W takich warunkach trzeba się oszczędzać i często odpoczywać i siłą rzeczy przejeżdżać mniej kilometrów.

 W których krajach ludzie są najbardziej przyjaźni, mili, serdeczni?

Generalnie w każdym odwiedzonym kraju, a było ich 16, ludzie są bardzo przyjaźni. W czołówce jest Kazachstan i Rosja, szczególnie Syberia, jednak w każdym innym kraju także spotykaliśmy wiele ludzkiej życzliwości.

Jaka była najciekawsza przygoda podczas tej wyprawy?

Trudno wskazać jedną. Dwie ciekawe historie wydarzyły się w Chinach, jedna przyjemna i jedna nieprzyjemna. W pierwszym przypadku pewnego wieczoru nasz namiot odkryła lokalna policja i po wielogodzinnym zamieszaniu i pertraktacjach wylądowaliśmy w najdroższym hotelu w mieście, na koszt policji. “Bo w namiocie niebezpiecznie”. Druga historia, w nocy (w namiocie) obudził nas głośny huk. Myśleliśmy że pękła nam tyczka od namiotu. Okazało się jednak, że to kłusownicy strzelili ze śrutówki w nasz przenośny domek. Na szczęście trafili w przedsionek i nic nam się nie stało, była to jednak potencjalnie groźna sytuacja.

 Czym się w życiu Państwo zajmujecie, jeśli można spytać, że macie tyle czasu na takie wymarzone podróże?

Przed wyprawą pracowaliśmy w różnych miejscach, Inka m.in. jeden rok w Lasach Państwowych, ponieważ skończyła leśnictwo. Ja pracowałem głównie w rowerach, w serwisie, czy obsłudze Poznańskiego Roweru Miejskiego. Nie były to stałe posady, więc podjęcie decyzji o wyprawie nie było aż tak trudne.

Jakie mają Państwo wskazówki dla osób, które w przyszłości planują długie, rowerowe podróże?

Jak mówi chińskie przysłowie “nawet najdalsza podróż zaczyna się od jednego kroku”, także trzeba się zdobyć na odwagę i ten pierwszy krok zrobić. Później to już z górki. Nie można bać się świata i ludzi, bo ci są w ogromnej większości dobrzy, tylko nie wiedzieć czemu media karmią nas samymi złymi informacjami z zagranicy i stąd pewnie zaburzone postrzeganie świata u wielu z nas. Radzę też zbytnio nie roztrząsać kwestii sprzętowych, bo jak widać na naszym przykładzie, pojechać można na wszystkim.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment