Portugalia po zaciętym pojedynku dopięła swego i po raz pierwszy w historii wzniosła w górę zwycięski puchar. To nie oni byli faworytem. Zdecydowana większość widziała w roli złotych medalistów gospodarz – Francuzów. Los bywa jednak przewrotny. W 2004 Portugalczycy będąc organizatorami turnieju ulegli niedocenianym Grekom, teraz to oni po cichu i bez fajerwerków awansowali do finału, a w dogrywce odprawili Trójkolorowych z kwitkiem.
Kto widział przed meczem Cristiano Ronaldo w pierwszoplanowej, nie zawiódł się, ale z pewnością nie tego się spodziewał. Kapitan Portugalczyków poniekąd skradł całe show. W 17 minucie upada z grymasem bólu, do którego przyzwyczaił już krytyków, ale tym razem nie podnosi się tak szybko z murawy, wręcz przeciwnie wyraźnie kuleje. Po kilku minutach siada na murawie, zostaje odprowadzony za linie boczną, by minutę później z zabandażowaną nogą wrócić na plac boju. Nie na długo. Kontuzja okazała się poważniejsza niż sądzono. Ronaldo zalewa się łzami, a każdy starszy fan piłki nożnej ma przed oczami finał sprzed 12 lat i rozpacz Portugalczyka. Czyżby powtórka z wydarzeń? Załamany Cristiano jeszcze siedząc na murawie przekazuje opaskę kapitańską Naniemu i na noszach opuszcza boisko. Smutny moment w karierze gwiazdy Realu Madryt, ale jednocześnie piękny gest ze strony kibiców. Nawet wygwizdujący go wcześniej francuscy kibice wstali i zgotowali mu owacje na gorąco. Koniec meczu dla Ronaldo, no prawie. Jeszcze podczas dogrywki kapitan gorąco motywował swoich kolegów co kilkukrotnie wychwyciła kamera. Portugalczyk skakał przy linii bocznej tuż obok Fernando Santosa, a meczu pół żartem-pół serio stwierdzono, że piłkarz zadebiutował w roli trenera.
Jeśli chodzi zaś o sam przebieg spotkania, to Portugalia w niczym nie przewyższała Francuzów. W ciągu regulaminowych 90 minut oddała zaledwie jeden celny strzał na bramkę. Nie dziwiło więc, że wciąż Trójkolorowi uchodzili za faworytów. Bardzo dobre spotkanie rozegrał Moussa Sissoko, ku zaskoczeniu widzów, często stanowił zagrożenie pod bramką rywala. W 66. minucie obudził się Antoine Griezman, któremu zabrakło dosłownie centymetrów przy strzale głową po świetnym dośrodkowaniu Kingsleya Comana, swoje okazje mieli także Olivier Giroud i wprowadzony za niego chwilę później Andre Pierre-Gignac. Strzał pierwszego z nich powstrzymał Rui Patricio, zaś w przypadku drugiego, po uderzeniu w doliczonym czasie gry piłka otarła się o słupek.
Jak zwykło się mawiać w piłkarskim żargonie – niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Tak też było i tym razem. W drugiej części dogrywki petardą w poprzeczkę popisał się Raphael Guerreiro, ale to nie on został bohaterem. W 109. minucie stadion pogrążył się w smutku i śpiewał z radości jednocześnie. Gola na wagę zwycięstwa płaskim strzałem w kierunku słupka dał Portugalczykom Eder, grający na co dzień…we francuskim Lille. Co ciekawe tym razem Cristiano Ronaldo sprawdził się w roli wróżki.
Tym samym Euro 2016 przechodzi do historii. Nie brakowało emocjonujących meczy, zaskakujących wyników i pięknych akcji. Polska odpadła w ćwierćfinale przegrywając z późniejszymi triumfatorami, czy to znaczy, że gdybyśmy wygrali w serii rzutów karnych, to Puchar należałby do nas? 🙂
Portugalia – Francja 0:0, dogr. 1:0
Bramka: Eder 109
Portugalia: Rui Patricio – Cedric, Pepe, Fonte. Raphael Guerreiro – Renato Sanches (80. Eder), W. Carvalho, Adrien Silva (67. Joao Moutinho), Joao Mario – Nani, Ronaldo (25. Quaresma).
Francja: Lloris – Sagna, Koscielny, Umtiti, Evra – Sissoko (110. Martial), Pogba, Matuidi, Griezmann, Payet (58. Coman) – Giroud (79. Gignac).