12.06. 2015 roku odbył się spektakl prezentowany przez adeptów Teatru „OdMowy”, pt. „Łysa śpiewaczka”. Zobaczyliśmy eleganckie, wypudrowane postaci, które przeniosły nas w XX wiek, do angielskiego wnętrza mieszczańskiego, na kolację przy kominku u państwa Smith.
Bohaterowie sztuki państwo Smith, małżeństwo Martin, pan i pani John, służąca Mary, strażak oraz dr Watson, to postaci bez celów życiowych, pozbawione marzeń, a nawet trosk życia codziennego. Tytułowa Łysa Śpiewaczka nie pojawia się na scenie. Zdania, które raz po raz padały z ust bohaterów, wydawały się puste i pozbawione sensu. W sztuce tej nie było ciągu logicznie ułożonych wypowiedzi, które przedstawiałyby od początku do końca jakiś wątek. Jest to charakterystyczne dla sztuk teatru absurdu. Bohaterowie nie potrafili wyrazić własnych uczuć, myśli. Wydawało się, że mówią oni jedynie po to, żeby mówić, a nie po to, aby coś drugiemu przekazać. Widoczny był kompletny brak porozumienia między bohaterami. Ich język był pozbawiony funkcji komunikacyjnej, tak niezwykle ważnej w kontaktach międzyludzkich. Osoby występujące w przedstawieniu po prostu wymieniały między sobą słowa. Na scenie nie było dialogów; były to swoiste antydialogi. Miało się wrażenie, że panował totalny chaos.
Efekt ten był zamierzony przez Jędrzeja Hycnara, reżysera spektaklu. Pokazany został w niej dramat człowieka samotnego, niezrozumianego, który nie może porozumieć się z drugim człowiekiem, mimo usilnych starań. Chciał on pokazać, że w dzisiejszych czasach nie potrafimy się słuchać; myślimy głównie o sobie, głusi i obojętni na potrzeby drugiego człowieka. W sztuce pokazano, że tak wyglądają codzienne rozmowy, publiczne przemowy, także dzisiaj. Problem pokazany w „Łysej Śpiewaczce”, jest jak najbardziej aktualny; sztuka była odbiciem rzeczywistości. Po obejrzeniu spektaklu każdy choć przez chwilę zastanowił się, dlaczego tak właściwie jest, że ludzie nie potrafią się ze sobą porozumieć, a także co zrobić, aby to się zmieniło.