Bycie dawcą narządów, krwi czy szpiku, to ostatnimi czasy bardzo głośny temat, który jednak bardzo często jest owiany mgiełką tajemnicy. Coraz częściej możemy dostrzec, że bycie takową osobą jest modne i choć to pożyteczna dla naszych potrzebujących bliźnich moda, to niewielu z nas dokładniej zastanawiało się nad istotą tego zjawiska.
Na początku musimy zwrócić uwagę na to, że dawca narządów, krwi i szpiku to zupełnie inne „kategorie”. To, że wyrazimy swoją wolę na pośmiertne oddanie narządów, wcale nie oznacza, że zostaniemy wpisani do banku dawców szpiku.
Musimy być świadomi swojej decyzji, a nie zobowiązywać się do takich rzeczy pod presją społeczeństwa albo dlatego, że chcemy „być na czasie”. Wszystko ma swoje konsekwencje. Wyobraźcie sobie sytuacje, że jesteście wpisani jako dawcy szpiku. Pewnego dnia okazuje się, że Wasz genetyczny bliźniak potrzebuje Waszej pomocy. Tak, właśnie Twojej. Teraz siedzisz przed komputerem albo z nosem w swojej komórce, bo nie masz co robić w autobusie, w drodze do domu, a za jakiś czas od Twojej decyzji może zależeć czyjeś życie. Może to być ktoś z rodziny, sąsiad, przyjaciel czy ktoś zupełnie obcy. Zapoznajesz się ze wszystkimi opcjami, lekarze mówią Ci o ewentualnych niepowodzeniach, które zdarzają się rzadko, ale jednak mają czasem miejsce, i co wtedy? Masz mętlik w głowie, „gulę” w gardle, strach przeszywa ciało… Od Twojego jednego zdania „Tak, zgadzam się” może zależeć czyjeś „być albo nie być”. Jeśli się wycofasz, ok, Twoja sprawa, ale czy chciałbyś w tamtym momencie być na miejscu potencjalnego dawcy? Chciałbyś, żeby Twoje jedyne światełko w tunelu w jednej chwili całkowicie zgasło? Chciałbyś tylko czekać na śmierć, z którą niemal niemożliwe jest się pogodzić? Czy chciałbyś, by ktoś swoim nieprzemyślanym zachowaniem zatrzasnął Ci przed nosem furtkę do dalszego czerpania z życia radości, miłości i nieuniknionych smutków? Niekoniecznie musisz tę nadzieję odbierać komuś, kto już sporo przeżył, albo choć tyle, co Ty… Możesz ją odebrać kilkuletniemu, a nawet kilkumiesięcznemu dziecku, które jeszcze nie miało okazji poznać naszego świata. Zastanów się czy byś tego chciał. Nie sztuką jest być dawcą, sztuką jest być dawcą świadomym i odpowiedzialnym.
Jeżeli ktoś z Was myślał kiedyś o byciu dawcą, niech poważnie się nad tym zastanowi. Osobiście chciałabym takowym być, wiem, z czym to się wiąże i mam świadomość, że coś może pójść nie tak i uratuję czyjeś życie kosztem swojego albo chociaż będę próbować to zrobić. Dlaczego jestem gotowa do takiego poświęcenia? Być może wynika to z moich poglądów, podejścia do takich spraw, szacunku do bliźniego i miłości do życia. Nie mam zielonego pojęcia, jak może się to potoczyć, ale wiem, że taki czyn będzie mi wynagrodzony. Jako osoba wierząca, która się nie wstydzi bycia katoliczką, wierzę, że każda próba uratowania cudzego życia jest doceniania u Boga. Możliwe, że większość z Was po przeczytaniu słowa „Bóg” stwierdzi, iż nie będzie tego dalej czytać, bo to nie ma sensu, skoro wplątuję w to kwestię wiary. Wasza decyzja, ale chyba warto doczytać do końca. Kilka minut, które mogą zmienić Wasze, a przede wszystkim uratowane przez Was cudze życie. Wracając do wątku, taka decyzja nie może się wiązać z podążaniem za modą, lecz Waszymi poglądami, chęcią pomocy innym i świadomością ewentualnych, być może przykrych konsekwencji. Musicie też przedyskutować swoje stanowisko w tej kwestii z najbliższą rodziną, aby uszanowali Waszą wolę, gdyż sam „świstek” nie wystarczy. Oczywiście decydujecie za siebie po ukończeniu 18. roku życia, lecz gdybyście chcieli pomóc w ten sposób, np. komuś z rodziny, muszą na to wyrazić zgodę Wasi rodzice lub opiekuni prawni, dlatego warto im przedstawić Wasz punkt widzenia.
Chcesz się dowiedzieć więcej o samym byciu dawcą lub przeciwwskazaniach? Odwiedź stronę https://www.dawca.pl/! Znajdziesz tam wszystkie potrzebne informacje.