Wszystko co dobre, kiedyś się kończy, czyli wielki finał X edycji letniego festiwalu „Był sobie blues”.

Wszystko co dobre, kiedyś się kończy, czyli wielki finał X edycji letniego festiwalu „Był sobie blues”.

W miniony piątek, pomysłodawca, organizator i gospodarz cyklu wakacyjnych spotkań z bluesem –  Wojtek Klich, powitał po raz ostatni w tegorocznej edycji, wszystkich zebranych na tarnowskim Rynku.

Już w przed dzień koncertu finałowego, na facebook’u pojawiła się informacja, że jeden z gości, zaproszonych do wspólnego grania – Tomasz Organek, ze względu na chorobę, a ściślej mówiąc – zapalenie krtani, zmuszony jest odwołać najbliższe koncerty, w tym ten, w Tarnowie. Oficjalne oświadczenie muzyka w tej sprawie, przeczytał gospodarz wieczoru w trakcie prezentacji poszczególnych wykonawców. Według nieoficjalnej informacji (źródło: facebook), w ramach swego rodzaju kompensaty dla tarnowskiej publiczności, prawdopodobnie 20 listopada w piwnicach TCK będziemy mogli usłyszeć Tomasza Organka w jego solowym projekcie.

Dzięki doskonałej organizacji i współpracy z innymi muzykami, mimo absencji jednego z zaproszonych gości, udało się stworzyć kapitalne widowisko, które w mocnym, rockowym stylu zainaugurowała pochodząca z Gorlic, założona w styczniu 2012 – formacja Trick Beck. Grupę, która powstała „na ogarniętych mrozami południowych kresach małopolski” (cytat z notatki o zespole), tworzą: Paweł Bek – gitara i wokal, Piotr Krygowski – bas, Artur Gorczyca – perkusja. Mieliśmy okazję usłyszeć  głównie ich kompozycje własne, ubarwione rewelacyjnymi solówkami gitarowymi.

Następnie na scenie pojawiła się tarnowska, pełna energii formacja Jarek Tucki Trio. Muzycy grający w zespole, posiadają duże doświadczenie sceniczne i muzyczne. Mają na swoim koncie bogaty dorobek artystyczny, współpracują również z innymi artystami i zespołami z naszego regionu, między innymi z Wojtkiem Klichem, z zespołami: Personel, Przystanek Mrówkowiec, 40% bluesa czy Gos.pl. Wspierają ich swoim wokalem (Jarek Tucki – gitara, wokal), bądź partiami instrumentalnymi (Grzegorz Nosek – bas, Kamil Patulski – perkusja). Trio zaprezentowało własne kompozycje, w polskiej wersji językowej, traktujące generalnie o życiu i problemach dnia codziennego. Usłyszeliśmy między innymi utwory „Nie zatrzymuj mnie”, opowiadający o toksycznych związkach, „Kolega blues” oraz „Kapcie” (na bis).

Dla wyciszenia rozentuzjazmowanej publiczności, kolejny zespół, a właściwie duet, pochodzący z Wrocławia, oczarował słuchaczy rewelacyjnym brzmieniem harmonijki ustnej (Mieszko „Manfredi” Służewski) i gitary akustycznej (Piotr „Johnson” Kozub). Manfredi&Johnson – bo o nich mowa, to – jak piszą sami o sobie: „two crazy musicans” (cytat z notatki o zespole), od siebie dodam, że również  bardzo sympatyczni. Choć znali się nieco wcześniej, wspólne granie rozpoczęli w ubiegłym roku, odnosząc sukces podczas swojego debiutu, który miał miejsce na festiwalu Blues nad Bobrem, gdzie zdobyli nagrodę za najlepsze wykonanie piosenki „Nie mieć nic” Tadeusza Nalepy (źródło: facebook). Tworząc odpowiedni klimat, wzmocniony grą świateł, zabrali nas w świat czarnego, nastrojowego  bluesa, emanując spokojem i dobrą energią jednocześnie. Wśród wielu utworów, również w stylu funk, jako że Wrocław zwany jest podobno stolicą funku, znalazł się ich premierowy kawałek pt. „Pukanie do mych drzwi”, którego internetowa premiera odbyła się raptem kilka dni temu (13.08.2015).

Na finał ostatniego w tym roku letniego bluesowania, Wojtek Klich wraz z grupą zaprzyjaźnionych muzyków, wśród których znaleźli się Kuba Dworak , Bartosz Dworak (założyciel i lider „Bartosz Dworak  Quartet”), Magdalena Stalmach (wokalistka zespołu „Przystanek Mrówkowiec”) oraz Damian Niewiński, porwali nas w swój muzyczny świat. Zaprezentowali kilka ciekawych aranżacji o kontrastowym nastroju, na co młodzież, zgromadzona głównie przed samą sceną, bardzo żywo reagowała. Utwory „Hey Joe” z repertuaru Jimiego Hendrixa oraz „Wokół sami lunatycy” – nieśmiertelny kawałek zespołu „Dżem”, wykonane wspólnie przez zaproszonych muzyków i chyba wszystkich zgromadzonych tego wieczoru na Rynku, stworzyły niesamowitą atmosferę. Był to zarazem ostatni akcent części plenerowej tegorocznego festiwalu.

Jak to ładnie powiedział sprawca całego zamieszania – nasz niezastąpiony Wojtek Klich: „blues, to materiał wyjściowy do wszystkich spektakli muzycznych, od niego wszystko się zaczęło …”. Słowa te, doskonale uzasadniają różnorodność muzyki, prezentowanej podczas tej edycji sierpniowych wieczorów. Następny festiwal za rok. Zatem do zobaczenia.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment