W dzieciństwie często miałam wzdęty brzuch i ciągle dokuczał mi brak apetytu. Badania w kierunku celiakii nic nie wykazały. Moja przygoda z dietą bezglutenową rozpoczęła się, gdy byłam jedenastoletnią dziewczynką. Miałam „alergię” na gluten. Dwa lata diety i cudowne ozdrowienie. „Z tego się wyrasta” – niejeden raz usłyszeli moi rodzice. Niestety po pięciu latach pojawiły się dokuczliwe bóle brzucha i biegunki. Zaczęłam chudnąć, a stan mojej skóry znacznie się pogorszył; zachorowałam też na zapalenie spojówek. „Chyba jednak nie ozdrowiałam” – pomyślałam wtedy. Tak się złożyło, że pisałam wówczas pracę dyplomową pt. „Żywienie dzieci w alergiach pokarmowych”; wspominałam w niej również o celiakii, dzięki czemu poszerzyłam swoją wiedzę na ten temat. Wkrótce potem lekarka, do której chodziłam, po analizie mojego życiorysu i wykonaniu szeregu badań wydała wyrok: celiakia. Ucieszyłam się. Tak, ucieszyłam się, bo w końcu wiedziałam, co mi jest!
Początki z dietą były dla mnie ciężkie. Mieszkałam w dużym mieście, więc mogłam się zaopatrywać w odpowiednie produkty, jednak wiązało się to z przemierzaniem miejscowości wzdłuż i wszerz – tu dziękuję Anecie i Lidce za wspólne podróże i wyprawy.
Podczas pieczenia i gotowania często powtarzałam sobie: do trzech razy sztuka. Pierwsze pieczenie pizzy – dwie pierwsze były zjadliwe, aczkolwiek pozostawiały wiele do życzenia. Pierwsze dwie porcje bułek – twarde jak kamienie, nadawały się wyłącznie jako „amunicja uciszająca rozszalałych kolegów”, u których piętro niżej trwała huczna impreza. Chleb na zakwasie – też udał się dopiero za trzecim razem. Pierogi szykowane na Wigilię – chciało mi się płakać, kiedy uświadomiłam sobie, że ich nie zjem (jakby to one były w tym dniu najważniejsze).
Po pewnym czasie za namową Asi założyłam bloga – Bezglutenowe wariacje kulinarne.
Po przejściu na dietę zmieniło się moje nastawienie do wielu spraw. Część moich znajomych do dziś nie rozumie, czemu nie mogę wyjść z nimi na pizzę czy do cukierni na ciastko (ile można siedzieć przy kawie?). Jednak takie spotkania można z powodzeniem zorganizować w domu, na działce, w plenerze. Osoba na diecie bierze swoje ciasto, osoby zdrowe – swoje. Bo przecież nieważne, co jemy, ważne z kim!
Wierzę, że przepisy prezentowane w dziale KUCHNIA pomogą Wam spełnić marzenia
o świeżym chlebie, puszystych bułeczkach czy apetycznej pizzy. A wizyta u znajomych nie będzie już koszmarem.
Z dzieciństwa zapamiętałam, że dieta bezglutenowa była nudna i mało smaczna. Bo ileż można jeść wafle ryżowe, ciasteczka z kleiku ryżowego i makaron ryżowy? Kiedy ponownie na nią przeszłam, zaczęłam zachłannie poszukiwać sposobów na odtworzenie znanych mi smaków na nowo, w wersji bezglutenowej.
Okazuje się, że dzięki dostępnej obecnie na rynku całej gamie produktów, możemy się cieszyć pysznymi daniami i wypiekami bezglutenowymi.
Niebawem ukaże się książka mojego autorstwa “Bezglutenowe wariacje kulinarne”. O czym będę Was informować na bieżąco.